środa, 24 czerwca 2015

Narody bez państwa (część 1)

Pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałam o Kurdach. Miałam sześć lat i oglądałam z tatą wielki album o tańcach z różnych krajów. Równolegle przeglądaliśmy atlas świata i szukaliśmy:
- O, to japońskie Butoh. Japończycy mieszkają tu. Patrz na te Greczynki w kółku! Grecja jest tu. A to Kurdowie... No Kurdowie to w sumie nie mają swojego państwa.
Nie powiedział nic więcej, a ja zostałam z poczuciem dotknięcia jakiejś tajemnicy. "Jak to nie mają swojego państwa? To gdzie oni są?"- rozmyślałam, wpatrując się w ziemię, na której w rządku stali mężczyźni w pumpiastych spodniach i barwnie ubrane kobiety.

***
Kilkanaście lat później umówiłam się z moim ówczesnym absztyfikantem w księgarnio-kawiarni. Przyszłam trochę wcześniej i w moje ręce trafiły "Konflikty współczesnego świata". O narodach bez państwa, o terenach nie uznanych przez resztę świata za osobne państwo, itd. było tam sporo. Cała randka poszła nie tak, bo mój miły koniecznie chciał mnie trzymać za dłoń, która mi była potrzebna do kartkowania i coś mówił o oczach - a one wówczas wolałyby się zająć czytaniem.

***
Absztyfikant poszedł w swoją stronę, a ja na studia. Ostatecznie wybrałam nie antropologię czy stosunki międzynarodowe, tylko psychologię. Ludzie z autyzmem i upośledzeniem umysłowym są w moim odczuciu trochę jak spychany na margines naród bez państwa. Trochę jak jakieś fascynujące plemię.
Nie oznacza to, że patrzę na przedstawicieli mniejszości przez pryzmat zaburzeń. Wręcz przeciwnie. Podziwiam siłę i upór, które są niezbędne, by zachować swoją kulturę. Ciekawi mnie jak sytuacja polityczna wpływa na ich funkcjonowanie. Czy fakt, że do 1991 roku w Turcji oficjalnie karano za używanie kurdyjskiego, miał znaczenie dla ich poczucia własnej wartości? Jak się czuje Czeczen z tym, że ma w paszporcie napisane Rosjanin?

Trochę obsesyjnie staram się poznać ich kulturę od kuchni, od muzyki, osobiście. No i oczywiście czytam i oglądam. O książkach dotyczących Cyganów pisałam TU , o filmach o nich TU, a dziś trochę tego i tego, na temat innych mniejszości:

Kurdowie

"Czas pijanych koni" Bahman Ghobadi


Mamy tu niespokojny irański Kurdystan, ośnieżone krajobrazy i historię osieroconego rodzeństwa. Najsłynniejszy kurdyjski reżyser nakręcił paradokument, o którym wielu znanych mi Kurdów mówi, że "każdy powinien to zobaczyć, by nas zrozumieć", "To losy nas wszystkich w 80 minut".
Akcja przedstawia się tak: Piątka małoletnich Kurdów stara się przetrwać po śmierci rodziców. Najstarszy Ayoub rzuca szkołę. Musi zdobyć pieniądze na utrzymanie rodziny i operację dla młodszego, upośledzonego brata. Rozpoczyna upokarzającą pracę przemytnika. Szmugluje na koniu towary przez iracko-irańską granicę. Wiąże się to z ogromnym niebezpieczeństwem - warunki przeprawy są ciężkie, góry zaminowane a irańscy żołnierze urządzają zasadzki. Konie Ayouba i innych przemytników pojone są alkoholem, by łatwiej mogły znieść podróż.
"Gdyby żółwie mogły latać" Bahman Ghobadi



Jest to pierwszy film wyprodukowany w Iraku po upadku reżimu Saddama Husajna. Opowiada o potwornym konflikcie, ale bez scen walki i bomb. Wojnę widać głównie w zachowaniach ludzi, na których odcisnęła swoje piętno. Głównymi bohaterami jest grupa dzieciaków, które zamieszkują ośrodek dla uchodźców na turecko-irackim pograniczu. Stany właśnie wypowiedziały Irakowi wojnę, Kurdowie czekają na wyzwolenie. Mężczyzn praktycznie nie ma. Kobiety i starcy zdają się być pogrążeni w apatii. Najprężniej działają dzieciaki i z narażeniem życia oczyszczają tereny - Amerykanie płacą za każdą rozbrojoną minę przeciwpiechotną. Przewodzi im trzynastoletni Satellite. Wszyscy go poważają, bo zna kilka słów po angielsku i  tylko on w okolicy umie montować anteny satelitarne. Dzięki nim z amerykańskich stacji można się dowiedzieć, jak przebiega wojna. Pozycja Satellite'a zostaje zagrożona, kiedy do wioski przybywa tajemnicza trójka: piękna Agrin, jej bezręki brat Hengov i niewidomy Riga, którym rodzeństwo się opiekuje.


  • Parsowie
Parsowie to  potomkowie grupy Persów wyznających zaratustrianizm, która w VIII wieku uciekła przed muzułmańskim prześladowaniem z Persji do Indii. Obecnie zamieszkują głównie Bombaj. Do tej pory wyznają jedną z najstarszych religii monoteistycznych. Zaratusztrianizm był religią państwową w istniejącym na terenie współczesnego Iranu i Iraku imperium Sasanidów. Po podboju ich terenów przez Arabów, większość wyznawców przeszła na Islam. Najliczniejszą grupę współczesnych zaratusztrian stanowią właśnie Parsowie.
Muzułmanie nazywają zaratusztrian czcicielami ognia, chrześcijanie i żydzi praktycznie o nich zapomnieli, a tymczasem istnieją poważne przesłanki do twierdzenia, że takie podstawowe zasady tych religii jak Sąd Ostateczny, wędrówka duszy po śmierci do piekła lub nieba, wiara w istnienie diabła i nadejście mesjasza powstały pod silnym oddziaływaniem zaratusztrianizmu. 
Realia Indii w zetknięciu z zaratusztrianizmem sprawiły, że powstała odrębna kultura Parsów.
No cóż, na dziś tyle o nich, ale może jeszcze w ramach ciekawostek wspomnę, że najbardziej znanym Parsem był Freddie Mercury.

Społeczność Parsów od środka przedstawia Rohinton Mistry w książce "Sprawy rodzinne"


Zaglądamy do domu parskiej rodziny żyjącej w Bombaju. Do domu, a raczej do sypialni, bo to w niej wyląduje po kontuzji nogi patriarcha rodu, chory na Parkinsona Nariman. Jego żona nie żyje, stosunki z dziećmi od zawsze były napięte. Staruszkiem jednak ktoś musi się zająć, a to dopiero początek problemów...

Dla tych, co mają ochotę na coś pogodniejszego polecam "Małego Zizou" Sooni Taraporevala.




Xerxes Kodaji ma dziesięć lat, uwielbia piłkarza Zinedine'a Zidane'a i bacznie przygląda się  konfliktowi, który toczą: liberalny redaktor gazety Parsów oraz jego brat - protestujący przeciwko mieszanym małżeństwom i głoszący czystość rasową fundamentalista. 
Nie jest to sztampowa bollywoodzka produkcja. Nie ma tu typowych dla indyjskiego kina tańców i śpiewów. Mimo, że fabuła wcale nie rysuje się różowo (główny bohater jest półsierotą, problemy, których jest świadkiem są poważne), to jest to naprawdę przyjemny i zabawny komediodramat. O lekki ton pewnie łatwiej, niż w przypadku Kurdów. Parsowie, na tle innych mniejszości, nie mieli specjalnie tragicznych dziejów (mam na myśli czas już po opuszczeniu Persji). Oczywiście mają problemy, teraz głównie z zachowaniem swojej tożsamości, ale nie byli w Indiach prześladowani. Być może wpływ na to miał fakt, że okazali się być bardzo przedsiębiorczy. Obecnie są jedną z najbardziej szanowanych i zamożnych grup w Indiach. Parsem był m.in. J.R.D. Tata, założyciel jednej z największych firm świata – holdingu TATA. 

Znacznie trudniej przedstawia się sytuacja innej ciekawej grupy , jaką są...


  • Podróżnicy Irlandzcy (choć i oni jakoś sobie radzą)
Słyszeliście o nich? Zamieszkują głównie Irlandię, Wielką Brytanię oraz Stany Zjednoczone. Co ciekawe wciąż starają się wieść wędrowny styl życia. Istnieje wiele konceptów na temat ich pochodzenia. Najpopularniejszy głosi, że wywodzą się od Celtów. Według ich własnej legendy zostali skazani na tułaczkę za pomoc w budowie krzyża, na którym umarł Jezus. Inna teoria głosi, że są potomkami Irlandczyków, którzy zostali bez dachu nad głową przez kampanię wojskową Olivera Cromwella, lub, że w połowie 1800 roku osiem irlandzkich rodzin oddzielnie wyemigrowało do Anglii i Stanów Zjednoczonych, po czym nie mogąc znaleźć sobie nigdzie miejsca, zaczęli wędrówkę. 
Ich kultura i historia są bardzo ciekawe. Mają  własny język zwany shelta i zwyczaje. Trudno jednak cokolwiek znaleźć na ich temat, najczęściej myleni są z Romami. Co nieco dowiedzieć możemy się z serialu "Moje wielkie cygańskie wesele". To, że zostali nazwani Cyganami nie jest błędem, bo pod tą nazwą rozumie się właśnie wszystkie nomadyczne grupy, również o rodowodzie europejskim (nie mylić z Romami, którzy pochodzą z Indii).


czwartek, 11 czerwca 2015

a, b, c - czyli jak wspomagać naukę dzieci nie tylko romskich

Pomagam ostatnio w nauce pewnej romskiej dziewczynce. Te spotkania to przede wszystkim wspólne odkrywanie przyjemności jaka może płynąć z uczenia się. Postanowiłam  innym nauczycielom z  "projektu korepetycyjnego" wypisać patenty, które narodziły się podczas naszych lekcji. Pomyślałam, że może jeszcze komuś się one przydadzą, więc zamieszczam je tutaj. Myślę, że sprawdzą się nie tylko przy uczeniu dzieci z mniejszości czy z problemami w nauce. Same pomysły nie są pewnie bardzo odkrywcze, chodzi o szukanie w nauce użyteczności. Bardzo to ważne z dziećmi ze społeczności, w których edukacja nie jest naczelną wartością. I chyba ważne w pracy z dziećmi ze szkół, w których użyteczność nie jest specjalnie eksponowana. 

fot. Kasia Komorek

Czytanie
  • Czytajcie ciekawe rzeczy. 
To co jest w podręczniku często nie jest specjalnie interesujące. W szkolnej książce mojej dziewięcioletniej Romki znalazłam wiersze Szymborskiej o chmurach. Bardzo ładne ale dla takiego bąka nudne.Czytajcie wszystko co wiąże się z zainteresowaniami- lubi zwierzątka, to zabierzcie się za wiersze o psach. Lubi gotować- wertujcie książki kucharskie. Krótkie zagadki, śmieszne wierszyki, nawet czytane na głos komiksy. Czytanie może być przecież przyjemne, do diaska!
  • Bawcie się książkami
Niektóre dzieci trzeba do książek przyzwyczaić, oswoić z nimi. Przynieś albumy z fajnymi zdjęciami, publikacje o tym jak żyją dzieci w różnych krajach, książki w stylu "znajdź Zuzię", zabawy optyczne, i inne publikacje służące przede wszystkim rozrywce.  Idźcie razem do biblioteki, z przykazem, że można wybrać tylko jedną książkę, a każda woła "Weź mnie! Weź mnie!"
  • Bawcie się czytaniem i literami
Takich zabaw jest na prawdę dużo, począwszy od szubienicy, skończywszy na wyszukiwaniu w atlasie śmiesznych nazw miejscowości.
  • Nagradzaj
Nie zachęcam do zbierania żetonów za dobrze wykonane zadanie i wymienianie określonej ilości za nagrodę. Są sytuacje kiedy ta metoda się sprawdza albo jest wręcz zbawienna (zwłaszcza z dziećmi z bardzo dużymi problemami poznawczymi, np. z dysleksją albo autyzmem). Niedobrze jednak, że przenosi motywację z czerpania przyjemności z nauki na chęć zdobycia nagrody. Kiedy jednak nagrody nie są za bardzo usystematyzowane, zdarza się, że jak gdyby przy okazji,  samo zdobywanie nowych umiejętności zaczyna cieszyć. Czułam, że tak będzie z moją dziewczynką. Dlatego podarowałam jej duży, ładnie wydany zbiór wierszy Brzechwy i umówiłyśmy się, że kiedy przeczyta wszystkie, pomyślimy o jakiejś dużej nagrodzie- np. razem upieczemy ciasto albo zabiorę ją na wycieczkę. Angelice pomysł spodobał się szaleńczo. Z początku najbardziej cieszyło ją zaznaczanie stemplem już przeczytanych utworów a teraz ulubione wiersze czyta po kilka razy.
  • Pokaż, że czytaniem można się dzielić
Kiedy tylko jakiś kawałek idzie lepiej łapię za telefon i dzwonię do osób, które ucieszy taki wiersz na telefon. Angelika przedstawia się po czym cała dumna czyta, najchętniej "Na wyspach Bergamutach". Razem snujemy też plany "może jak będziesz czytała już całkiem płynnie to nagramy słuchowisko? Albo pójdziemy czytać do domu starców?

fot. Dagmara Masłowska
  • Rozbudzaj ciekawość
Czytajcie wciągające historie i przerywaj w najciekawszym momencie (ale rób to naturalnie aby myk nie wyglądał jak podstęp).
  • Czytajcie na różne sposoby
Śpiewajcie, recytujcie, po słowie, po zdaniu, po wersie, zmieniajcie głosy, czytajcie od tyłu, szukajcie palindromów (to w ogóle jest bardzo ciekawe) i td.
  • Przy okazji dzieci z mniejszości etnicznych ważne jest pokazanie szacunku dla ich kultury
Z dziećmi romskimi sięgajcie po bajki romskie na równi z polskimi. Spisujcie i czytajcie (oczywiście jeśli jest na to otwartość, w przypadku Romów to często delikatna sprawa i należy to wyczuć) wywodzące się z kultury dziecka przysłowia, przepisy, zagadki. Fajne też może się okazać wyszukiwanie znanych przedstawicieli narodu dziecka.




Pisanie
  • I znowu przede wszystkim pokaż, że pisanie czemuś służy
Piszcie razem pod zainteresowanie dziecka. Załóżcie śpiewnik, zielnik, książkę kucharską albo kronikę. Twórzcie gry i spisujcie do nich instrukcje. Napiszcie list w butelce i wrzućcie go do Wisły (albo lepiej nie).  Podaruj dziecku ładny, zamykany na kluczyk zeszyt, w którym może prowadzić pamiętnik. Powiedz jakie to fajne móc po latach czytać swoje myśli. Stwórzcie mapę. Jest na prawdę masa okazji do pisania.
  • Szlaczki?
Pisanie szlaczków i liter w rządku ma swoich fanów ale ja do nich nie należę. Bo jak mało co służą nauce dla nauki. Jasne, że dziecko ma szansę dzięki temu kiedyś tam pięknie pisać. Ale to kiedyś jest tak koszmarnie ulokowane w mglistej przyszłości... Więc jak już szlaczki to spoko ale po to by później tą kartką coś wykleić, np. ozdobne pudełko.
  • Ćwiczcie ile wlezie małą motorykę
Tutaj morze zabaw i ćwiczeń jest po prostu nie przebrane. I co fajne, one wcale nie kojarzą się z nauką. Lepcie ciasteczka, malujcie palcami, szukajcie małych skarbów pochowanych w pudełkach pełnych ziaren, składajcie origami...
  • Opowiedz dziecku o pracy grafologa
Powiedz o tym, że każdy ma swoje własne, niepowtarzalne pismo, które świadczy o charakterze człowieka. Zastanówcie się nad waszymi charakterami pisma, porównajcie je.


 fot. Bartek Jędrzejewski
Poza tym
  • Skupienie to ulotna sprawa. 
Trzeba je wypracowywać. Róbcie co 15 min maleńkie przerwy, na ćwiczenia fizyczne i sensoryczne np. ósemki złączonymi rękami, 5 przysiadów, wdechy i długie wydechy albo tarcie uszu czy tupanie. 
  • Uwaga 
Uwaga dorosłego to ogólnie jeden z najważniejszych pokarmów do rozwoju. Dawaj ją ile wlezie, co z czasem przełoży się na funkcjonowanie poznawcze. To banał ale pokazuj, że Ci zależy, że cieszysz się z sukcesów, że zauważasz zmiany.
  • Czary mary okulary
Przy małych dzieciach, które świat odbierają bardziej czuciem i wrażeniem niż umysłem, bardzo sprawdza się odwołanie do wyobraźni. Kiedyś podarowałam pewnej dziewczynce porcelanową szkatułkę. Z własnej inicjatywy, kiedy zaczynała rozrabiać mówiła: "oj, zapomniałam oleju do głowy". Udawała, że bierze go ze szkatułki i mogłyśmy dalej pracować. Myślę, że jasne jest, że nie chodzi tu o to, żeby dziecko okłamywać, tylko o to by wytworzyć sobie własny język symboli, który pomoże w kontakcie.

środa, 10 czerwca 2015

Pytania

Im dłużej trwa debata na temat przyjmowania (lub nie przyjmowania) uchodźców, tym więcej wątpliwości. Zastanawianie się czy ich w ogóle przyjąć jest jak rozważania czy leczyć jedną rękę, która jest niesprawna. Bo druga ma się bardzo dobrze. Albo tłumaczyć, że nie będziemy leczyć lewej, bo prawa, której częściej używamy też nie jest okazem zdrowia.  No niestety, bardzo mi przykro ale świat jest całością i czy tego chcemy czy nie zapaść w jednym miejscu odbije się wszędzie. Pominąwszy już  ludzką solidarność i inne takie tam ładne słowa na h czy inne litery.

fot. Tomek Stranc

Lęk u tych, którzy nie chcą uchodźców nie bierze się jednak znikąd. Przyjmowanie ich jest bardzo doraźnym działaniem. To naturalne, że pojawia się pytanie "co dalej?". Pytania są fajne bo to zawsze jakiś początek, nie? 
No to szereg innych luźno strzelanych pytań:  
  • Co sprawić by byli możliwie najbardziej samowystarczalni ekonomicznie i samodzielni?
  • Jak wykorzystać ich potencjał?
  • Gdzie leży granica akceptacji dla różnic kulturowych? 
  • Jak postępować z tymi, którzy nie chcą się integrować a pozostają zależni?
  • A z tymi, których zachowania uważamy za niedopuszczalne (jak już ustalimy co uznajemy za niedopuszczalne)?
  • Skoro z definicji uchodźca wróci do swojego kraju, kiedy przestanie mu tam zagrażać niebezpieczeństwo to czy inwestować w niego ekonomicznie (wykształcenie itp)? 
  • Czy są narody/ludy na świecie, które cierpią teraz równie co Syryjczycy, a nie maja szansy uciec (np. w Korei Północnej) i co z tym zrobić?
  • Jakie są priorytety w przyjmowaniu uchodźców: wojna, łamanie praw człowieka, klęski żywiołowe? Czy można w ogóle mierzyć cierpienie?
  • Co z Polakami przesiedlonymi np. za czasów stalinowskich, czy (jak postulują niektórzy) powinno się raczej ich ściągać niż inwestować w obcych?
  • Kiedy uznać, że uchodźcy nie zagraża już niebezpieczeństwo i może wracać? W przypadku wojny jest to w miarę jasne, ale jeśli chodzi o łamanie praw człowieka? 
  • Jak postępować z osobami, które nie chcą wracać, bo  jest im tu lepiej?

Ach i spieszę donieść, że wśród rozmaitych dość okrutnych i bezmyślnych akcji typu "stop uchodźcom", od których zatrzęsło się na Facebooku jest inicjatywa na tak, odwołująca się do naszej "polskiej gościnności". Polubcie Chlebem i Solą, bo to ważne i dobre.

czwartek, 4 czerwca 2015

M jak Mołtajny

Blisko też jest fajnie. I bywa bardzo egzotycznie. Zaczynamy objazdówę po Polsce. Przyjeżdżamy, poznajemy się i działamy... Aby znowu wrócić i wracać. Rozmawiać o emocjach, poznawać dalekie kultury i robić zabawki ze śmieci. A jak gdzieś przy okazji wyrośnie plac zabaw to świetnie!
Na początek wieś tuż pod kaliningradzką granicą - Mołtajny.


środa, 3 czerwca 2015

Śniadanie z luchadorem, obiad u Zapatystów i kolacja w środku dżunglii


20 czerwca o18.00 
w kawiarni 8 stóp przy Ratuszowej 2
zapraszam na pokaz slajdów o Meksyku.


Z Małym Roszkiem przejechaliśmy Meksyk od stolicy po Jukatan.
Po drodze zbudowaliśmy w biednej dzielnicy plac zabaw, robiliśmy teatrzyk cieni na ulicach i w szkołach. Czasem spaliśmy u prezydenta a czasem w środku dziczy bez wody.
Po drodze przetańczyliśmy noc na meksykańskim weselu z indykiem na plecach, częstowaliśmy się colą i wódką w tajemniczym kościele i uczyliśmy się chodzić na linie na zlocie clownów i hipisów.

A teraz wróciliśmy i o wszystkim opowiemy

wtorek, 2 czerwca 2015

Hece pod drzewem

Hej, hej!

 Ostatnio nie wypaliło, bo się pomeksykowo rozłożyliśmy.
Teraz rześcy i zdrowi chcemy Was znowu zaprosić (niestety w osłabionym składzie- Natalka i Ania wybyły już do Norwegii) gdyż...

 

Wróciliśmy i baaardzo chcemy się ze wszystkimi zobaczyć. Ze znajomymi i z tymi, którzy CzujCzujowi kibicują a póki co nie było okazji się spotkać.
Okazało się, że podczas naszych dotychczasowych podróży zebrała się całkiem pokaźna sterta rozmaitych pamiątek: biżuteria, zabawki, torebki i inne konfitury. Może macie na nie ochotę?

W niedzielę 20 czerwca będzie je sobie można będzie zerwać z drzewa a w zamian wpłacić datek na wybraną akcję:


Piotra
 
 

Misię


Dzieciaki z Nepalu

 


Nie będzie żadnej puszki, wpłacić trzeba w swoim zakresie, przelewem na konto. Ja dam tylko dane.


A wszelkie zmiany będą odnotowywane TU.


Oczywiście można też przyjść i nic nie zrywać
albo
przyjść i zerwać bez wpłacania
albo ...
Już się Was nie mogę doczekać !