poniedziałek, 29 lipca 2019

Proporcje

W życiu jak w kuchni - ważne są proporcje. Tak by znaleźć czas na relacje, pasję, zdrowie, pracę... Co tam komu jeszcze potrzeba do szczęścia.

U mnie składnik praca przeważa w tej życiowej zupie. To był pracowity rok.
12 miesięcy temu przygotowywałam się do wyjazdu w góry. Ciekawe to były przygotowania. Zamiast ćwiczyć kondycję - prawie zamieszkałam w BUWie. Nauczyłam się na wyrywki programu nauczania. Nie kupiłam butów trekkingowych tylko atlas świata do kolorowania i składniki do eksperymentów chemicznych. Wszystko dlatego, że przez kolejne miesiące byłam wraz z Inką Brzuzan odpowiedzialna za edukację cudownej dziatwy z FARFURNIA.

I było pięknie: 

Zdobyliśmy zupełnie nowe spojrzenie na edukację i na przyrodę...
Niestety musieliśmy wrócić już w styczniu. 
Ze smutnych, osobistych powodów. Trzeba było nam ułożyć sobie życie trochę na nowo. Zamieszkaliśmy w domu, który wybudował przed wojną mój pradziadek i stworzyliśmy tam z przyjaciółmi mini komunę. Roszito wrócił do swojego ukochanego waldorfskiego przedszkola. Dunia nauczyła się skakać, tańczyć jak mistrzyni country i wydawać odgłosy takie jak piesek, kotek, krowa, ptaszek.  

Ekipa CzujCzuja też nie próżnowała. Wspólnie stworzyliśmy (pozwólcie, że wymienię z pracoholiczną lubością):
fot. Oliwia Rogalska

Międzypoglądowe spotkania Możemy się Nie Zgodzić organizowane ze stowarzyszeniem Między Innymi 


Mnóstwo warsztatów i wykładów (w tym dla wojska hahaha),




A z Fundacja Go'n'Act i Olga Zołuszka napisaliśmy kalendarz innowatorów społecznych dla nauczycieli. Po jednej sylwetce na każdy dzień roku. Mamy nadzieję, że uda się go wydać na szerszą skalę, aby trafił do wszystkich zainteresowanych.

I najmilsze - na wiosnę przyszłego roku wyjdzie moja książka dla dzieci, zilustrowana przez Weronikę Żurowską z przewspaniałym Wydawnictwo Tekturka. Będzie o wszystkim po trochu, z powyższych tematów. Na razie tajemnica ale ja nie umiem w tajemnice. 

Bardzo, bardzo się cieszę - z książek i z tego, że mogę działać w obszarach dla mnie ważnych, z najbliższymi przy boku. 

Ale też tli się we mnie niepokój:
"Nie zaniedbałam w tym dziatek?" 
Trąca mnie  ów głos w kark, niczym czujna psina nosem:  "Czy jest rytm i spokój? Czy w tym galopie (nawet jeśli galopuję z nimi na barana) nie umyka mi jak rosną?".


Chowają się zdrowo. Są wspaniali. Staram się byśmy mieli dużo czasu na wspólne bycie. Jednak nie zawsze się udaje, bym była faktycznie obecna głową. I nie chodzi tylko o to czy im to nie szkodzi. Wszak mają super tatę, babcie. Moc bliskich ciotek i wujków. Nic im się nie stanie jak się troszkę pobawią sami, ze sobą. Ostatnio Roszek powiedział, "Idunia jest moim Piaskowym Wilkiem. Najmilszym towarzyszem".

To MI jest okrutnie szkoda czasu, w którym nie jestem w pełni uważna. 
Już za rok Roszek pójdzie do szkoły (to dopiero przygoda!). Lada moment Dunia nauczy się mówić. Przestanie rozumieć mowę wiatru i ptaków. Znacie ten fragment z "Mary Popins"? :

"(...) - Nie myślę, żebym kiedykolwiek zrozumiał dorosłych. Oni wszyscy są głupi. Nawet Michaś i Janeczka są głupi!
- Acha - Zgodziła się Basia, w zamyśleniu ściągając z nóżek skarpetki i wciągając je z powrotem.
- Na przykład - mówił dalej Jaś - oni nie rozumieją nic z tego, co inni mówią. Nie dalej jak w zeszły poniedziałek słyszałem, jak Janeczka powiedziała, że chciałaby słyszeć jakim językie
m mówi wiatr.
- Wiem o tym, przytaknęła Basia. - To zdumiewające! A Michaś upiera się - czy zauważyłeś? - że Szpak mówi ui - tuii. Nie ma pojęcia, że Szpak nic podobnego nie mówi i, że posługuje się dokładnie tym samym językiem co my. Oczywiście, nie można się spodziewać, żeby Tatuś czy Mamusia wiedzieli, chociaż są tacy mili, ale zdawałoby się, że Janeczka i Michaś powinni wiedzieć...
- Kiedyś wiedzieli - wtrąciła Mary Poppins, składając koszulę nocną Janeczki.
- Co? - zawołali Jaś i Basia jednocześnie, bardzo zdziwieni. - Doprawdy? Myślisz, że rozumieli mowę Szpaka, wiatru i...
- I drzew, i promieni słońca, i gwiazd - oczywiście, że rozumieli... Kiedyś. - Wyjaśniła Mary.
- Ale... Ale jak to się stało, że wszystko zapomnieli? - spytał Jaś , marszcząc czółko i starając się to wszystko zrozumieć.
- Acha - zainteresował się Szpak, spoglądając na niego spod okruch biszkopcika z wszechwiedzącą miną. - Chciałbyś wiedzieć?
- Bo są już starsi - wyjaśniła Mary. - Basiu! Proszę natychmiast włożyć skarpetki!
- To bardzo głupi powód - oświadczył Jaś, patrząc na nią z powagą.
- Ale prawdziwy - odparła Mary , wciągając skarpetki na nóżki Basi.
- W takim razie Michaś i Janeczka są głupi. Wiem tylko, że ja nie zapomnę gdy będę starszy.
- Ani ja - wtórowała mu Basia, z zadowoleniem ssąc palec.
- Owszem zapomnicie! - oznajmiła Mary Poppins stanowczo.
(...)
Promienie słońca przesunęły się przez pokój, ciągnąc za sobą długi snop światła.
- Słuchaj, słuchaj, wiatr coś mówi - przechylając głowę na bok. - Czy na prawdę myślisz, że nie będziemy go słyszeć, kiedy będziemy starsi?
- Będziecie go słyszeć ale nie będziecie potrafili go zrozumieć. - odparła Mary Poppins.
Na to Basia zaczęła cichutko płakać. W oczach Jasia też ukazały się łzy.
- Na to nie ma żadnej rady. - powiedziała łagodnie Mary. - już tak musi być.
- Patrzcie ich! - szydził Szpak - Jeszcze się uduszą z płaczu! Szpak, nim wylęgnie się z jajka, ma więcej rozumu od was! A to dopiero!
Jaś i Basia szlochali teraz żałośnie w łóżeczkach, zanosząc się długim, urywanym płacze. Wtem do pokoju weszła pani Banks.
- Co się stało moje najdroższe? Ach, moje wy skarby, moje ptaszyny! Co się stało? Czemu one tak płaczą, Mary? Były spokojne przez cały dzień, nawet ich słychać nie było. Czy coś się stało?
- Tak, proszę pani... Nie proszę pani... Pewnie im się ząbki wyrzynają, proszę pani - powiedziała, umyślnie nie patrząc w stronę Szpaka.
- A, tak, rzeczywiście, to przez to - żywo podjęła pani Banks.
- Ja nie chcę ząbków, jeśli mam przez nie zapomnieć o tym, co lubię najbardziej! - wrzeszczał Jaś, rzucając się w łóżeczku.
- Ani ja! - łkała Basia.
- Moje biedactwa, moje okruszyny, wszystko będzie cacy, jak tylko te niegrzeczne ząbki się pokażą - uspokajała Mamusia, chodząc od jednego łożeczka do drugiego.
- Nic nie rozumiesz! - ryczał Jaś wściekły. - Ja nie chcę ząbków! 
- Wcale nie będzie cacy, będzie be! - lamentowała Basia w poduszeczkę.
Nagle Jaś przestał płakać. Był przecież bardzo dobrze ułożony i bardzo kochał swoją Mamusię. Przecież nie była to jej wina, biedaczki, że zawsze mówiła nie to co trzeba. Było to po prostu dlatego, że - tak sobie myślał - nic nie rozumiała. Więc na dowód tego, że jej przebacza, obrócił się na wznak i z trudem wstrzymując łzy ujął swoją stopę w obie ręce i włożył ją do buzi."

Nie jest to post o tym, że rezygnuję z CzujCzuja. Całej naszej familii ten projekt dużo daje. Porostu chcę być mniej online.  CzujCzuj to dużo działania w realu: teatrzyki, budowa placów zabaw, warsztaty, spotkania. Jednak aby do nich doszło (zazwyczaj) trzeba jeszcze mnóóóstwa czasu poświęconego na koordynację.  SPA w Ogrodzie trwało w sumie trzy dni (i jakoś tam dalej się toczy) ale by do niego doszło, ponad cztery miesiące wymieniałam maile (po pracy zawodowej i jak dziatki zasnęły).  Na razie nie umiem inaczej. I nie chcę inaczej. Dzięki temu blogowi poznałam mnóstwo wspaniałych osób i otworzyło się wiele ciekawych drzwi.

Ale w sierpniu zrobię sobie przerwę od Internetowego świata. Żeby popracować nad byciem TU i TERAZ. 



Napisałam ten tekst w poniedziałek a we wtorek niespodzianka - dowiedziałam się, że wraz Agnieszką i Zofką z CzujCzujowej ekipy jesteśmy nominowane w ciekawym konkursie na projekty prokobiece. Do wygrania jest 10 000 (które chętnie bym poświęciła na SPA Latające, które docierałoby do domów mam, które są unieruchomione w domu ze względu na chorobę dziecka). Ino głosować w tym konkursie trzeba. A ja mam zamysł by nie wchodzić w Internety... Pomożecie? TUTAJ można oddawać głosiwa - nawet codziennie ;)


Przesyłamy Was trzy uśmiechy na schyłek lipca i do zobaczenia we wrześniu!



piątek, 26 lipca 2019

Obóz dla Klimatu

Koktajl 
Macierzyństwo i aktywizm to pyszny koktajl ale czasem trudny. Albo na odwrót. 



***
W
ciąży z Rochem pojechałam z warsztatami do ośrodka dla uchodźców w Kurdystanie. Myślałam, że to ostatnia taka podróż. Że po jego narodzinach będę musiała porzucić podróże i działania społeczne. 





Ale - niespodzianka!  
Roszek i Idka są zdrowi, lubią kiedy się dużo dzieje. To radośni kompani rozmaitych działań. Lepsi niż nie jeden dorosły. Choć oczywiście - potrzebują (jak kanie dżdżu) mojej uwagi, przestrzeni do zabawy i rytmu. 

Ale - niespodzianka!
To we mnie coś się zmieniło.
Leżenie z nimi w trawie bywa najciekawsze i najważniejsze. Chcę (nie tylko powinnam) starać się by byli bezpieczni i spełnieni. Bo naprawianie świata kosztem ich szczęścia byłoby totalnie bez sensu.
No i nie jestem już samotną asteroidą. Więc ja też muszę być zdrowa, szczęśliwa i bezpieczna. Nie pojadę już do miejsc, w których mogę stanąć na minę. Nawet bez nich.



Gdy dostałam zaproszenie na Obóz dla Klimatu, by poprowadzić tam grupę wsparcia, zastanawiałam się czy uda się by był to dobry czas dla Oli aktywistki i dla Oli mamy.





Obóz dla Klimatu

Obóz dla Klimatu to kilkudniowy festiwal dotyczący zmian klimatycznych. W jego ramach można brać udział w panelach i wykładach dotyczących ekologii i aktywizmu. Do tego ogniska, koncerty, rozmaite warsztaty. Wszystkie ważne sprawy rozstrzygane są podczas  wspólnych obrad. Dla mnie fascynująca była sama organizacja i sposób komunikacji - zwracanie uwagi na potrzeby wszystkich członków, stworzenie przestrzeni do wyrażania emocji i pokojowego dialogu. Bardzo ważne i rzadkie jakości.

W tym roku  program poszerzono o (pierwszą w Polsce) akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa w obronie klimatu. 


fot, Obóz dla Klimatu

Kopalnia odkrywkowa 
Już jedenaście lat temu, tuż przed uruchomieniem kopalni w Tomisłowicach aktywiści i naukowcy wieszczyli jej fatalny wpływ na środowisko i sytuację mieszkańców: wysiedlenia, wyjaławianie gleby, wysychanie zbiorników wodnych. Wszystko się ziściło. Kopalnia działa, pojezierze znika.
W protestach zorganizowanych przez Obóz wzięło udział ponad pół tysiąca osób. Również lokalsów, którzy ze zmianami wywołanymi przez kopalnię mierzą się na co dzień. 
Trzydzieścioro dwoje uczestników i uczestniczek Obozu dla Klimatu weszło na teren odkrywki Tomisławice. W związku z tym praca kopalni została przerwana na dwie godziny.

Policja
Było mi smutno, gdy myślałam o tym ile kasy poszło na mobilizację policji w obronie interesów prywatnego przedsiębiorstwa.

 fot. Obóz dla Klimatu

Drony, helikoptery. Mundurowych więcej niż maku w kutii. Dokładnie przetrzepywanie wszystkich samochodów - zabawnie było patrzeć na minę policjantów natykających się na brudne gatki Idy. 
Gdy część protestujących usiłowała przedostać się na teren odkrywki, użyto wobec nich policyjnych pałek i gazu. Jednej dziewczynie policjanci uszkodzili rękę.  Do tego doszły absurdalne zarzuty łamania przepisów prawa drogowego. 

Organizatorzy obozu piszą tak: "Nie ma siły, która może przekonać nas, że nie stoimy po właściwej stronie. Zdecydowałyśmy i zdecydowaliśmy, że odpowiedzialność za zatrzymanie katastrofy klimatycznej weźmiemy we własne ręce. Wykrzyczałyśmy i wykrzyczeliśmy to w twarz obecnym na terenie kopalni przedstawicielom ZE PAKu."
Jeśli chcecie wesprzeć ludzi, którzy ryzykują abyśmy za dziesięć lat mieli czym oddychać, to tutaj jest ZBIÓRKA NA POMOC PRAWNĄ.

 fot. Obóz dla Klimatu

Odbyły się też bardzo spokojne manifestacje dla dzieciatych. W porównaniu z demonstrantami z pola, my mieliśmy  dzień spokojny i sielski, niczym kuracjusze w sanatorium. I bardzo dobrze, bo każdy powinien mieć możliwość zabierania głosu ważnych sprawach.



Duzi aktywiści
Bardzo dużo się nauczyłam podczas tych kilku dni. Nawet nie tyle o klimacie co o organizacji i komunikacji. Zachwyciła mnie Pierwsza Pomoc Emocjonalna - kilkanaścioro osób z naklejonym w widocznym miejscu serduszkiem, które czuły się na siłach (i w kompetencjach) by udzielić wsparcia każdemu, kto miał taką potrzebę. W końcu sama nie zorganizowałam grupy wsparcia, tylko prostu zasiliłam ich szeregi. 
Poza tym miałam aż nadto czasu by poznawać ludzi, którzy podobnie myślą o ekologii czy samoorganizowaniu się.
No i to pyszne jedzenie robione na bieżąco przez wolontariuszy Food not Bombs... 



Mali aktywiści
A Roszek? A Idka? Co z nimi w tym wszystkim? 
Roch zażyczył sobie byśmy w przyszłym roku przyjechali na Obóz dla Klimatu na cały miesiąc. Poznał super kumpli w swoim wieku. Pływał w jeziorze. Piekł chleb na ognisku. Miał fajne górki do zjeżdżania na deskorolce.



Idka też rada. Podczas manifestacji postanowiła zrzucić kieckę. Zaciekawiły ją bębny do Samby:





Dlatego Jedźcie na Obóz dla klimatu z dziećmi. Bo im tam będzie dobrze. Bo Wam tam będzie dobrze. Bo to dobry wstęp do działań na rzecz klimatu. Lub niezłe doładowanie baterii jeśli już działacie. Bo to bardzo ważne by pokazywać, że na ekologii zależy nie tylko eko świrom, punkom, anarchistom ale też zwyczajnym rodzicom.

poniedziałek, 15 lipca 2019

Pogadaj o tym z pustułeczką

Jest taka grupa ludzi, która może mieć najbardziej ksenofobiczne i absurdalne pomysły a ja dałabym wszystko aby mieli rację. To negujący zmiany klimatyczne. Tezy i wytłumaczenia, które można usłyszeć są rozmaite. Np.

"za mit o globalnym ociepleniu odpowiada LGBT, bo chce zniszczyć europejski model rodzin gdyż emigrantami z Azji łatwiej się steruje"

"Wszystko idzie ku dobremu, choć słyszymy coś zgoła innego. szukajcie a znajdziecie...
ja zwracam uwagę na to kto mówi, co mówi i w jakim celu i dlaczego kłamie, manipuluje i ukrywa.  Temat rzeka, polecam spędzić przynajmniej miesiąc na wertowaniu informacji, niekoniecznie od nastoletniej córki aktora i jej ruchu: weźcie się ludzie wybijcie wszyscy najlepiej."

"To wymysł aby zabić polskie rolnictwo (górnictwo, przemysł etc.)

"Natura sobie poradzi" (jakbym drżała o naturę a nie o moje nieletnie dziatki, którym prawdopodobnie przyjdzie dorastać w czasach walki o wodę).

"Przecież jest maj a jest chłodno".

"Akurat MY nie powinniśmy mieć sobie NIC do zarzucenia. Przy takich Chinach, USA czy Afryce to my jesteśmy super eko"

"Climate emergency to fakt a climate anxiety jest zaburzeninem zdrowia psychicznego i wymaga leczenia. "

"Mamy obecnie większe problemy, na przykład krajowi grozi bankructwo systemu emerytalnego w perspektywie 20 lat"

"Nas to nie dosięgnie. Najwyżej w Azji będą mieli problem. No i na pewno nasze pokolenie tego nie dożyje"

"W latach 90 to dopiero był syf-szlo się po lesie i co chwila dzikie wysypisko od wersalek na toaletach kończąc.sam człowiek nabierał do głowy katastroficznej wizji końca świata. To co dzieje się teraz to w większości polityka (szczególnie na co2-jak nie wiadomo za co kasę ściągnąć to nakładamy na kraj karę za przekroczenie emisji)"

"ludzie tak co ok 100 lat znajdują jakiś powód nadciagajacej zagłady. Kiedys miał to być np. pociąg. Tak, kolej miała nas wykończyć. Dziś słomki i klimatyzacja. Ok. Hej, a w ogóle wg wizji i "przewidywań" Ala Gora, noblisty w końcu, z dorobkiem, ekspertem w temacie, to my już właśnie żyjemy w jakimś postapo, bo już jesteśmy po totalnym kataklizmie, tylko coś mu się kalendarz nie uzgodnil i się kataklizm złośliwie przesunął wziął w czasie..."

Słucham tych  głosów i się frustruję. Ostatnio często czuję też specyficzną obojętność, jakbym stała za szybą. Cieszę się, że udało się nam stworzyć przestrzeń w Stole Powszechnym do dzielenia się tymi emocjami. Mam na myśli naszą grupę wsparcia dla bojących się zmian klimatycznych. Pierwsze spotkanie było cudowne. Zgłosiło się mnóstwo osób. Przyszło koło 30. Były łzy, dzielenie się wątpliwościami czy decydować się na dzieci. Mnóstwo cennych informacji. Wyszłam bardzo podbudowana. Sądząc po mailach, które dostałam później innym też dużo ono dało. Najbardziej poruszyła mnie rozmowa z jedną z dziewczyn, która powiedziała, że "jedyne co może zmienić świat to właśnie nawiązywanie relacji i rozmowa na żywo".
Spotkania będą się odbywały raz w miesiącu, choć są sygnały, że fajnie by były częściej, więc może zwiększymy częstotliwość. Uzupełnieniem do nich jest grupa na Facebooku. 

A denialistom klimatycznym mówię, opowiedz to wszystko:

Pustułeczce

Wilkowi Rudemu
Atelopus varius

Kozicy Tatrzańskiej

Płaszczce nagiej

Wężowi Eskulapa

straszce północnej

I innym zwierzętom czy roślinom krytycznie zagrożonym wyginięciem. 
Ich spis (choć nie kompletny możecie znaleźć choćby TU
TUTAJ ciut więcej o tych wymierających w Polsce.