poniedziałek, 20 maja 2013

Skarby po drugiej stronie ulicy

Najbliższy rok (do grudnia 2013) zamierzałam spędzić na wyprawie po byłym ZSRR. Cztery lata zbierałam kontakty, pieniądze i pomysły. Organizowałam i planowałam. Ta podróż to był taki film, który wyświetlał się w mojej głowie przed snem i na dzień dobry: nazwy republik, wyobrażenia co do miejsc, lista rzeczy do zrobienia. Na minione Boże Narodzenie wróciłam z Mołdawii do Polski i zostałam mamą, w związku z czym moja postradziecka podróż owszem odbędzie się ale nieco zmodyfikowana i odroczona w czasie. W czerwcu 2014 wybieram się z Czuczujem do ośrodka rehabilitacyjnego nad jeziorem Issyk-Kul a potem na trzy miesięczny podbój Azji Centralnej. A póki co...Mały Roszek już we wrześniu wyjrzy na świat. W ciąży udało mi się jeszcze co nieco objechać ale teraz co wróciłam do Polski z postanowieniem, że będę kontynuowała podróżowanie tutaj.


Czy trzeba lecieć na inny kontynent aby mieć wszystko to co w podróży najmilsze- doświadczać nowych smaków, przeżywać przygody, poznawać fascynujących ludzi? Czasem wystarczy przejść na drugą stronę ulicy. Chciałabym aby mój synek poznał smak kumysu ale znał też zwykłe zsiadłe mleko. Jedna sprawa to etnografia Polski: Kaszuby, Łowicz, Podlasie, Kurpie, Śląsk... Nasze mniejszości: Łemkowie, Tatarzy, Romowie. Ile odmian sera mamy? Ile rodzajów odpustowych cukierków?  O czym marzą szeptuchy, o czym pszczelarze a o czym bezdomni z Centralnego? Inna kwestia to to co przywieźli ze sobą przyjezdni. Jakie historie mogą opowiedzieć sprzedawcy kebabów? Gdzie się modlą Wietnamczycy z Pragi? Jakimi przepisami podzielą się Czeczeni i Ingusze? 
Jednak przede wszystkim i u nas nie brakuje dzieciaków, które chętnie namalują jak wygląda złość, jak smutek i wytańczą zdziwienie. W Domach Dziecka, szpitalach, świetlicach i ośrodkach dla uchodźców. Pierwsze warsztaty już 2 czerwca na Pradze. Akurat w tej dzielnicy działa sporo świetlic i fundacji, więc pewnie nie jest to jakieś najbardziej potrzebujący teren ale może zbierze się fajna ekipa? Jak tylko zakończę pracę nad albumem kurdyjskich dzieci dla darczyńców, którzy wsparli nasz iracki projekt czas zabrać się za organizowanie kolorowego busika (busika Scoobiego Doo), który zajedzie do tych wszystkich wspomnianych wiosek, miast i miasteczek. Będą w nim materiały na warsztaty, kino Krokodyl Gienia, które będziemy puszczać na jednej ze ścian busika, 
Jeśli chcesz wspomóc akcję z busem możesz ją polubić na Facebooku


Czuję, że szukając egzotyki i inspiracji w Polsce otwieram istny Sezam. 

A tu trochę o podobnych inicjatywach:

niedziela, 19 maja 2013

"Wszyscy powiedzą ci to samo"

Hima, 25 lat
Pytasz o marzenia- a czy znasz receptę jak żyć w namiocie? Ja się chyba nigdy nie przyzwyczaję. W najczarniejszych koszmarach nie sądziłam, że będę żyła w takich warunkach. No ale nie jestem sama. Mam trójkę dzieci i od sześciu lat jestem żoną. Tutaj udało się nam założyć mały sklepik- batoniki, oranżada, kapusta... Ktoś mógłby powiedzieć, że to wielkie szczęście. Mnie to jednak nie cieszy bo nie ma tu sióstr, mamy, brata, ciotek. Nie potrafię żyć bez ich wsparcia. Mąż był szefem supermarketu w Syrii. Wyjechaliśmy kiedy chcieli go wziąć do wojska. On ma dopiero 25 lat i jest nam bardzo potrzebny. Poza tym, to było bardzo, bardzo ciężkie życie. Ciągle odgłos puszczanych bomb. Syn zaczął się moczyć w nocy, nie chciał mnie puścić do toalety. Dlatego mąż zdecydował o wyjeździe do Iraku. Tutaj jest spokojniej, bezpiecznie. Ale gdyby to ode mnie zależało i gdybym nie miała dzieci, to bym wróciła natychmiast. Chciałabym dotknąć ścian w moim domu. Hahaha, to żadne marzenie bo tego domu już nie ma. 

Araz, 23 lata

Wszyscy powiedzą ci to samo wrócić do Syrii. Nie mam już snów ani marzeń ani nawet takich pragnień, że podoba mi się kobieta albo coś bym zjadł. Ja bym tylko chciał tam wrócić i sobie spokojnie żyć. Wszystko co robię to dla moich dzieci. One są najważniejsze - trzy dziewczynki i chłopiec. Czasem się zastanawiam czy z taką tęsknotą da się wychować dzieci na porządnych ludzi. I po co w ogóle więcej dzieci? Żeby się musiały bać, szwendać po świecie? Żeby nigdzie nie miały kąta? Próbowałem tu znaleźć jakąś pracę ale co słyszę? "Jak ci źle to wracaj do Syrii". Niby wszyscy jesteśmy Kurdami ale tutaj w Iraku ludzie są inni i nie traktują nas jak swoich. Jesteśmy jak jacyś ubodzy bracia a powinniśmy być po prostu jak bracia. Więc nie narzekam, no bo komu? W obozie wszyscy przeżywamy to samo, ci z Iraku nie chcą nas słuchać a rodziny, która została nie chcę martwić. Kiedy dzwonimy mówię "Jest dobrze! Mamy murowany dom i świetne warunki". A dzieci tego słuchają i też już nie wiedzą w co wierzyć.

Kemrak, 31 lat

Chciałbym się wzbogacić na papierosach. Tutaj w obozie je sprzedaję na takim małym stoisku. Marzę, że kiedyś będę miał cały sklep albo pójdę do fabryki. Trzeba coś robić jak ma się żonę i dziecko. To też trochę zabijanie ludzi ale wolę tak niż w armii. Tam bym trafił jakbym nie przyjechał do Iraku.

Rosel, 26 lat


Ja już nie mam marzeń ale mam sny. Śni mi się wolny Kurdystan w Syrii, taki jak tu w Iraku. I takie bardzo proste rzeczy są w tych snach- że pieczemy z dziećmi ich ulubione ciastka, że idziemy na spacer, że je odprowadzam do szkoły. Tutaj jak się tak wejdzie to może się wydawać, że nawet nie jest tak bardzo źle- bo teraz świeci słońce i jest zielona trawa dookoła. Ja mam nadzieję, że tak to zapamiętają moje dzieci. Że zapomną jak się bały skorpionów, że się namiot zawalał w nocy, nie mówiąc już o bombach i tej całej szarpaninie związanej z przeprawą tutaj. Ja jestem taką osobą, że wszędzie widzę jasne strony i staram się uśmiechać nawet przez łzy. Powiedziałam dzieciom, że pobyt tu to takie wakacje. A jak poroniłam ich brata, tzn. umarł przy porodzie bo w tym chaosie nie mogliśmy znaleźć lekarza, było brudno a mnie to kosztowało masę nerwów... To im wytłumaczyłam, że on się teraz przeniósł do Allacha i jest mu bardzo dobrze. I, że my go musimy pożegnać ale już tam na niego czekają wujek Murat, babcia od strony taty i te wszystkie inne dzieci, które umarły w tej wojnie. Przepraszam, że ja tak trochę płaczę. Mi naprawdę nie jest smutno. Zaraz się uśmiechnę. 

Faradżi, 42 lata

Chciałbym mieć większą rodzinę. W Syrii pracowałem jako nauczyciel matematyki a tutaj jeszcze nie udało mi się znaleźć żadnego zajęcia. Myślę aby tu robić jakieś lekcje bo do szkoły bardzo niewiele dzieci się załapało a taka przerwa w nauce to wielka strata w życiu. Mam ośmioro dzieci ale chciałbym jeszcze więcej. Każde kocham jednakowo: Elind, Aziz, Ara, Sipan, Rożek, Loran, Sirwan i najmłodsza Gamze. Póki żyję włos im z głowy nie spadnie. Rodzina to jest podstawa. Ludzie teraz mówią, że głupotą jest rodzić jak jest wojna ale moim zdaniem to głupotą jest takie gadanie. Nie znają historii? Naród kurdyjski nigdy nie był wolny. Zawsze nas prześladowali, zwalczali a my mamy swoją dumę i siłę. Bo mamy dzieci! U nas nie ma tak, że dziecko trafia do przytułku jak w Europie. U was dzieci żyją na ulicy, rodziny się rozpadają albo kobiety nie mogą mieć dzieci bo za późno się zdecydowały. W Kurdystanie to nie do pomyślenia! Dziećmi zawsze się zajmą jacyś bliżsi czy dalsi krewni a rodziny są pełne i kobiety płodne bo rodzina jest najważniejsza! Zapytaj dzieciaków, kobiet, mężczyzn, staruszków. Wszyscy marzą o dużej rodzinie. Skąd ja to wszystko wiem o Europie? A spójrz na siebie- zaawansowana ciąża i zamiast myśleć o dziecku i mężu to tu łazisz i zadajesz pytania. Ale bardzo dobrze, niech się tam u was dowiedzą co myślimy i czujemy. I jak bardzo kochamy naszych bliskich. 

czwartek, 16 maja 2013

Laboratorium EE wspiera misję w Domiz

Miło nam poinformować, że firma Laboratorium EE wspiera akcję w ośrodku dla uchodźców z Syrii w Domiz. Zespół z EE przygotował dla tamtejszych dzieciaków fantastyczne propozycje eksperymentów: Jak zrobić bańki mydlane o innym kształcie niż kula? W jakich sytuacjach tracimy smak? Co to jest ciecz nienewtonowska? to tylko niektóre z ich propozycji.
Proste zadania wykorzystujące łatwo dostępne materiały mają za zadanie wzbudzić w odbiorcach zainteresowanie naukami ścisłymi. Przesłaliśmy je już nauczycielom z ośrodka i czekamy na wieści jak zostały przyjęte przez dzieci. 

Wszelkie formy zainteresowania nauką i pobudzanie rozwoju w warunkach obozu jest na wagę złota. Tylko 10% małych uchodźców przebywających w Domiz może korzystać ze szkoły. Dla reszty jest to wielka przerwa edukacyjna, która będzie miała wpływ na losy całego pokolenia.
fot. Tomek Stranc

Obecnie w ośrodku przebywa około 45 000 uchodźców w tym około 20 000 dzieci. Bardzo mały procent może korzystać ze szkoły. Mieszkają w bardzo skromnych namiotach, do tego dochodzi niepewność jutra i wspomnienia z ogarniętej wojną ojczyzny. Mimo wszystko dzieciaki są otwarte i chętne do działania, prawdopodobnie dzięki miłości, którą otaczają je rodziny. Byliśmy pod olbrzymim wrażeniem tego jak pełni spokoju i mądrości byli ludzie napotkani w ośrodku.
Trudna sytuacja w Syrii nie zaczęła się wczoraj. Od 1963 roku obowiązywał tam stan wyjątkowy, (tłumaczony prowadzeniem wojny z Izraelem) który skutecznie zawieszał swobody obywatelskie zawarte w konstytucji i pozwalał na notorycznie łamane praw człowieka. Na porządku dziennym były aresztowania i represje w stosunku do opozycjonistów. W związku z tym utworzył się monopartyjny system polityczny. Stopniowo dochodziło do pogorszenia się warunków życia we wszelkich aspektach. Rosło to co rosnąć nie powinno: bezrobocie, przestępczość a brakowało tego czego potrzeba do dobrze funkcjonującego państwa: respektowania wolnego handlu, funkcjonowania pomocy społecznej.

Kiedy w Tunezji 1 stycznia 2011 doszło do Jaśminowej Rewolucji, przezorny rząd Syrii zablokował dostęp do stron internetowych takich jak Facebook, Wikipedia oraz YouTube. Zmiany w innych krajach arabskich (udane rewolucje w Tunezji, Egipcie oraz wojna domowa w Libii) zasiały jednak ziarno i 26 stycznia 2011, młody człowiek Hasan Ali Akleh w mieście Al-Hasaka dokonał aktu samospalenia. Inspiracją dla jego czynu było samospalenie się Tunezyjczyka Mohameda Bouziziego, który 17 grudnia 2010 podpalił się w proteście przeciwko brakowi perspektyw na poprawę swojej sytuacji życiowej. Tragiczna śmierć Bouziziego było początkiem powstań ludowych w krajach arabskich. Z kolei śmierć Hasana Ali Akleha zapoczątkowała lawinę demonstracji w Syrii. Trzymając rękę na pulsie, prezydent Asad 31 stycznia 2011 obiecał przeprowadzenie reform państwa. Mimo tej deklaracji doszło do fali (krwawo tłumionych) protestów a 15 marca 2011 wybuchło powstanie. Zaczęły się zmiany: 29 marca 2011 panujący rząd podał się do dymisji. Premiera Muhammada Nadżim al-Utrima zastąpił Adel Safar. 21 kwietnia 2011 zniesiono stan wyjątkowy w kraju obowiązujący od 1963. Cztery dni później do pacyfikacji powstania zaczęto wykorzystywać armię (co tłumaczono walką z ruchem islamistycznym). Wojsko zaatakowało Darę, Damaszek, Hims, a także Banijas, Hamę oraz Dżisr asz-Szughur a później Dajr az-Zaur i Latakii. Toczono także operacje przy granicy z Turcją i z Irakiem. W pewnym momencie siedmiu zbuntowanych oficerów armii narodowej powołało Wolną Armię Syrii (WAS), w której zrzeszali się dezerterujący żołnierze z armii Baszara al-Asada. Był to faktyczny początek zbrojnego ruchu oporu w Syrii i dezercji z wojska narodowego, co w dalszych fazach konfliktu było zjawiskiem powszechnym. Prawdziwa eskalacja walk w Syrii nastąpiła w drugiej połowie czerwca 2012 po zawieszeniu misji ONZ. W wielu regionach kraju toczono regularne walki partyzanckie. Do głosu dochodzili terroryści, którzy przeprowadzali zamachy bombowe. Średnia liczba ofiar zaczęła przekraczać 100 osób na dzień. Na dzień dzisiejszy konflikt wewnętrzny w Syrii, który trwa od dwóch lat pochłonął już ok. 70 tys. ofiar.
Przerażeni sytuacją w ojczyźnie obywatele zaczęli masowo uciekać z kraju, przede wszystkim do krajów sąsiednich: Jordanii, Libanu, Iraku i Turcji . Szacuje się iż obecnie uchodźców jest milion, ale (jeśli konflikt będzie się nadal zaostrzać i uchodźców będzie przybywać w dotychczasowym tempie) do końca roku może być ich dwu- albo i trzykrotnie więcej. UNICEF ogłosił, że wśród ludzi, którzy zbiegli z Syrii jest ponad 500 tysięcy dzieci. 


Więcej o sytuacji w Syrii:

sobota, 11 maja 2013

Dziękujemy!!!

Z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy wsparli nasz projekt Uśmiech dla Dzieci z Kurdystanu. Dzięki Wam mogliśmy przeprowadzić warsztaty w ośrodku dla uchodźców z Syrii w Domiz. Bez Waszego udziału nie byłoby tych wszystkich wzruszeń, uśmiechów i pięknych prac. Powstaje album z rysunków zebranych podczas zajęć, który niebawem trafi do Waszych rąk. 


Póki co wielkie, przeogromne, radosne SPAS dla:


Tomasza Kolinko,
Michała Dobrzańskiego,
Krzysztofa Marcińskiego,
Magdy Górak,
Małgorzaty Yavuz,
firmy Kebab King,
Aleksandry Korek,
Alji Maow,
Magdy Ptak,
Joanny Gajowniczek,
Dagmary Skubiszewskiej,
Maćka Hofmana,
Zuzanny Ligowskiej,
Marty Kamińskiej,
Angeliki Apanowicz,
Agnieszki Skórzewskiej,
Agnieszki Zielińskiej,
Owena Browna,
Agnieszki Szczepanik,
Krystyny Sobocinskiej,
Macieja Garstki,
Agnieszki Kondrackiej,
Hajara Mohamy,
Andrzeja Gołuba,
Andrzeja Mendela,
Karola Krzyczkowskiego,
Zbigniewa Bartoszewicza,
Ewy Mendel,
Marii Srzemiecznej,
Mariana Jaroszewskiego,
Magdy Kaczorowskiej,
Jarosława Siejkowskiego,
Joanny Bock,
Bartka Jędrzejewskiego,
Doroty Focht,
Marcina Świdowskiego,
Jolanty Wasilewskiej,
Pauliny Bąbik,
Krystyny Lauk,
Katarzyny Szarzec,
Agnieszki Kuleszy,
Marii Hofman,
Magdaleny Kalinowskiej,
Błażeja i Moniki Michalak,
Kamili Segień,
Anety Bujnowskiej,
Andrzeja Zygadło,
Piotra Glazera,
Antoniny Skup,
Anny Shagnilki,
Danuty Gandzel,
Karoliny Zielińskiej,
Dominiki Kontraktowicz,
Michała Osienkiewicza,
Anny Cichy,
Mariusza Jachimczuka


Akcję wsparło cegiełkami znacznie więcej osób a także rzeczowo Szkoły dla Pokoju i przedszkole Kolorowe Kredki. Wszystkim jesteśmy przeogromnie wdzięczni, każdy datek był na wagę złota. Niestety zgodnie z tym co założyliśmy na samym początku i o czym była mowa na stronie, imienne podziękowania na blogu otrzymały tylko te osoby, które dokonały wpłaty od 100 zł. Nie mniej wszystkim darczyńcom należą się serdeczne podziękowania. 
Mam nadzieję, że uda mi się tego dokonać osobiście ponieważ szykuję pokaz slajdów z projektu. Szczegóły wkrótce 




piątek, 10 maja 2013

Dszeni suno- marzenia Romów z Sorok

Swieta, 39 lat
Marzę o tym aby wszyscy ludzie poznali łaskę Pana. Aby uwierzyli. Ciężko się żyje bez wiary a nam Cyganom ogólnie nie jest łatwo, więc to podwójny ciężar, kiedy ktoś nie wierzy. Dlatego staram się nawracać moich braci, opowiadać im o dziele Jezusa, przekazywać dobrą nowinę. Oni często nie chcą mnie słuchać. Mówią żebym sobie poszła, że nudzę, że się wywyższam. A ja to przecież robię z troski i miłości. Jak ktoś pozna Jezusa to czuje takie ciepło na sercu, taką słodycz... Do Cyganów czasem bardziej przemawia muzyka niż słowa, więc śpiewam psalmy. Kobiety chcą mnie słuchać, nawracają się, zostają moimi przyjaciółkami ale do duszy mężczyzn, zwłaszcza Cyganów wiedzie bardziej kręta droga. O czym jeszcze mogę marzyć? Aby się wszyscy szanowali, aby chcieli sobie pomagać. U nas jest taki problem, że każdy na drugiego patrzy zawistnym okiem. Zamiast się pomodlić to jeszcze urok żuci. Ostatnio miałam kłopot z nerkami bo sąsiadka, dobrze wiem która -taka jeszcze z Rosji- rzuciła urok. Myśmy nie dawno przyjechali, kazali się nam wynosić bo mamy obywatelstwo mołdawskie. Tam żyło się dużo lepiej, wszystko było- praca, pieniądze a tutaj nawet pieca nie mamy. Dopiero mój mąż go buduje. Nigdy tego jeszcze nie robił. Musimy spać pod kilkoma pierzynami. No ale co zrobić? Widocznie tego chciał dla mojej rodziny Pan. Cierpienie jest moim jedynym bogactwem. Ja sobie urodzenia jako Cyganka ani takiego losu sama nie wybierałam.

Denis, 18 lat



Chciałbym sam być sobie szefem. Lubię się spotykać z kumplami, biesiadować, żartować, pomagać rodzicom. Być blisko z bliskimi- to jest sens mojego życia. Co jeszcze mogę powiedzieć? Najważniejsza sprawa dla mężczyzny to znaleźć dobrą żonę. Dobrze wiem jak ona będzie wyglądać- długie włosy (nigdy nie wyszłaby na ulicę z taką fryzurą jak mają chłopcy), zielone oczy. Spokojna tak jak wszystkie dziewuszki ale jak się wkurzy to może sama uderzyć. No ale mnie się będzie oczywiście słuchać. A jak nie będzie to ją będę bił, żeby znała swoje miejsce. Żona ma być dla męża, robić wszystko w domu. Ale ogólnie to jestem spokojnym, zrównoważonym człowiekiem. Na prawdę trzeba mnie rozzłościć abym musiał użyć siły. Jak bym zobaczył gejów na ulicy, to też bym im nie odpuścił. Lesbijkom bym wytłumaczył, przekonywał a gejów to bym może nawet zabił. Nie może tak być, żeby dawali zły przykład dzieciom, zawstydzali kobiety. Ktoś musi dbać o porządek i to mogę być ewentualnie ja. 


Graff, 23 lata

Marzenie to taki żółty motyl, można się na niego zagapić i zapomnieć o świecie. Wolę żyć tym co mam. A mam synka- takiego małego Graffa. Ma  dwa lata i bardzo chciałbym go wykształcić.  Ja nie umiem pisać ani czytać. Mimo to udało mi się dużo osiągnąć, wybudowałem sobie piękny dom, utrzymuję synka, żonę i chorą teściową. Na narkotykach tego na pewno nie zdobyłem, tylko sprytem, rozwagą i smykałką do handlu. Żeby dobrze sprzedać, nie dać się oszukać, żeby nawet zakombinować trzeba być po części psychologiem, po części filozofem a trochę matematykiem. U swoich mam poważanie, umiem ubrać w słowa to co innym do głowy nawet nie przychodzi. Ale jak patrzą na mnie Mołdawianie  Ukraińcy, Rosjanie? Cygan to nie nacja, Cygan to diagnoza. Ale to, że mają mnie za złodzieja wynika też z tego, że się nie podpiszę. Chciałbym dla małego Graffa takiego umysłu jak ja mam ale większych możliwości, dostępu do nauki. Ja się aż garnąłem do liter i cyfr, zwłaszcza do cyfr ale nie było nikogo kto by wierzył, że to ma sens. Bardzo wierzę w edukację- dzięki niej nasze dzieci będą miały wybór a nie tylko: bazar albo bazar. No ewentualnie muzyka. I dla mnie nie ma tu różnicy chłopak czy dziewczynka.  Jak będziemy mieć jeszcze dziewczynkę, a pewnie będziemy mieć bo moja żona ma dopiero 19 lat to też ją poślę do szkoły i też bym chciał aby odziedziczyła rozum po mnie. Bo kobieta musi być dwa razy taka mądra jak mężczyzna.

Munia, 59 lat


Niech Bóg da aby zakończyła się budowa mojego domu i aby dzieci chciały w nim, ze mną mieszkać. Syn jest teraz w Rosji, córka wyszła za niedobrego mężczyznę.  Przez to mamy mało kontaktu. Nie takiego chciałam życia dla moich dzieci. Zobacz, zobacz projekt- wszystko tu jest. Będzie pięknie przeszklone, złota wanna, może takie lwy jak tutaj... Syn przed wyjazdem wszystko opracował. Ja bym tam miała jak caryca Katarzyna, przynajmniej na starość. Bo całe życie była bieda, więc choć przed śmiercią się tak poczuć to dla mnie bardzo ważne. Każdy tu zbiera, oszczędza na czym się da aby na starość mieszkać tak jak zawsze chciał.  Wielu to się udaje. Niektórzy po rodzicach odziedziczyli i teraz się mają jak wielkie pany ale jak to nie Twoje ręce zdziałały to nie ma o czym mówić. Nie brakuje też i takich, którzy próbowali a teraz domy stoją puste, niewykończone bo już nie mają pieniędzy na dalszy remont albo ich ta budowa zabiła. Albo tłoczą się w jednym pokoju bo nie stać ich na opłacenie ogrzewania na cały, wielki pałac.

Babaj, 39 lat

Chciałbym zarobić dużo pieniędzy. Tutaj to trudne ale mam głowę do handlowania. Wszystko sprzedam! Raz jednej babci sprzedałem tiul a ona mi dała 200 lei, i mówi: Masz na dzieci. No 200 lei mi dała, ale potem mi zabrali...
Mam czworo dzieci. Marta to jest piękna, mądra, w Kazachstanie u mojej siostry pracuje. Opiekuje się dzieckiem. Pieniądze przysyła. Ją to ja bardzo kocham. Dobre dziecko, dobra córka. Szkoda, że jej nie poznałaś. Greta ma osiem lat. Jej to ja nienawidzę! Nieposłuszna jest, nie chce pomagać. Denis... Ma 18 lat. Cały dzień by tylko przy piecu spał, nic nie robi, leni się, z kolegami na noce przepada a potem śpi w dzień. Germana najmłodszego (ma dwa tygodnie) kocham! Czuję pod kocykiem to małe serduszko i wiem, że on mnie będzie utrzymywał na emeryturze. Tylko Germana kocham! A no i jeszcze Martę.  Człowiek musi pracować, dawać coś z siebie bo inaczej do niczego nie dojdzie. 


Nikolaj, 58 lat

Moim marzeniem jest jeździć po świecie, wszędzie być i o tym opowiadać. I żeby Ci co słuchają zazdrościli. Najchętniej to bym się dalej zabrał z wami. Zabierzcie mnie w waszą podróż to spełnicie marzenie. 
Jestem jednym z najbogatszych Romów. Wszystko Wam zapewnię, we wszystkim pomogę.








Kostja, 26 lat
A co ty złota rybka jesteś? Nie ma co gadać o marzeniach, to szatan dał je ludziom. Cygan jest szczęśliwy jak za dużo nie myśli i dziękuje za to co ma: piękny dom, pracę, dużą rodzinę, pracowitą żonę, kompanów do biesiady, smaczną wódkę. A jak zacznie marzyć to jakiś taki lęk na człowieka spada. Ja tak mam. Nie dobrze mi za dużo rozmyślać bo potem spać nie mogę... Mam taki jeden sen; tu przy sklepie w nim jestem, ale sam i się nagle zjawia taki czarny. Tzn. ja go tak kątem oka widzę i chcę uciekać ale nie mogę, stoję w miejscu... A on podchodzi coraz bliżej i bliżej. Tak mi serce wali ale nie mogę się ruszyć. I dziwne, że nikogo nie ma. Przecież tu w dzień zawsze ktoś jest. Aż w końcu ten czarny podchodzi i mówi- "Czego się starego ojca boisz?" . A mój ojciec umarł jak mi było 8 lat i właśnie kiedyś marzyłem żeby mieć ojca jak inni, bo u nas tylko ojczym i dziadek byli. A bili strasznie, zwłaszcza dziadek. Więc ten mój ojciec to w snach przychodzi ale czemu taki zmieniony? Nie rozumiem. Zawsze po takiej nocy, jak mnie najdzie budzę się mokry ze strachu. Wolę nie marzyć. Bo normalnie to ja się niczego nie boję. 

Weszo 56 lat

Ja bym chciał mieć tylu kompanów i przyjaciół żeby wszyscy po mojej śmierci płakali. Jak jesteś lubiany to ci wszystko w życiu idzie łatwiej. Nigdy nie będziesz biedny bo zawsze ktoś się z tobą podzieli, jak trafisz do więzienia to będą za tobą świadczyć, jak zachorujesz będą się opiekować. I też na co dzień i bez biedy, przyjemniej żyć jak masz do kogo otworzyć usta. My jesteśmy takim stadnym narodem, lubimy być razem- dobra kiełbasa, pogrzeb, dobra nowina i zła nowina- wszystko jest pretekstem żeby się spotkać. I nie gadamy tylko jak baby ale i pośpiewamy, ktoś akordeon wyciągnie  Nasz baron dobrze gra. Nawet tańce czasem są. Cygańskiej muzyki słucha cały świat a to dlatego, że ona powstała z cygańskiej duszy- trochę smutku, trochę radości. Czego więcej w mojej duszy?  Radości bo dobrze żyję z innymi ludźmi.

środa, 1 maja 2013

Hece na Pradze!

Mili! 
Właśnie zakończyłam warsztaty w Kurdystanie i już mi trochę tęskno za wycinaniem, tańczeniem Czikuczaki i robieniem teatrzyków z rolek po papierze toaletowym... Zatem czas zorganizować jakieś hece na Pradze, z dziatkami z Polski! Plan jest prosty- wszystko to co oferuje ulica: kreda, piniata, zabawy z płachtą i kino na przeźroczach z rzutnika. To tak na rozgrzewkę a jak się zbierze fajna ekipa to możemy z czasem zacząć robić bardziej kreatywne rzeczy: fotografię otworkową, happeningi, cyrk, teatr,orkiestrę... A może nakręcimy film? Na pewno coś fajnego się urodzi. Napiszę też do różnych organizacji, które już tam działają by wykorzystać nasz wspólny potencjał. Tylko się zbierzmy i zacznijmy:)
Jak powszechnie wiadomo, dzieciaki z Pragi to sama słodycz:



Spotykamy się 2 czerwca o 11.00 na
Stalowej 1 pod bistrem Stalowa.
Stamtąd ruszymy w podwórka robić warsztaty z praskimi łobuziakami:)
Mój telefon 783631420

Mile widziana kreda, kartki, spinacze do bielizny (coby zrobić wystawę prac), krepina, kleje itp.

A tak wyglądały praskie hece, które zrobiliśmy trzy lata temu:













Więcej zdjęć TU