Hima, 25 lat
Araz, 23 lata
Kemrak, 31 lat
Chciałbym się wzbogacić na papierosach. Tutaj w obozie je sprzedaję na takim małym stoisku. Marzę, że kiedyś będę miał cały sklep albo pójdę do fabryki. Trzeba coś robić jak ma się żonę i dziecko. To też trochę zabijanie ludzi ale wolę tak niż w armii. Tam bym trafił jakbym nie przyjechał do Iraku.
Rosel, 26 lat
Faradżi, 42 lata
Pytasz o marzenia- a czy znasz receptę jak żyć w namiocie? Ja się chyba nigdy nie przyzwyczaję. W najczarniejszych koszmarach nie sądziłam, że będę żyła w takich warunkach. No ale nie jestem sama. Mam trójkę dzieci i od sześciu lat jestem żoną. Tutaj udało się nam założyć mały sklepik- batoniki, oranżada, kapusta... Ktoś mógłby powiedzieć, że to wielkie szczęście. Mnie to jednak nie cieszy bo nie ma tu sióstr, mamy, brata, ciotek. Nie potrafię żyć bez ich wsparcia. Mąż był szefem supermarketu w Syrii. Wyjechaliśmy kiedy chcieli go wziąć do wojska. On ma dopiero 25 lat i jest nam bardzo potrzebny. Poza tym, to było bardzo, bardzo ciężkie życie. Ciągle odgłos puszczanych bomb. Syn zaczął się moczyć w nocy, nie chciał mnie puścić do toalety. Dlatego mąż zdecydował o wyjeździe do Iraku. Tutaj jest spokojniej, bezpiecznie. Ale gdyby to ode mnie zależało i gdybym nie miała dzieci, to bym wróciła natychmiast. Chciałabym dotknąć ścian w moim domu. Hahaha, to żadne marzenie bo tego domu już nie ma.
Wszyscy powiedzą ci to samo wrócić do Syrii. Nie mam już snów ani marzeń ani nawet takich pragnień, że podoba mi się kobieta albo coś bym zjadł. Ja bym tylko chciał tam wrócić i sobie spokojnie żyć. Wszystko co robię to dla moich dzieci. One są najważniejsze - trzy dziewczynki i chłopiec. Czasem się zastanawiam czy z taką tęsknotą da się wychować dzieci na porządnych ludzi. I po co w ogóle więcej dzieci? Żeby się musiały bać, szwendać po świecie? Żeby nigdzie nie miały kąta? Próbowałem tu znaleźć jakąś pracę ale co słyszę? "Jak ci źle to wracaj do Syrii". Niby wszyscy jesteśmy Kurdami ale tutaj w Iraku ludzie są inni i nie traktują nas jak swoich. Jesteśmy jak jacyś ubodzy bracia a powinniśmy być po prostu jak bracia. Więc nie narzekam, no bo komu? W obozie wszyscy przeżywamy to samo, ci z Iraku nie chcą nas słuchać a rodziny, która została nie chcę martwić. Kiedy dzwonimy mówię "Jest dobrze! Mamy murowany dom i świetne warunki". A dzieci tego słuchają i też już nie wiedzą w co wierzyć.
Chciałbym się wzbogacić na papierosach. Tutaj w obozie je sprzedaję na takim małym stoisku. Marzę, że kiedyś będę miał cały sklep albo pójdę do fabryki. Trzeba coś robić jak ma się żonę i dziecko. To też trochę zabijanie ludzi ale wolę tak niż w armii. Tam bym trafił jakbym nie przyjechał do Iraku.
Rosel, 26 lat
Ja już nie mam marzeń ale mam sny. Śni mi się wolny Kurdystan w Syrii, taki jak tu w Iraku. I takie bardzo proste rzeczy są w tych snach- że pieczemy z dziećmi ich ulubione ciastka, że idziemy na spacer, że je odprowadzam do szkoły. Tutaj jak się tak wejdzie to może się wydawać, że nawet nie jest tak bardzo źle- bo teraz świeci słońce i jest zielona trawa dookoła. Ja mam nadzieję, że tak to zapamiętają moje dzieci. Że zapomną jak się bały skorpionów, że się namiot zawalał w nocy, nie mówiąc już o bombach i tej całej szarpaninie związanej z przeprawą tutaj. Ja jestem taką osobą, że wszędzie widzę jasne strony i staram się uśmiechać nawet przez łzy. Powiedziałam dzieciom, że pobyt tu to takie wakacje. A jak poroniłam ich brata, tzn. umarł przy porodzie bo w tym chaosie nie mogliśmy znaleźć lekarza, było brudno a mnie to kosztowało masę nerwów... To im wytłumaczyłam, że on się teraz przeniósł do Allacha i jest mu bardzo dobrze. I, że my go musimy pożegnać ale już tam na niego czekają wujek Murat, babcia od strony taty i te wszystkie inne dzieci, które umarły w tej wojnie. Przepraszam, że ja tak trochę płaczę. Mi naprawdę nie jest smutno. Zaraz się uśmiechnę.
Faradżi, 42 lata
Chciałbym mieć większą rodzinę. W Syrii pracowałem jako nauczyciel matematyki a tutaj jeszcze nie udało mi się znaleźć żadnego zajęcia. Myślę aby tu robić jakieś lekcje bo do szkoły bardzo niewiele dzieci się załapało a taka przerwa w nauce to wielka strata w życiu. Mam ośmioro dzieci ale chciałbym jeszcze więcej. Każde kocham jednakowo: Elind, Aziz, Ara, Sipan, Rożek, Loran, Sirwan i najmłodsza Gamze. Póki żyję włos im z głowy nie spadnie. Rodzina to jest podstawa. Ludzie teraz mówią, że głupotą jest rodzić jak jest wojna ale moim zdaniem to głupotą jest takie gadanie. Nie znają historii? Naród kurdyjski nigdy nie był wolny. Zawsze nas prześladowali, zwalczali a my mamy swoją dumę i siłę. Bo mamy dzieci! U nas nie ma tak, że dziecko trafia do przytułku jak w Europie. U was dzieci żyją na ulicy, rodziny się rozpadają albo kobiety nie mogą mieć dzieci bo za późno się zdecydowały. W Kurdystanie to nie do pomyślenia! Dziećmi zawsze się zajmą jacyś bliżsi czy dalsi krewni a rodziny są pełne i kobiety płodne bo rodzina jest najważniejsza! Zapytaj dzieciaków, kobiet, mężczyzn, staruszków. Wszyscy marzą o dużej rodzinie. Skąd ja to wszystko wiem o Europie? A spójrz na siebie- zaawansowana ciąża i zamiast myśleć o dziecku i mężu to tu łazisz i zadajesz pytania. Ale bardzo dobrze, niech się tam u was dowiedzą co myślimy i czujemy. I jak bardzo kochamy naszych bliskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz