Pamiętam, kiedy pierwszy raz usłyszałam o Kurdach. Miałam sześć lat i oglądałam z tatą wielki album o tańcach z różnych krajów. Równolegle przeglądaliśmy atlas świata i szukaliśmy:
- O, to japońskie Butoh. Japończycy mieszkają tu. Patrz na te Greczynki w kółku! Grecja jest tu. A to Kurdowie... No Kurdowie to w sumie nie mają swojego państwa.
Nie powiedział nic więcej, a ja zostałam z poczuciem dotknięcia jakiejś tajemnicy. "Jak to nie mają swojego państwa? To gdzie oni są?"- rozmyślałam, wpatrując się w ziemię, na której w rządku stali mężczyźni w pumpiastych spodniach i barwnie ubrane kobiety.
***
Kilkanaście lat później umówiłam się z moim ówczesnym absztyfikantem w księgarnio-kawiarni. Przyszłam trochę wcześniej i w moje ręce trafiły "Konflikty współczesnego świata". O narodach bez państwa, o terenach nie uznanych przez resztę świata za osobne państwo, itd. było tam sporo. Cała randka poszła nie tak, bo mój miły koniecznie chciał mnie trzymać za dłoń, która mi była potrzebna do kartkowania i coś mówił o oczach - a one wówczas wolałyby się zająć czytaniem.
***
Absztyfikant poszedł w swoją stronę, a ja na studia. Ostatecznie wybrałam nie antropologię czy stosunki międzynarodowe, tylko psychologię. Ludzie z autyzmem i upośledzeniem umysłowym są w moim odczuciu trochę jak spychany na margines naród bez państwa. Trochę jak jakieś fascynujące plemię.
Nie oznacza to, że patrzę na przedstawicieli mniejszości przez pryzmat zaburzeń. Wręcz przeciwnie. Podziwiam siłę i upór, które są niezbędne, by zachować swoją kulturę. Ciekawi mnie jak sytuacja polityczna wpływa na ich funkcjonowanie. Czy fakt, że do 1991 roku w Turcji oficjalnie karano za używanie kurdyjskiego, miał znaczenie dla ich poczucia własnej wartości? Jak się czuje Czeczen z tym, że ma w paszporcie napisane Rosjanin?
Trochę obsesyjnie staram się poznać ich kulturę od kuchni, od muzyki, osobiście. No i oczywiście czytam i oglądam. O książkach dotyczących Cyganów pisałam TU , o filmach o nich TU, a dziś trochę tego i tego, na temat innych mniejszości:
Kurdowie
"Czas pijanych koni" Bahman Ghobadi
Mamy tu niespokojny irański Kurdystan, ośnieżone krajobrazy i historię osieroconego rodzeństwa. Najsłynniejszy kurdyjski reżyser nakręcił paradokument, o którym wielu znanych mi Kurdów mówi, że "każdy powinien to zobaczyć, by nas zrozumieć", "To losy nas wszystkich w 80 minut".
Akcja przedstawia się tak: Piątka małoletnich Kurdów stara się przetrwać po śmierci rodziców. Najstarszy Ayoub
rzuca szkołę. Musi zdobyć pieniądze na utrzymanie rodziny i operację dla młodszego, upośledzonego brata. Rozpoczyna upokarzającą pracę przemytnika. Szmugluje na koniu towary przez iracko-irańską granicę. Wiąże się to z ogromnym
niebezpieczeństwem - warunki przeprawy są ciężkie, góry zaminowane a irańscy
żołnierze urządzają zasadzki. Konie Ayouba i innych przemytników pojone są alkoholem, by łatwiej
mogły znieść podróż.
"Gdyby żółwie mogły latać" Bahman Ghobadi
Jest to pierwszy film wyprodukowany w Iraku po upadku reżimu Saddama Husajna. Opowiada o potwornym konflikcie, ale bez scen walki i bomb. Wojnę widać głównie w zachowaniach ludzi, na których odcisnęła swoje piętno. Głównymi bohaterami jest grupa dzieciaków, które zamieszkują ośrodek dla uchodźców na turecko-irackim pograniczu. Stany właśnie wypowiedziały Irakowi wojnę, Kurdowie czekają na wyzwolenie. Mężczyzn praktycznie nie ma. Kobiety i starcy zdają się być pogrążeni w apatii. Najprężniej działają dzieciaki i z narażeniem życia oczyszczają tereny - Amerykanie płacą za każdą
rozbrojoną minę przeciwpiechotną. Przewodzi im trzynastoletni
Satellite. Wszyscy go poważają, bo zna kilka słów po angielsku i tylko on w okolicy umie montować anteny satelitarne. Dzięki nim z amerykańskich stacji można się
dowiedzieć, jak przebiega wojna. Pozycja Satellite'a zostaje
zagrożona, kiedy do wioski przybywa tajemnicza trójka: piękna Agrin,
jej bezręki brat Hengov i niewidomy Riga, którym rodzeństwo się opiekuje.
- Parsowie
Parsowie to potomkowie grupy Persów wyznających zaratustrianizm, która w VIII wieku uciekła przed muzułmańskim prześladowaniem z Persji do Indii. Obecnie zamieszkują głównie Bombaj. Do tej pory wyznają jedną z najstarszych religii monoteistycznych. Zaratusztrianizm był religią państwową w istniejącym na terenie współczesnego Iranu i Iraku imperium Sasanidów. Po podboju ich terenów przez Arabów, większość wyznawców przeszła na Islam. Najliczniejszą grupę współczesnych zaratusztrian stanowią właśnie Parsowie.
Muzułmanie nazywają zaratusztrian czcicielami ognia, chrześcijanie i żydzi praktycznie o nich zapomnieli, a tymczasem istnieją poważne przesłanki do twierdzenia, że takie podstawowe zasady tych religii jak Sąd Ostateczny, wędrówka duszy po śmierci do piekła lub nieba, wiara w istnienie diabła i nadejście mesjasza powstały pod silnym oddziaływaniem zaratusztrianizmu.
Realia Indii w zetknięciu z zaratusztrianizmem sprawiły, że powstała odrębna kultura Parsów.
No cóż, na dziś tyle o nich, ale może jeszcze w ramach ciekawostek wspomnę, że najbardziej znanym Parsem był Freddie Mercury.
Społeczność Parsów od środka przedstawia Rohinton Mistry w książce "Sprawy rodzinne"
Zaglądamy do domu parskiej rodziny żyjącej w Bombaju. Do domu, a raczej do sypialni, bo to w niej wyląduje po kontuzji nogi patriarcha rodu, chory na Parkinsona Nariman. Jego żona nie żyje, stosunki z dziećmi od zawsze były napięte. Staruszkiem jednak ktoś musi się zająć, a to dopiero początek problemów...
Dla tych, co mają ochotę na coś pogodniejszego polecam "Małego Zizou" Sooni Taraporevala.
Xerxes Kodaji ma dziesięć lat, uwielbia piłkarza Zinedine'a Zidane'a i bacznie przygląda się konfliktowi, który toczą: liberalny redaktor gazety Parsów oraz jego brat - protestujący przeciwko mieszanym małżeństwom i głoszący czystość rasową fundamentalista.
Nie jest to sztampowa bollywoodzka produkcja. Nie ma tu typowych dla indyjskiego kina tańców i śpiewów. Mimo, że fabuła wcale nie rysuje się różowo (główny bohater jest półsierotą, problemy, których jest świadkiem są poważne), to jest to naprawdę przyjemny i zabawny komediodramat. O lekki ton pewnie łatwiej, niż w przypadku Kurdów. Parsowie, na tle innych
mniejszości, nie mieli specjalnie tragicznych dziejów (mam na myśli czas
już po opuszczeniu Persji). Oczywiście mają problemy, teraz
głównie z zachowaniem swojej tożsamości, ale nie byli w Indiach
prześladowani. Być może wpływ na to miał fakt, że okazali się być bardzo
przedsiębiorczy. Obecnie są jedną z najbardziej szanowanych i zamożnych
grup w Indiach. Parsem był m.in. J.R.D. Tata, założyciel jednej z
największych firm świata – holdingu TATA.
Znacznie trudniej przedstawia się sytuacja innej ciekawej grupy , jaką są...
- Podróżnicy Irlandzcy (choć i oni jakoś sobie radzą)
Słyszeliście o nich? Zamieszkują głównie Irlandię, Wielką Brytanię oraz Stany Zjednoczone. Co ciekawe wciąż starają się wieść wędrowny styl życia. Istnieje
wiele konceptów na temat ich pochodzenia. Najpopularniejszy głosi, że wywodzą się od Celtów.
Według ich własnej legendy zostali skazani na tułaczkę za pomoc w
budowie krzyża, na którym umarł Jezus. Inna teoria głosi, że są
potomkami Irlandczyków, którzy zostali bez dachu nad głową przez
kampanię wojskową Olivera Cromwella, lub, że w połowie 1800 roku osiem
irlandzkich rodzin oddzielnie wyemigrowało do Anglii i Stanów
Zjednoczonych, po czym nie mogąc znaleźć sobie nigdzie miejsca,
zaczęli wędrówkę.
Ich kultura i historia są bardzo ciekawe. Mają własny język zwany shelta i zwyczaje. Trudno jednak cokolwiek znaleźć na ich temat, najczęściej myleni są z Romami. Co nieco dowiedzieć możemy się z serialu "Moje wielkie cygańskie wesele". To, że zostali nazwani Cyganami nie jest błędem, bo pod tą nazwą rozumie się właśnie wszystkie nomadyczne grupy, również o rodowodzie europejskim (nie mylić z Romami, którzy pochodzą z Indii).