W życiu jak w kuchni - ważne są proporcje. Tak by znaleźć czas na relacje, pasję, zdrowie, pracę... Co tam komu jeszcze potrzeba do szczęścia.
U mnie składnik praca przeważa w tej życiowej zupie. To był pracowity rok.
U mnie składnik praca przeważa w tej życiowej zupie. To był pracowity rok.
12 miesięcy temu przygotowywałam się do wyjazdu w góry. Ciekawe to były przygotowania. Zamiast ćwiczyć kondycję - prawie zamieszkałam w BUWie. Nauczyłam się na wyrywki programu nauczania. Nie kupiłam butów trekkingowych tylko atlas świata do kolorowania i składniki do eksperymentów chemicznych. Wszystko dlatego, że przez kolejne miesiące byłam wraz z Inką Brzuzan odpowiedzialna za edukację cudownej dziatwy z FARFURNIA.
I było pięknie:
Niestety musieliśmy wrócić już w styczniu.
Ze smutnych, osobistych powodów. Trzeba było nam ułożyć sobie życie trochę na nowo. Zamieszkaliśmy w domu, który wybudował przed wojną mój pradziadek i stworzyliśmy tam z przyjaciółmi mini komunę. Roszito wrócił do swojego ukochanego waldorfskiego przedszkola. Dunia nauczyła się skakać, tańczyć jak mistrzyni country i wydawać odgłosy takie jak piesek, kotek, krowa, ptaszek.
Ekipa CzujCzuja też nie próżnowała. Wspólnie stworzyliśmy (pozwólcie, że wymienię z pracoholiczną lubością):
Ze smutnych, osobistych powodów. Trzeba było nam ułożyć sobie życie trochę na nowo. Zamieszkaliśmy w domu, który wybudował przed wojną mój pradziadek i stworzyliśmy tam z przyjaciółmi mini komunę. Roszito wrócił do swojego ukochanego waldorfskiego przedszkola. Dunia nauczyła się skakać, tańczyć jak mistrzyni country i wydawać odgłosy takie jak piesek, kotek, krowa, ptaszek.
Ekipa CzujCzuja też nie próżnowała. Wspólnie stworzyliśmy (pozwólcie, że wymienię z pracoholiczną lubością):
fot. Oliwia Rogalska
Międzypoglądowe spotkania Możemy się Nie Zgodzić organizowane ze stowarzyszeniem Między Innymi
Mnóstwo warsztatów i wykładów (w tym dla wojska hahaha),
I najmilsze - na wiosnę przyszłego roku wyjdzie moja książka dla dzieci, zilustrowana przez Weronikę Żurowską z przewspaniałym Wydawnictwo Tekturka. Będzie o wszystkim po trochu, z powyższych tematów. Na razie tajemnica ale ja nie umiem w tajemnice.
Bardzo, bardzo się cieszę - z książek i z tego, że mogę działać w obszarach dla mnie ważnych, z najbliższymi przy boku.
Ale też tli się we mnie niepokój:
"Nie zaniedbałam w tym dziatek?"
Trąca mnie ów głos w kark, niczym czujna psina nosem: "Czy jest rytm i spokój? Czy w tym galopie (nawet jeśli galopuję z nimi na barana) nie umyka mi jak rosną?".
Chowają się zdrowo. Są wspaniali. Staram się byśmy mieli dużo czasu na wspólne bycie. Jednak nie zawsze się udaje, bym była faktycznie obecna głową. I nie chodzi tylko o to czy im to nie szkodzi. Wszak mają super tatę, babcie. Moc bliskich ciotek i wujków. Nic im się nie stanie jak się troszkę pobawią sami, ze sobą. Ostatnio Roszek powiedział, "Idunia jest moim Piaskowym Wilkiem. Najmilszym towarzyszem".
To MI jest okrutnie szkoda czasu, w którym nie jestem w pełni uważna.
Już za rok Roszek pójdzie do szkoły (to dopiero przygoda!). Lada moment Dunia nauczy się mówić. Przestanie rozumieć mowę wiatru i ptaków. Znacie ten fragment z "Mary Popins"? :
"(...) - Nie myślę, żebym kiedykolwiek zrozumiał dorosłych. Oni wszyscy są głupi. Nawet Michaś i Janeczka są głupi!
- Acha - Zgodziła się Basia, w zamyśleniu ściągając z nóżek skarpetki i wciągając je z powrotem.
- Na przykład - mówił dalej Jaś - oni nie rozumieją nic z tego, co inni mówią. Nie dalej jak w zeszły poniedziałek słyszałem, jak Janeczka powiedziała, że chciałaby słyszeć jakim językiem mówi wiatr.
- Wiem o tym, przytaknęła Basia. - To zdumiewające! A Michaś upiera się - czy zauważyłeś? - że Szpak mówi ui - tuii. Nie ma pojęcia, że Szpak nic podobnego nie mówi i, że posługuje się dokładnie tym samym językiem co my. Oczywiście, nie można się spodziewać, żeby Tatuś czy Mamusia wiedzieli, chociaż są tacy mili, ale zdawałoby się, że Janeczka i Michaś powinni wiedzieć...
- Kiedyś wiedzieli - wtrąciła Mary Poppins, składając koszulę nocną Janeczki.
- Co? - zawołali Jaś i Basia jednocześnie, bardzo zdziwieni. - Doprawdy? Myślisz, że rozumieli mowę Szpaka, wiatru i...
- I drzew, i promieni słońca, i gwiazd - oczywiście, że rozumieli... Kiedyś. - Wyjaśniła Mary.
- Ale... Ale jak to się stało, że wszystko zapomnieli? - spytał Jaś , marszcząc czółko i starając się to wszystko zrozumieć.
- Acha - zainteresował się Szpak, spoglądając na niego spod okruch biszkopcika z wszechwiedzącą miną. - Chciałbyś wiedzieć?
- Bo są już starsi - wyjaśniła Mary. - Basiu! Proszę natychmiast włożyć skarpetki!
- To bardzo głupi powód - oświadczył Jaś, patrząc na nią z powagą.
- Ale prawdziwy - odparła Mary , wciągając skarpetki na nóżki Basi.
- W takim razie Michaś i Janeczka są głupi. Wiem tylko, że ja nie zapomnę gdy będę starszy.
- Ani ja - wtórowała mu Basia, z zadowoleniem ssąc palec.
- Owszem zapomnicie! - oznajmiła Mary Poppins stanowczo.
(...)
Promienie słońca przesunęły się przez pokój, ciągnąc za sobą długi snop światła.
- Słuchaj, słuchaj, wiatr coś mówi - przechylając głowę na bok. - Czy na prawdę myślisz, że nie będziemy go słyszeć, kiedy będziemy starsi?
- Będziecie go słyszeć ale nie będziecie potrafili go zrozumieć. - odparła Mary Poppins.
Na to Basia zaczęła cichutko płakać. W oczach Jasia też ukazały się łzy.
- Na to nie ma żadnej rady. - powiedziała łagodnie Mary. - już tak musi być.
- Patrzcie ich! - szydził Szpak - Jeszcze się uduszą z płaczu! Szpak, nim wylęgnie się z jajka, ma więcej rozumu od was! A to dopiero!
Jaś i Basia szlochali teraz żałośnie w łóżeczkach, zanosząc się długim, urywanym płacze. Wtem do pokoju weszła pani Banks.
- Co się stało moje najdroższe? Ach, moje wy skarby, moje ptaszyny! Co się stało? Czemu one tak płaczą, Mary? Były spokojne przez cały dzień, nawet ich słychać nie było. Czy coś się stało?
- Tak, proszę pani... Nie proszę pani... Pewnie im się ząbki wyrzynają, proszę pani - powiedziała, umyślnie nie patrząc w stronę Szpaka.
- A, tak, rzeczywiście, to przez to - żywo podjęła pani Banks.
- Ja nie chcę ząbków, jeśli mam przez nie zapomnieć o tym, co lubię najbardziej! - wrzeszczał Jaś, rzucając się w łóżeczku.
- Ani ja! - łkała Basia.
- Moje biedactwa, moje okruszyny, wszystko będzie cacy, jak tylko te niegrzeczne ząbki się pokażą - uspokajała Mamusia, chodząc od jednego łożeczka do drugiego.
- Nic nie rozumiesz! - ryczał Jaś wściekły. - Ja nie chcę ząbków!
- Wcale nie będzie cacy, będzie be! - lamentowała Basia w poduszeczkę.
Nagle Jaś przestał płakać. Był przecież bardzo dobrze ułożony i bardzo kochał swoją Mamusię. Przecież nie była to jej wina, biedaczki, że zawsze mówiła nie to co trzeba. Było to po prostu dlatego, że - tak sobie myślał - nic nie rozumiała. Więc na dowód tego, że jej przebacza, obrócił się na wznak i z trudem wstrzymując łzy ujął swoją stopę w obie ręce i włożył ją do buzi."
Nie jest to post o tym, że rezygnuję z CzujCzuja. Całej naszej familii ten projekt dużo daje. Porostu chcę być mniej online. CzujCzuj to dużo działania w realu: teatrzyki, budowa placów zabaw, warsztaty, spotkania. Jednak aby do nich doszło (zazwyczaj) trzeba jeszcze mnóóóstwa czasu poświęconego na koordynację. SPA w Ogrodzie trwało w sumie trzy dni (i jakoś tam dalej się toczy) ale by do niego doszło, ponad cztery miesiące wymieniałam maile (po pracy zawodowej i jak dziatki zasnęły). Na razie nie umiem inaczej. I nie chcę inaczej. Dzięki temu blogowi poznałam mnóstwo wspaniałych osób i otworzyło się wiele ciekawych drzwi.
Ale w sierpniu zrobię sobie przerwę od Internetowego świata. Żeby popracować nad byciem TU i TERAZ.
Przesyłamy Was trzy uśmiechy na schyłek lipca i do zobaczenia we wrześniu!
Bardzo, bardzo się cieszę - z książek i z tego, że mogę działać w obszarach dla mnie ważnych, z najbliższymi przy boku.
Ale też tli się we mnie niepokój:
"Nie zaniedbałam w tym dziatek?"
Trąca mnie ów głos w kark, niczym czujna psina nosem: "Czy jest rytm i spokój? Czy w tym galopie (nawet jeśli galopuję z nimi na barana) nie umyka mi jak rosną?".
Chowają się zdrowo. Są wspaniali. Staram się byśmy mieli dużo czasu na wspólne bycie. Jednak nie zawsze się udaje, bym była faktycznie obecna głową. I nie chodzi tylko o to czy im to nie szkodzi. Wszak mają super tatę, babcie. Moc bliskich ciotek i wujków. Nic im się nie stanie jak się troszkę pobawią sami, ze sobą. Ostatnio Roszek powiedział, "Idunia jest moim Piaskowym Wilkiem. Najmilszym towarzyszem".
To MI jest okrutnie szkoda czasu, w którym nie jestem w pełni uważna.
Już za rok Roszek pójdzie do szkoły (to dopiero przygoda!). Lada moment Dunia nauczy się mówić. Przestanie rozumieć mowę wiatru i ptaków. Znacie ten fragment z "Mary Popins"? :
"(...) - Nie myślę, żebym kiedykolwiek zrozumiał dorosłych. Oni wszyscy są głupi. Nawet Michaś i Janeczka są głupi!
- Acha - Zgodziła się Basia, w zamyśleniu ściągając z nóżek skarpetki i wciągając je z powrotem.
- Na przykład - mówił dalej Jaś - oni nie rozumieją nic z tego, co inni mówią. Nie dalej jak w zeszły poniedziałek słyszałem, jak Janeczka powiedziała, że chciałaby słyszeć jakim językiem mówi wiatr.
- Wiem o tym, przytaknęła Basia. - To zdumiewające! A Michaś upiera się - czy zauważyłeś? - że Szpak mówi ui - tuii. Nie ma pojęcia, że Szpak nic podobnego nie mówi i, że posługuje się dokładnie tym samym językiem co my. Oczywiście, nie można się spodziewać, żeby Tatuś czy Mamusia wiedzieli, chociaż są tacy mili, ale zdawałoby się, że Janeczka i Michaś powinni wiedzieć...
- Kiedyś wiedzieli - wtrąciła Mary Poppins, składając koszulę nocną Janeczki.
- Co? - zawołali Jaś i Basia jednocześnie, bardzo zdziwieni. - Doprawdy? Myślisz, że rozumieli mowę Szpaka, wiatru i...
- I drzew, i promieni słońca, i gwiazd - oczywiście, że rozumieli... Kiedyś. - Wyjaśniła Mary.
- Ale... Ale jak to się stało, że wszystko zapomnieli? - spytał Jaś , marszcząc czółko i starając się to wszystko zrozumieć.
- Acha - zainteresował się Szpak, spoglądając na niego spod okruch biszkopcika z wszechwiedzącą miną. - Chciałbyś wiedzieć?
- Bo są już starsi - wyjaśniła Mary. - Basiu! Proszę natychmiast włożyć skarpetki!
- To bardzo głupi powód - oświadczył Jaś, patrząc na nią z powagą.
- Ale prawdziwy - odparła Mary , wciągając skarpetki na nóżki Basi.
- W takim razie Michaś i Janeczka są głupi. Wiem tylko, że ja nie zapomnę gdy będę starszy.
- Ani ja - wtórowała mu Basia, z zadowoleniem ssąc palec.
- Owszem zapomnicie! - oznajmiła Mary Poppins stanowczo.
(...)
Promienie słońca przesunęły się przez pokój, ciągnąc za sobą długi snop światła.
- Słuchaj, słuchaj, wiatr coś mówi - przechylając głowę na bok. - Czy na prawdę myślisz, że nie będziemy go słyszeć, kiedy będziemy starsi?
- Będziecie go słyszeć ale nie będziecie potrafili go zrozumieć. - odparła Mary Poppins.
Na to Basia zaczęła cichutko płakać. W oczach Jasia też ukazały się łzy.
- Na to nie ma żadnej rady. - powiedziała łagodnie Mary. - już tak musi być.
- Patrzcie ich! - szydził Szpak - Jeszcze się uduszą z płaczu! Szpak, nim wylęgnie się z jajka, ma więcej rozumu od was! A to dopiero!
Jaś i Basia szlochali teraz żałośnie w łóżeczkach, zanosząc się długim, urywanym płacze. Wtem do pokoju weszła pani Banks.
- Co się stało moje najdroższe? Ach, moje wy skarby, moje ptaszyny! Co się stało? Czemu one tak płaczą, Mary? Były spokojne przez cały dzień, nawet ich słychać nie było. Czy coś się stało?
- Tak, proszę pani... Nie proszę pani... Pewnie im się ząbki wyrzynają, proszę pani - powiedziała, umyślnie nie patrząc w stronę Szpaka.
- A, tak, rzeczywiście, to przez to - żywo podjęła pani Banks.
- Ja nie chcę ząbków, jeśli mam przez nie zapomnieć o tym, co lubię najbardziej! - wrzeszczał Jaś, rzucając się w łóżeczku.
- Ani ja! - łkała Basia.
- Moje biedactwa, moje okruszyny, wszystko będzie cacy, jak tylko te niegrzeczne ząbki się pokażą - uspokajała Mamusia, chodząc od jednego łożeczka do drugiego.
- Nic nie rozumiesz! - ryczał Jaś wściekły. - Ja nie chcę ząbków!
- Wcale nie będzie cacy, będzie be! - lamentowała Basia w poduszeczkę.
Nagle Jaś przestał płakać. Był przecież bardzo dobrze ułożony i bardzo kochał swoją Mamusię. Przecież nie była to jej wina, biedaczki, że zawsze mówiła nie to co trzeba. Było to po prostu dlatego, że - tak sobie myślał - nic nie rozumiała. Więc na dowód tego, że jej przebacza, obrócił się na wznak i z trudem wstrzymując łzy ujął swoją stopę w obie ręce i włożył ją do buzi."
Nie jest to post o tym, że rezygnuję z CzujCzuja. Całej naszej familii ten projekt dużo daje. Porostu chcę być mniej online. CzujCzuj to dużo działania w realu: teatrzyki, budowa placów zabaw, warsztaty, spotkania. Jednak aby do nich doszło (zazwyczaj) trzeba jeszcze mnóóóstwa czasu poświęconego na koordynację. SPA w Ogrodzie trwało w sumie trzy dni (i jakoś tam dalej się toczy) ale by do niego doszło, ponad cztery miesiące wymieniałam maile (po pracy zawodowej i jak dziatki zasnęły). Na razie nie umiem inaczej. I nie chcę inaczej. Dzięki temu blogowi poznałam mnóstwo wspaniałych osób i otworzyło się wiele ciekawych drzwi.
Ale w sierpniu zrobię sobie przerwę od Internetowego świata. Żeby popracować nad byciem TU i TERAZ.
Napisałam ten tekst w poniedziałek a we wtorek niespodzianka - dowiedziałam się, że wraz Agnieszką i Zofką z CzujCzujowej ekipy jesteśmy nominowane w ciekawym konkursie na projekty prokobiece. Do wygrania jest 10 000 (które chętnie bym poświęciła na SPA Latające, które docierałoby do domów mam, które są unieruchomione w domu ze względu na chorobę dziecka). Ino głosować w tym konkursie trzeba. A ja mam zamysł by nie wchodzić w Internety... Pomożecie? TUTAJ można oddawać głosiwa - nawet codziennie ;)
Przesyłamy Was trzy uśmiechy na schyłek lipca i do zobaczenia we wrześniu!