Nie śpię po nocach bo trzymam kredens. I myślę o Globalnym Ociepleniu.
Dzięki Szczytowi Klimatycznemu temat Zmian Klimatycznych jakoś tam się ostatnio, odrobinkę przemycił do mediów.
Teza wielu artykułów sprowadza się do: "Jest źle a będzie gorzej, sami sobieśmy ten los zgotowali i trzeba się obudzić.". No i fajnie, wszystko prawda. Tyle tylko, że taki zlepek emocji: wina, bezradność, lek przed nieuchronną tragedią pozostawia poczucie straszliwej bezradności.
Lęk przed zmianami klmatu w Szwecji jest już uznany za osobną jednostkę chorobową (no, zaburzenie).
Zdjęcie biednego, wychudzonego misia sprawia, że chętnie zmienilibyśmy temat.
I teraz :
Co wrażliwsi będą wyrywać znajomym plastikowe słomki i wpadną w depresję. Albo w poczucie wyższości nad tępą masą. Mało skuteczne kierunki do zmieniania świata.
Wielu poczuje irytację i będzie temat wypierać ( ja tam bym bardzo chciała aby "eksperci" TVP info mieli rację!). Bo tak jest łatwiej. To trochę jak gdy bardzo powoli zwala się na nas wielki kredens, kiedy po kostki stoimy w betonie (częsta sytuacja więc podałam ją jako metaforę).
Albo z nieuleczalną chorobą.
Podobnie było z "falą uchodźców". Ci, którym ten kredens (hahaha, ależ ja jestem zabawna z tą metaforą) już się przybliżył do czoła, postanowili zmienić miejsce. Wtedy w nas odezwały się demony. Bałam się wtedy (nie uchodźców tylko nienawiści) straszliwie. Aby sobie jakoś radzić i wybić się z poczucia bezradności, wyszukiwałam fajnych inicjatyw, aktów solidarności i tp. Część jest TUTAJ i TUTAJ i TUTAJ
W kwestii globalnego ocieplenia ciężej o pocieszenie. Mało optymistycznego się dzieje (no dobra kolejne kraje odchodzą od plastiku, poza tym kocham wszystkich - i radykałów, i laików z grup Zero Waste). Przede wszystkim NIE o to chodzi by się pocieszać.
Szukam realnych kroków, którymi mogę jakoś realniej obniżyć CO2. Z zapartym tchem obserwowałam budowanie Soltracka przez ludzi, u których obecnie pracuję w FARFURNII.
Podobnie było z "falą uchodźców". Ci, którym ten kredens (hahaha, ależ ja jestem zabawna z tą metaforą) już się przybliżył do czoła, postanowili zmienić miejsce. Wtedy w nas odezwały się demony. Bałam się wtedy (nie uchodźców tylko nienawiści) straszliwie. Aby sobie jakoś radzić i wybić się z poczucia bezradności, wyszukiwałam fajnych inicjatyw, aktów solidarności i tp. Część jest TUTAJ i TUTAJ i TUTAJ
W kwestii globalnego ocieplenia ciężej o pocieszenie. Mało optymistycznego się dzieje (no dobra kolejne kraje odchodzą od plastiku, poza tym kocham wszystkich - i radykałów, i laików z grup Zero Waste). Przede wszystkim NIE o to chodzi by się pocieszać.
Szukam realnych kroków, którymi mogę jakoś realniej obniżyć CO2. Z zapartym tchem obserwowałam budowanie Soltracka przez ludzi, u których obecnie pracuję w FARFURNII.
Cel jest taki aby stworzyć agroturystykę, która będzie miała znikomą emisję dwutlenku węgla. Zbożny cel, piękny cel. Ale droga przez mękę (wysadzaną złotem i rubinami). Totalnie nie są w tym wspierani przez państwo (ani w ogóle przez nikogo). Pięknie by było gdyby istniał jakiś wspólny fundusz, w którym możnaby wspierać w zbieraniu na soltracki spółdzielnie mieszkaniowe. Albo indywidualnych ludzi, którzy się na to zdecydują. No i proszę - dwie cudne dziewuszki z Tuszetii ("na pokładzie są Polki!") starają się o fundusze na soltracka do swojego hostelu.
Już uzbierały całą kwotę (bo i urządzenie chcą małe, na skąpe potrzeby). Nie mniej dziewuszki polecam uwadze. I idźmy tą drogą! <3 b="">
A tu jeszcze bardzo fajna dziewczyna z garstką oczywistych acz konkretnych wniosków:3>
A tu jeszcze bardzo fajna dziewczyna z garstką oczywistych acz konkretnych wniosków:3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz