czwartek, 13 kwietnia 2017

Kilka głupotek z Portugalii i Andaluzji

1. Najlepsze luksusy są za darmo (bo daje je los albo przyroda)!



Gdzieś pod Granadą, na terenach, które przypominają inną planetę -sucha ziemia i tylko drzewka oliwne - hippisi wykopali gorące źródła. Wiedzą o nich nieliczni. Alternatywne ziomki przybywają busikami i biwakują w okolicy. Cyganki kąpią się z całymi rodzinami i piorą w wodzie swoje kolorowe spódnice. Dresiki podjeżdżają czasem w nocy i włączają światła z samochodów na full, aby sobie popatrzeć na nagie hipiski. Nie ma śmieci, nie ma nikogo kto by pobierał kasę za wstęp. Hippisi nie mają zmysłu do interesów. Jak dla mnie to cały świat mógłby go nie mieć.
 
2.  To co ważne.
Pierwszy dzień w Andaluzji:
- Wiesz mamo, są tylko dwie rzeczy, których na prawdę muszę się nauczyć.
- Jakie?
- Zjeżdżać po poręczy i tańczyć flamenc
o.
 
 

3. Dziadek
Senior rodziny, której pomagamy w Portugalii, ma na imię Mario i coś koło 80 lat. Non stop na jego twarzy gości mina dziecka, które po raz pierwszy spróbowało śliwek w czekoladzie i posiada energii więcej niż ja i Grzesiek razem wzięci. Chodzi na ryby, gotuje, majsterkuje, przyrządza z Roszkiem mikstury z błota i liści albo robi dowcipy swojej żonie. Pani Amaryja jest znacznie bardziej słaba i schorowana - powoli traci wzrok. Do wybryków męża podchodzi dość pobłażliwie. Pewnego dnia wracam z ogrodu i widzę, że siedzą na werandzie - Mario robi żonie masaż karku.
- Czy mogę wam zrobić zdjęcie? Chciałabym przesłać mamie aby zobaczyła z jakimi ludźmi mieszkam.
- Dla mnie szkoda filmu
- stwierdza Mario - ale moja żona jest bardzo piękna! - pani Amaya pokazuje mi na migi, że jej mąż jest niespełna rozumu. On w ogóle się tym nie przejmuje i kończy:
- Mogłabyś jej zrobić zdjęcie i mi dać, bo bardzo tęsknię za moją Dulcyneą jak idę na ryby.

4. Myślałam, że portugalski to taki troszkę inny hiszpański
Ale nie. Tak w języku Amalii Rodrigues brzmi wstęp do spektaklu o Królowej Śniegu:
"KeRIdusz Emigusz! DEJszej my kontAR um KOntu de Rejnja da NEwy. SiniOR AnDERsen szkreWEŁ esa SZTOrja a MUJtu TĘpu i aGOra nosz WAmusz a kontAR i pyrformAR. SENtej sy conforTAwel i SZKUtej."

5. Mim 


Nie Neptun, nie Arlekin, nie srebrny człowiek... W Andaluzji można wrzucić pieniążek samemu Chrystusowi.

6. Supermarket
Znowu w temacie luksusów, tu zasilamy się na śniadanie :
 

7. U Polonii
Jesteśmy na kolacji u przecudownej portugalskiej Polonii. Roszek bawi się z córeczką gospodarzy, w jakieś księżniczki czy coś. Nagle podchodzi do mnie w koronie na głowie i mówi:
- Byłam biedna ale teraz jestem bogatsza. I jestem królową.
- Ojej jak to się stało?
- Kulna, po prostu się stało. Dosyć już mam tych pytań!

****
Muszę przestać czytać przy Rochu wiadomości, bo mnie podsłuchuje i zaczyna mieć złe nawyki.


8. Inne światy
W Andaluzji narodziła mi się taka myśl, że... Aż wstyd mi się do tego przyznać bo nigdy nawet nie rozważałam emigracji. "W Polsce jest tyle do zrobienia. W Polsce są korzenie." Beztrosko zostawiałam serce po kawałeczku w różnych częściach świata - przede wszystkim w Kurdystanie. Troszkę w Mongolii. Na Kaukazie. Ale było oczywistą oczywistością, że moje miejsce jest nad Wisłą. A tu nagle klops. Nie wiem czy przez słońce ostre i jasne jak sok z cytryny. Czy przez piękną muzykę tutejszych Cyganów. A może otwartość mieszkańców na różne sposoby na życie... Pomyślałam sobie ie raz i nie dwa, że mogłabym tu zostać. Nie zostanę. "W Polsce jest tyle do zrobienia. W Polsce są korzenie."  Ale będę wracać by odkrywać inne światy, których jest tu na pęczki. Czają się za każdym winklem. I wcale nie chodzi o egzotykę, tylko autentyczne wpadanie do innej czasoprzestrzeni. Ech, nieprzyzwoicie dobrze nam tu było.






9. Kim być?
Czekamy w kolejce do samolotu. Roch ma na głowie ulubiony zestaw czyli chustę w kwiaty i koronę.
Jakaś kobieta wpatruje się w niego i się zachwyca:
- Ale stylówa, no ja nie mogę. Cudny jesteś. Jak się nazywasz?
Mój synek ją trochę ignoruję, więc dopowiadam:
- Roszek! Nazywa się Roszek.
- Niee!!!
- to już usłyszał i protestuje - Ja nie jestem Roszek!
- No tak, ale bawi się, że jest Elzą. - tłumaczę dość niepewnie. Fakt, że Roch lubi się bawić w królową, często budzi dziwne reakcje.
- Och, jak dobrze to rozumiem! - uspokaja mnie babeczka - Mój czteroletni Rudolf uważa, że jest chomikiem. Trzeba go głaskać, karmić marchewką i ciągle chodzi na czworaka. Nawet kupienie prawdziwego chomika nie pomogło. Całkiem go zignorował. Za to my się na niego gapimy, jak biega na swojej bieżni przez całą noc. Bycie Elzą jest spoko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz