czwartek, 13 października 2016

7 razy lato w Warszawie

1. Elly
Któregos dnia w Bajkobusie wśród rozmaitych dzieci była Elly. Miała 5 lat i ciemne jak heban włosy po tacie z Tanzanii. Jej babcia opowiedziała mi historię wnuczki. "Elly mieszkała z rodzicami na Saskiej Kępie. John jest księgowym, córka po afrykanistyce, domek, zdrowe dziecko... Czego chcieć więcej? Nic tylko się cieszyć szczęściem. Ostatnio jednak zrobiło się bardzo niebezpiecznie dla osób o ciemniejszej skórze: groźby od sąsiadów, gonienie z nożem. Córka już dość miała wystawania w oknie i niepokoju czy mąż wróci żywy z pracy. W ciągu dwóch tygodni zapakowali życie w walizkę i wyjechali do Glasgow. Chcą się tam jakoś urządzić i ściągnąć Elly. A mi się serce kraja, że moi najbliżsi będą daleko ode mnie". 

2. Włodek
 Projektujemy magiczny ogród z dzieciakami na Pradze. Nagle Wiktoria mówi:
- Tak, tak domek na drzewie jest bardzo ważny. Miał go nam postawić pan Włodek ale on umarł.
- A kto to był pan Włodek?
- On tutaj niedaleko mieszkał. Był bardzo miły i śmieszny. Naprawiał tu rożne rzeczy, zrobił nam kiedyś chuśtawkę i potrafił zrobić bez przerywania 10 fikołków na trzepaku. Podchodził do trzepaka i tak się na nim kręcił jak cyrkowiec...
- Wow, a ile on miał lat?
- Z 74.




3. Nastja
Nastja uciekła przed wojną z Ukrainy. Zabrała dzieci, męża, dokumenty i serwetki, które miała na ślubie. Aby przypominały jej o czasach kiedy czuła się bezpieczna. Słuchałam tej historii podczas Historii Kuchennych gdzie Nastka była jedną z prowadzących. Mamy dzieci w podobnym wieku, zaprzyjaźniłyśmy się.
- Wiesz tak bardzo bym chciała zabrać gdzieś rodzinę na wakacje, choćby na dwa dni ale to zupełnie niemożliwe... - zwierzyła mi się kiedyś. 
No to wymyśliłyśmy, że zrobimy indiańskie lato dla jej synków u mojej mamy, w wielkim ogrodzie pod Warszawą. Mąż wziął urlop w pracy. Pożyczyłyśmy śpiwory. Zaplanowałyśmy program - ogniska, las, podchody... W dniu kiedy mieliśmy rozbijać namioty dostaję telefon:
- Wykryli jakąś niejasność z naszymi papierami. Musimy jechać do urzędu. Wiesz, ostatnio zawsze jak o czymś marzę i zaczynam się cieszyć, to to nie wychodzi i są kłopoty.
Rozjaśnienie niejasności przeciągnęło się do tygodnia. Dzień w dzień musieli się stawiać w urzędzie.
A potem urlop w pracy się skończył. A potem Nastja troszkę bała się marzyć.

4.  Zofia
Z okazji urodzin zrobiłam dla przyjaciół piknik w parku. Wszyscy mnie znają (że lubię jeść, że  u nas gotuje Grześ bo ja to robię fatalnie i, że aktualnie Grześ leży chory) więc przynieśli tony pyszności. Raczymy się a obok naszej polanki krąży staruszka. Oczy ma jak niezapominajki, srebrne włosy, nieprawdopodobnie elegancka. Przygląda się z zaciekawieniem ale chyba wstydzi się podejść. Wzięłam talerz z tartą i do niej podeszłam.
- Jest mi niezmiernie miło... A co to jest? Tarta? Ja jeszcze nigdy nie jadłam tarty. Nie, nie nie, nie dołączę, przeszkadzałabym tylko.
Wróciła po 20-stu minutach z torcikiem wedlowskim. 
- To dla pani, bo zdaje się, że pani ma urodziny. A ja ma pani na imię? Ola? Oleńka... - złapała mnie pod łokieć - A ja mam na imię Zofia. Jak pani będzie miała córeczkę niech pani ją tak nazwie. Przynajmniej na drugie imię. 



5.  Clown
 Wracam późno do domu, Roszek już prawie śpi. Grześ:
- A Ty nie wiesz co się u nas działo! Roszek stwierdził, że widział Clowna o bardzo długich paznokciach u stóp. A te paznokcie przeszkadzały mu włożyć buty.
- Ojej, ale wymyślił! Ale bał się?
- Nie, bardzo mu współczuł.
- Mhm... No i co?
- No i wzięliśmy jakieś trampki, obcinacz do paznokci i pojechaliśmy szukać Clowna na mieście. Roszek uważa, że udało się nam znaleźć jego samochód.


6. Roch...
- Roszek chodź tutaj!
- Ja nie jestem Roszek tylko Kawałek Księżyca.



7.  CzujCzuj
Nazywanie międzynarodowego projektu CzujCzujem to był głupi pomysł. W Meksyku nazywali nas TrujTruj a pewnego ranka dostaliśmy takiego maila z Ukrainy:
" I would like to invite you with your ChuiChui performance to our family centre Riasne. Its in far and passive region of Lviv, we support poor families (...)"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz