niedziela, 8 marca 2015

Czego się boją meksykańskie dzieci?

Czego się boją meksykańskie dzieci?
Llorony. I laleczki Chucky. I siostry laleczki Chucky. I narzeczonej laleczki Chucky... A także włochatej ręki. Takie odpowiedzi padają najczęściej, kiedy po spektaklu o Bazyliszku pytamy dzieci o ich strachy.

Llorona to duch mitycznej kobiety, która nie może zaznać spokoju po tym, jak utopiła swoje dzieci. Laleczki nie będę przedstawiać, bo pewnie ją znacie. Podejrzewam jednak, że dowiedzieliście się o jej istnieniu nieco później, niż w przedszkolu. Fakt, że dzieciaki wymieniają upiorną Chucky (i jej familię), to być może symptom tego, jak w meksykańskiej kulturze ludzie radzą sobie ze strachem. Że - podobnie jak w przypadku śmierci - przyjmują go i oswajają na rozmaite sposoby: przez śmiech, komiksy o nekrofilskiej Babie Jadze czy familijne oglądanie horrorów.

A wiecie, czego się boją (co bardziej przesądni) rodzice?
Chupacabry. Jest to legendarne latynoamerykańskie zwierzę, które rzekomo żywi się niemowlakami.

Skąd to tworzenie sobie mitycznych strachów?
Potwory z bajek czy horrorów są o tyle bezpieczne, że zawsze możemy przerwać słuchanie opowieści (oglądanie). Taki "świadomie dozowany" strach działa trochę jak szczepionka. A w rzeczywistości nie brakuje powodów do lęku i niepokoju. Wiadomo, że wszystko zależy od domu, w którym się wychowujesz. Robiliśmy warsztaty i w wypasionym alternatywnym przedszkolu, w którym nad każdym dzieckiem się chucha i dmucha i w takim, w którym część maluchów była owocem kazirodczych związków. Bardzo dużo dzieciaków (zwłaszcza w biedniejszych stanach) pracuje. Widok kilkulatka pastującego buty czy wydającego numerki w szatni na plecaki w supermarkecie, nie jest tu niczym niezwykłym. Poza tym przemoc wprost wylewa się z mediów. No i jeszcze coś co może nie wpływa bezpośrednio na poziom lęku ale na pewno na poczucie własnej wartości. A mianowicie...



Kolor
Biały to tutaj to samo co ładny. „Lubię Roszka bo jest taki jasny”- padło w zabawie, podczas której trzeba było rzucić włóczką do wybranej osoby i powiedzieć jej coś miłego. Ciągle to pada. Słowo Indianie (dla mnie brzmiące równie neutralnie jak Słowianie) jest tu czymś obraźliwym i nie wypada go używać. W reklamach, telenowelach, bajkach – same blondynki i wysocy blondyni. Wystawiana przez nas legenda o Warsie i Sawie (on był człowiekiem a ona syreną ale mimo różnic się pokochali) jest zawsze pretekstem do rozmowy o tolerancji. Większość dzieciaków zachowuje poprawność polityczną ale praktycznie zawsze trafia się jakieś, które szczerze się dziwi, że kolor skóry nie jest przeszkodą w przyjaźni czy miłości.

Dobre
Ok, ale o każdej kulturze i o każdym kraju można napisać z różnych stron, prawda? Mieliśmy szczęście robić warsztaty w cudownym rodzinnym Domu Dziecka – Casie Hogar. Prowadzony przez protestancką rodzinę, profesjonalnie i z miłością, z wielkim domkiem na drzewie, obiadami przy wspólnym stole – jest jak wizytówka takich placówek. Państwo nie specjalnie przejmuje się tym miejscem, są też dyskryminowani ze względu na religię (Meksyk jest mocno katolicki) ale nie brakuje ludzi, którzy pomagają. I bardzo to widać po dzieciakach...

                                                               fot. Krzysztof Hanusiak

Co zrobić ze smutkiem?

… które z zaangażowaniem i radością uczestniczyły w naszych warsztatach. I zrobiły piękne kartki z instrukcją obsługi jak poradzić sobie ze smutkiem dla swoich rówieśników z Marzycielskiej Poczty, Misi z Daj Słowo Misi i naszych przyjaciół. Muszę teraz szybko znaleźć pocztę!


Kim tak naprawdę jest Pato de Oro?
I jeszcze na koniec jedna historia, która (moim zdaniem) mówi trochę o małych Meksykanach. Na zakończenie legendy o Złotej Kaczce (która najpierw obdarowała naiwnego Lutka, a potem kiedy - wbrew jej zaleceniom- podzielił się z weteranem wojennym, wszystko mu zabrała) zawsze pojawia się temat dzielenia, chciwości i tego co jest dla rożnych ludzi ważne. Na początku padało też (chyba trochę zbyt enigmatyczne) pytanie „kim tak naprawdę była Złota Kaczka”. „To proste”- odpowiedział chłopiec na warsztatach w Xalapie. "To
Enrique Peña Nieto.” Czyli prezydent Meksyku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz