Kiedy pierwszy raz jechałam się do Kurdystanu, mój przyjaciel Turek, za każdym razem, gdy o tym rozmawialiśmy, robił oczy spaniela, ciężko wzdychał i powtarzał: "Zrobisz jak chcesz Ola. Zrobisz jak chcesz...". Wszyscy spotkani po drodze ludzie, gdy słyszeli, że zmierzamy do Soroki zachowywali się podobnie- "Jedziecie do Soroki, do tego miasteczka cygańskich baronów...- krótka pauza, po czym zapadał wyrok: "Okradną was, zabiją i wezmą na żony".
W samej Soroce opinia o Romach się nie zmienia. Bo nieprawdą jest, że całe miasteczko jest cygańskie. Faktycznie na wzgórzu mają swoje getto, jest ich tu wyjątkowo dużo i mieszka tu cygański baron. Nie brakuje jednak w Soroce Mołdawian, Ukraińców i Rosjan, którzy jak jeden mąż przestrzegają przed "tą hołotą z góry". Mimo wszystko jedziemy na górę szukać noclegu. Najlepiej w którymś z tych pięknych pałacyków:
Rozmarzamy się ale nie zdążamy udać się na oględziny, ponieważ natychmiast otacza nas grupa mężczyzn, w bardzo różnym wieku- od 12 lat do 60 lat. Tłumaczę im jak bardzo uwielbiam ich kulturę, że pracowałam z Cyganami i Kurdami, na co reagują z entuzjazmem: "To przecież nasi!!! Kurdowie to tacy Cyganie z Azji!" (Nie po raz pierwszy spotykam się z tym, że Romowie deklarują sympatię a nawet poczucie bliskości z Kurdami. Są do nich też często porównywani przez Turków. Kurdowie, z którymi rozmawiałam, odżegnują się od tych podobieństw, natomiast sami utożsamiają się Żydami). Kiedy dla 12 latków robię pieski z balonów, entuzjazm sięga zenitu. Okazuje się ze wszyscy mają jakiego maleńkiego synka, córeczkę a najlepiej młodą żonę, która marzy o balonowym zwierzyńcu (dla 12-latków na szczęście też starcza). Wspólnie pozujemy do zdjęć, któryś z naszych nowych kumpli wyciąga nawet kolta do fotografii:
"Nie macie gdzie spać? No to zadzwonimy do barona!" Myślałam, że spotkanie takiej osobistości będzie trudniejsze, a tu wszyscy go znają. Po chwili podjeżdża ekskluzywny samochód z którego wyskakuje niski, łysiejący macho o dobrotliwym acz lekko perwersyjnym spojrzeniu. Wyobrażałam go sobie jako mądrego, srogiego starca o twarzy usianej siatką zmarszczek... O twarzy, z której można wyczytać kilkaset historii i zobaczyć w niej mapę wszystkich miejsc, które zjechał... A tu ten amant z telenoweli? Okazuje się, że to bratanek barona. Dobra nasza, moje egzaltowane wizje mogą jeszcze chwilę potrwać i co najlepsze nie rozwiewają się, gdy widzę nagranie na komórce z urodzin barona: jest na nich miły, brodaty staruszek przygrywający na akordeonie. Bratanek barona akordeonisty ma na imię Lalay. Zabiera nas do swojego wypasionego auta (jeśli istnieją Anioły Stróże, mój bidaczek niedługo padnie z wyczerpania), gdzie czeka już na nas upalony trawą Fiedia -w związku z czym milczący- i kolejny z bratanków barona, Cile. Wszyscy studiowali w swoim czasie prawo, udzielali się jako wolontariusze z romską dzieciarnią, uczyli ich obsługi komputerów. Teraz, mimo, że są od nas młodsi, każdy ma już żonę (Cile jest nawet po rozwodzie) i dzieci. Lalik jest właścicielem kasyna, Cile ma firmę, od Fiedi na nasze pytanie dostałyśmy rozmarzony uśmiech. Jedziemy na sorocką twierdzę, gdzie Mołdawianie walczyli z Turkami. Nasi przewodnicy kupują pizze a potem jemy ją w samochodzie słuchając fantastycznej cygańskiej muzyki z Hiszpanii. ''Załatwimy Wam warsztaty w szkole. I ustawimy spotkanie z człowiekiem który opowie cygańskie bajki. I kobietą, która was nauczy gotować po naszemu..." Jest naprawdę miło aż chłopaki nie zaczynają bąkać czegoś o wspólnej saunie. Chcę jakoś zmienić temat, więc pytam o zainteresowania; niestety hobby Lalaya to miłość z pięknymi kobietami ("żonie to nie przeszkadza, absolutnie")... Ale my nie mamy ochoty na saunę, więc ciężko wzdychają (jak wynika z tego tekstu, wiele osób w moim otoczeniu ciężko wzdycha) i rozpoczynają poszukiwanie lokum na nocleg dla dwóch niechętnych romansom podróżniczek. Mówimy, że nie muszą się fatygować ale przerywają nam z godnością: "Jak się już w coś wdepnęło to trzeba to ciągnąć dalej". Zawożą nas do hotelu, opłacają go, i po angielsku znikają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz