czwartek, 22 listopada 2012

Olaboga! nasza wielka romska przygoda

Kasia udała się do biblioteki, ja pojechałam do cygańskiego getta, "Na rychłą śmierć"- jak stwierdziła pani w marszrutce (pani wysiadła wcześniej). Poziom nieufności i wrogości wobec Romów jest tu zatrważający. Władze Soroki nie robią nic albo niewiele, albo bardzo nieskutecznie by te uprzedzenia zmienić. Nie twierdzę, że w opisywanej przeze mnie dzielnicy mieszkają same anioły ale myślę, że taki stan rzeczy krzywdzi wszystkich dobrych ludzi, których tam spotkałam (oraz dobrych których nie spotkałam a także złych, którzy stali się tym kim są ponieważ tuż po urodzeniu postawiono im na czole pieczątkę z napisem "bandyta").
Mogę jeszcze długo i namiętnie pisać peany o sprawiedliwości aż się wzruszę, ale chyba nie o to chodzi by sam są siebie wzruszać. Zamiast tego chciałabym Wam opowiedzieć kilka krótkich historii:

Historia 1

Idę ulicą, własnie wyszłam ze szkoły, w której jutro przeprowadzę warsztaty. Nagle patrzę, śliczna dziewczynka w chustce bawi się kamykami. Układa je przy murku w rządku, segreguje po wielkości. Jestem jak pies Pawłowa- widzę kogoś z kim chce porozmawiać, robię zwierze z balona, nawet jeśli jest to stulatek, kelnerka albo szef korporacji (z tym ostatnim stykam się najrzadziej). Po chwili pojawia się Romka w wieku mojej mamy, z córeczką równolatką kamyczkarki. Rozpływam się nad jej chustą, mówię że, pracowałam z Romami w Polsce i bardzo lubię tą kulturę (żeby nie narobiła rabanu, że jakaś ryża niewiasta zaczepia maluczkich). Jej córeczką skacze na mnie jak kangur, z całej siły przytula się (tak że prawie się nie wywracamy) i woła: "Ktoś nas lubi!!!" Powinno się nagrywać takie scenki i puszczać neonazistom w ramach terapii.


Historia 2

Gdy doszliśmy do wniosku, że wszyscy się lubimy, Swieta mama Lizy zaprasza mnie na herbatę. Akurat ta rodzina nie mieszka w jednym z podziwianych przeze mnie zameczków, tylko w skromnej chatce. Nie dawno przyjechali z Moskwy, nie zdążyli się jeszcze urządzić. Ich dom to maluteńka kuchnia w korytarzu i duża izba, w której jest jedno łóżko i sterta dywanów. ''Tylko się nie przestrasz, bo u nas właśnie jest remont'' ostrzegają.  I faktycznie w kacie pokoju Oleg, mąż Swiety stroi piec. Naszej rozmowie cały czas towarzyszy kapanie, to odsączana glina, której pełno teraz na podłodze. ''Powinna być jak śmietana. No a niestety nie jest''. Mimo braku dobrej gliny udało mu się już wznieść całkiem duży, bardzo ładny piec ''Umiesz stawiać piece? Ja tez nie. Ale to całkiem dobra zabawa. Codziennie człowiek się czegoś uczy...''. Oleg lubi sobie pofilozofować. Dziewczynki rzucają się na moja magiczną walizeczkę a Swieta co i raz je poucza, żeby odkładały wszystko na miejsce i nie psociły. Kiedy piję herbatę za herbata, gospodyni opowiada mi swoje życie, co i raz wtrącając coś o Bogu. Wreszcie wyciąga Biblię i prosi bym nagrała to co mi teraz zaśpiewa i pokazywała to wszystkim Cyganom, żeby i oni usłyszeli o Stworzycielu -tylko naszym nie pokazuj, bo tu to już Swietę wszyscy znają- wtrąca przytomnie Oleg. A oto i psalm w wykonaniu pani Swiety:


Przy kolejnych szklankach herbaty zwierzam się, że nie mam gdzie spać na co rodzinka reaguje z radością, każdy na swój sposób:

Oleg: ''Spij u nas, piec szybciej postawie'' (nie wiem gdzie jest związek ale było to miłe)

Swieta: ''No pewnie, żeby spij u nas. Jak gościa przyjmiesz to jakbyś samego Pana Jezusa przyjął do swojego domu, do swojego serca. Przecież ty mi jesteś jak rodzona córka...''

Greta i Liza: ''Taaaak! Jedziemy się bawić, zrobimy teatr cieni, taki jak opowiadałaś''


Historia 3 

Mam wiec gdzie spać, mam nowa życzliwa rodzinę, w której czuje się jak u siebie, teraz trzeba opowiedzieć o wszystkim Kasi. Chciałam tez zobaczyć bliżej pałacyki, puki nie będzie ciemno. Wyszłyśmy z Greta i Liza na ulice i prawie natychmiast otoczyła nas dzieciarnia. Dziewczynki koniecznie chciały odtańczyć Czikuczake, potem zaczęliśmy bawić się kalejdoskopami...Nagle podnosi się Zolguszka -chuda dziewuszka z ułamanym zębem - zrywa na równe nogi i pyta;-"Ola, Ty tu będziesz jeszcze chwile?"- po czym pędzi do domu. 
''Aha, pewnie poszła po kuzynki albo przyjaciółki.'' A ona wraca z zabawkami; magicznym pudełeczkiem, jeszcze fajniejszym od tego z walizki, którą mi ukradli na Ukrainie i świecącą piłeczką. 
-Wiesz Ola, to są moje ulubione zabawki. Ale ja myślę, że się bardziej opłaca, żeby się nimi bawiło więcej dzieci niż jedno.


Historia 4

Zolguszka zostaje moja przewodniczką.Czytaliście ''Słoneczko'' Marii Buyno-Arctowej? Jest to historia sierotki o złotym sercu, tak dobrej, że przebacza nawet zazdrosnej kuzynce, która ją podpaliła na stryszku. Zmieńmy nieco okoliczności kolor włosów, kulturę i mamy ożywione Słoneczko w postaci Zolguszki! Idziemy zaśmieconymi uliczkami, ja robię zdjęcia a moja nowa przyjaciółką na zmianę karmi mnie ciastami wyciągniętymi z kieszeni płaszcza,  przytula się i mówi ze bardzo mnie lubi oraz opowiada o mijanych obiektach; ''Ten dom nazywamy Titanik. A tutaj się powiesił wujek Gunia- Zolguszka robi gest i minę nie pozostawiające wiele dla wyobraźni -A tutaj strzeliła sobie w głowę ciocia Sara...''. Towarzyszy nam Marcel, maleńki jak na swoje 10 lat, chłopiec- cały czas 5 kroków za nami, z rekami w kieszeniach. Gdy się odwracam przesyła mi uśmiech pod tytułem; ''nie bójcie się dziewczyny, asekuruje was''. Strasznie dorosłe te romskie dzieci. Wreszcie dochodzimy do mocno zapuszczonego, mało ciekawego budynku; "O, a tu Oleczka uważaj, bo tu mieszkają te rogate...""A, mówisz o baranach beee?" (udawanie barana zazwyczaj rozbawia dzieciarnie do rozpuku, wiec i tu próbuję sprzedać moje stare grepsy)
"Ja ci dam mee, beee... O demony chodzi!!!! Raz mnie tu jeden przez kilka godzin gonił!"


Historia 5

Idziemy z Zolguszka mijając kolejne domy w ktorych ktoś stracił życie. Szaro, brudno, morze śmieci .. Nagle co ja widzę! Królowa! Maleńka, kolorowa jak motyl postać dostojnie kroczy poprzez chodniki. Zolguszka, która własnie tłumaczyła mi na czym polega różnica miedzy zatruciem gazem a od wybielacza, doskoczyła do postaci z dzikim piskiem: "Ciocia Lili!" Cygańska królowa nie jest mianowana królową, ma 22 lata, zespół Downa i cały czas gestykuluje, jakby jej dłonie tańczyły jakiś tajemniczy taniec. Rano, kiedy rozmawiałam ze Swietą a kontem oka obserwowałam bawiące się dziewczynki przemknęło mi przez głowę, że te dzieci są takie zdrowe. Że nigdy w życiu nie widziałam Roma z zespołem Downa... I że bardzo jestem ciekawa jak w tej kulturze traktuje się niepełnosprawnych. Wiele tradycyjnych kultur przydziela im bowiem jakieś miejsce, nie są spychani na margines i traktowani z troską. We wszystkich społecznościach w której występuje osoba Szamana, funkcje tą pełnią często osoby, które miały za sobą epizod choroby psychicznej (oczywiście nie każda choroba psychiczna oznacza, że chory ma zostać szamanem), zdeformowane ciało, odmienną konstrukcję psychiczną. Stosunek do bezbronnych, dużo mówi o kulturze, niestety póki co moja wiedza nie za bardzo pogłębiła się w tej kwestii, bo mam za sobą tylko to jednorazowe spotkanie. Kiedy ciocia Lili wydostała się z uścisków mojej przyjaciółki zaczęła ją niewyraźnie ale ze złością rugać, coś sobie tłumaczyły dłuższą chwile. Wreszcie ciocia uśmiechnęła się do mnie promiennie a Zolguszka powiedziała:
-Ona mówi, że będzie się za ciebie modlić. 
No cudownie, wszyscy napotkani na drodze księża, babcie ze Slobody Raszkowskiej (gdzie religijność sięga zenitu, ludzie zwykli się witać słowami "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus", połowa mężczyzn idzie do seminarium i nigdy nie wiesz, czy właśnie nie rozmawiasz z jakąś Skrytką -no chyba, żeby jej dzieci biegają po pokoju) i teraz jeszcze Ty moja piękna Lili. Mam solidne wsparcie

1 komentarz:

  1. Zdecydowanie czekam na wiecej! Pozdrawiam i zycze powodzeni:)

    Natalia

    OdpowiedzUsuń