czwartek, 1 listopada 2012

Lemon tree

Zbieram bajki i dziś mi przydarzyła się historia niczym z bajki. Poszłam na bardzo zapuszczony cmentarz żydowski. Nagle wyskoczył na mnie kozioł (!) i sfora psów. Nie należę do strachliwych ale były wyjątkowo agresywne, więc zaczęłam się rakiem wycofywać. Tak się wycofywałam aż zalazłam na jakąś górkę. Patrzę a to nie górka, tylko porośnięty trawą dach z kominem. Zeskoczyłam na dół a tu wychyla się staruszek. Zaczęłam się zachwycać domem (żeby jakoś ukryć zażenowanie, że własnie zeszłam z jego dachu), gdy z chatki wyłoniła się babcia i mówi: "to jeszcze nic. Pokażemy ci limonczyki". Weszłam do środka, a tam pachnie wyłącznie cytryną. Trudno żeby było inaczej, gdy pół izby zajmuje drzewo cytrynowe. Olbrzymie. Babcia narwała mi cytrynek i kazała pić do herbaty, "to będziesz bogata". Nie wyglądała na taką co trzyma dukaty pod łóżkiem, ale kto wie, może na ogrodnika jego czary nie działają?



Pani Tamara podzieliła się przepisem na Ciasteczka zwane "Studencka bieda":
Potrzebne będą:
100 g drożdży (czyli jedno opakowanie)
0,5 kg masła i 0,5 kg margaryny
konfitura (na pyszną cytrynową podaje przepis poniżej)
mąka(tyle coby się dobrze gniotło, na jednolitą masę) 
Wymieszaj wszystkie składniki i wstaw do lodówki lub w inne chłodne miejsce na dwie godziny. Następnie ciasto podziel na cztery części i rozwałkuj na okrągły plaski placuszek. Z każdego wytnij po osiem trójkątów. Na podstawę trójkąta nałóż łyżkę konfitur i zwiń do czubka. Koniecznie zaklej rogi, tak by nic nie wyciekło! Piecz w dobrze nagrzanym piekarniku około 15 minut. 

Myślę, ze ciasteczkom należy się miano naddniestrzańskich ponieważ podobne, w nieco zmodyfikowanej wersji bez drożdży, serwowała nam ciocia Natasza z Bender.

Do ciasteczek pani Tamara podaje powidła ze śliwek, sama woli bowiem swoje cytrynki pić z herbatą,  jeść pokrojone na talarki z cukrem i rozdawać gościom z dachu. Który wygląda tak:



Myślę, że doskonale pasowała by tu jednak cytrynowa konfitura, taka, jaką robi moja babcia:
Przygotuj:
6 cytryn 
1,2 kg cukru
1 laska cynamonu
400 ml wody
Cytryny umyj szczoteczką. Następnie zalej je wodą i gotuj około 20 min. Kiedy będą miękkie, odlej wodę a cytryny pokrój w cząstki. Warto usunąć pestki, chyba że lubisz robić psikusy. Kiedy już to zrobisz trzeba zalać je na kilka godzin zimną wodą. Do drugiego garnka nalej około litr wody, dodaj cukru, laski cynamonu (możesz tez dodać przekrojone laski wanilii lub gwiazdki anyżu) i gotuj, aż powstanie syrop. Gdy się zagotuje, wrzuć do środka cytryny (te które się ostatnio moczyły w wodzie) i gotuj 10 min. na pełnym ogniu, a następnie 2 godziny na małym. Garnek zestaw z ognia i daj Twojej konfiturze przez noc "odpocząć". Następnego dnia smaż konfiturę jeszcze przez 30 minut. Potem włóż do wyparzonych słoiczków. Koniecznie od razu zakręć.

Tylko, że na cytryny z własnego drzewka trzeba czekać kilka lat (pani Tamara jest cytrynowa babuleńką od 8 lat), a same cytryny dojrzewają aż 9 miesięcy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz