wtorek, 26 listopada 2019

Przygody w słoikach

Ostatnio bardziej zagnieździliśmy się w Polsce. Myśl o śladzie węglowym póki co hamuje nas przed dalekimi woyażami. Ale żadni z nas w tym cierpiętnicy. W Polsce dzieje się aż nadto jest do zrobienia. Kochamy rytm naszego przedszkola. No i przygody nie trzeba szukać daleko. Codziennie dzieje się coś ciekawego i pięknego. A czasem wcale nie pięknego ale ważnego. Wkładam te drobne chwile do słoiczków i wekuję. Mówię sobie, że otworzę jak przyjdą nudne czasy ale takich jeszcze chyba nigdy nie było.
Otworzę przed Wami kilka takich słoików, z dobrociami zebranymi w ostatnim roku po okolicy. Ciekawa jestem co Wy macie w swoich. 

Kiedy nie ma kredek - trzeba sobie radzić



Witamina K
R: Mamo, a czy patrzenie w księżyc daje nam jakąś witaminę?

***
Ałtajski nerwosol



Jest takie ałtajskie powiedzenie -„ gdy masz za dużo złości idź do wody, idź do nieba, idź do ognia”. Ałtajczycy budują jurty by być bliżej żywiołów. My co jakiś czas musimy zjeść obiad z ogniska i powiem Wam, ze ałtajska porada sprawdza się nad Wisła

***
Łyżeczki i durszlaki
Roszek, ledwo po przebudzeniu:
- A co ty na to mamo, abyśmy dzisiaj się poprzebierali za różne narzędzia kuchenne?

***
Trasy krótkie


Podróże na krótkich trasach (np. do Torunia) też kształcą i rozwijają (np. motorykę).

Nietinder

Poznałam dziś przypadkiem (na mieście i wśrodkach transportu):
- staruszkę o imieniu Marzanna (serio! Ojciec się uparł aby tak ją nazwać, mimo sprzeciwom całej wioski i proboszcza),

- babę, która wepchnęła Idzie całą tabliczkę czekolady w piąstkę a jak chciałam tężę tabliczkę wyjąć, zaczęła krzyczeć (baba. Ida zresztą też) na cały autobus, że jestem najgorszą matką na świecie (nie przedstawiałyśmy się sobie),

- gościa, którego podziwiam od lat czyli tatę Kosmitek Jo,
- byłego glinę, który jeździ na taxie by poczuć adrenalinę i uważa, że Uber to mafia
i
- dziewczynę, która wytatuowała sobie kilka dni temu na szyi portret swojego psa i nie wie czy to był dobry pomysł. Pies wabi się Psychotrop (serio! Nie wiem czy jakaś wieś protestowała).
Nie potrzeba Tindera do nawiązywania nowych znajomości. Wystarczą dzieci.



***
Środy


Odkąd prowadzimy projekt Niech Się Nie marnuje czuję jakby co środę (czyli dzień, kiedy bazary przekazują nam swoje uratowane dobra) była Wigilia 



- w domu jest mnóstwo ludzi, jedzenia, śmiechu i trochę wzruszenia.

***
Majowe zbiory

Majowe zbiory na miód. Zawsze rozkminiam czy już zbierać czy zostawić pszczółkom i zostaję z dmuchawcami. Ale czasem się uda.

***
Prowokacje
R: Pobawimy się w wojnę?
Ja (bezreflesyjnie): Jasne...
R (zbulwersowany): Ale ty wiesz, że to jest zabawa bez sensu! Ktoś tam wygra ale co z tego, jak wszyscy umarną!!!!



Tyle na raz świata, ze wszystkich stron świata


***
Elegancja 
Stoję z dziećmi na przystanku, obok dziewczyna w zjawiskowym płaszczu. Nie mogę się opanować, wiec piszczę:
- Jaki piękny! Gdzie kupiony?
Chwile rozmawiamy, pani wchodzi do autobusu, a Roszek nachyla się do mnie:
- Nie martw się, ze ty nie jesteś taka elegancka. Ty nosisz uśmiech. Uśmiech to bardzo ładny strój.

***
Dramat lewackiej samochwały. 

 Chwalić się, że jej książka jest czytana w TVP? 



***
Frykasy
Roszek wyciąga z kieszonki w dżinsach suszone jabłko.
Ja: skąd masz?
R. : Dostałem w przedszkolu i udawałem, ze zjadłem ale schowałem trochę dla Was. Bo możecie nie znać takich frykasów. Spróbuj skórki jest najlepsza.

***
Calineczka

Nasza rodzina powiększyła się pewnego dnia o nowego członka, tłusta gąsienice Calineczke znaleziona w sałacie.
R. - Ida! Nie ruszaj jej!!! Jeśli chcesz aby nas pokochała i mówiła nam wszystkie swoje tajemnice, to musi się do nas przyzwyczaić!

***
Poranek jak poranek


Wieczór jak wieczór


***
Potrzeby
Znalazłam w domu stare pudełko po pizzy. Bardzo z siebie dumna, że jestem taką kreatywną mamusią, wołam do Roszka:
- Patrz! Możemy z tego zrobić telewizor albo komputer!
- Mamooo… Na świecie nie jest potrzebny jakiś kolejny komputer czy telewizor. Wytnijmy z tego kartonu kwiaty.

***

Kino

Kino jest wszędzie ( jako rzekł Paweł Althamer, tako rzeczą moje dzieci)

***
Godność
Chodzę po domu i w ramach niedzielnej, porannej głupawki śpiewam sobie "Będę go zjadł" (tak, tak przezabawne). Nagle słyszę z salonu:
- Mamuniu kochana, czy mogłabyś śpiewać trochę godniej?

***
Sad

Przed wojna mój pradziadek zasadził sad. Dziś jego praprawnuki piją kompot z owoców, które wciąż zbieram z tamtych drzew. Dziękuję pradziadku!

***
Z wizytą u babci Danuty


A najciekawiej jest kiedy babcia Danuta tworzy portrety.

***
Grule
Ja: Zjedz jeszcze kartofle.
Ro: Ale one wyglądają jak ziemniaki. Za kartoflami przepadam a za ziemniakami to już nie za bardzo.

***
Sobota
Roszek: Wiesz jaki mam genialny pomysł na sobotę? Pójdziemy do lasu i zakradniemy się tam gdzie głupi ludzie pozakładali pułapki dla zwierząt. I uwolnimy te zwierzątka. A potem w domu zrobimy sztuczne zwierzątka. I jak ci zbóje przyjdą z olejem i nożami upiec na ogniu i je zjeść, to im nie będą smakowały. I uciekną z lasu. I nigdy tam nie wrócą zakładać pułapek.

***
Lodówka

Co zrobić kiedy nie wszyscy wolontariusze od rozwożenia warzyw dotarli a lodówka więcej nie pomieści? Co zrobić aby wrażliwe eko warzywka przetrwały do rana? Napisałam do Filipinki i mi tam doradzili, abym otworzyła okno na listopadowe chłody i wyłączyła ogrzewanie. Zatem przykryliśmy się trzema pierzynami i ubraliśmy wszystko co szafa dała. Nie odbierajcie mi dzieci po tym zwierzeniu - wszyscy mamy się zdrowo a dzieci bardzo rade bawiły się w jaskiniowców.

***
Idol
Orońsko, baaaardzo późno w nocy. Roszek obserwuje swojego idola rzeźbiarza Dzikiego przy pracy.

Ja (po odkryciu, że synka nie ma w łóżku): A ty nie chcesz iść spać?
Ro: Nie mogę, to jest takie ciekawe.


***
Czasem
A czasem wygrywamy wielkie konkursy i na śniadanie pijemy szampana Picollo.


A częściej nic nie wygrywamy i na śniadanie jest owsianka.

***

Loving Hut

"Mamo, daj to temu panu, bo pewnie tęskni za domem, to mu zrobiłem kawałek Chin w Polsce”. 

***
Joke
Siedzimy z J. w Łazienkach na ławeczce. Słońce muska nas po twarzach. Nagle widzimy, że po ścieżce pod górę wdrapuje się staruszka. Siwiuteńka, bezzębna, przygarbiona (potem z rozmowy wyszło, że ma - o ile dobrze zrozumiałam- 90 lat). Strasznie sapie i dźwiga jakąś wielką torbę. Przeraziliśmy się, że coś jej się stanie i zaproponowaliśmy pomoc - J. wziął torbę a ja panią pod rękę i drepczemy.
J. jak to J., ze swoim autyzmem zachowuje się czasem niestandardowo, więc wolałam uspokoić:
- Nie zabierzemy pani tej torby.
- A ja się nie boję. Zresztą w środku są same książki.
- Po co dźwiga pani tyle książek?
- Ach, bo ja się uwielbiam uczyć. I chodzę na uniwersytet.
- III Wieku?
- Tam to by mnie niczego nie nauczyli! Na romanistykę!!!
I opowiada o Czapskim, Napoleonie, jakiś idiomach. Nie wszystko rozumiałam bo strasznie sapała i co chwila dorzucała obcojęzyczne słowa.
Na pożegnanie powiedziała:
- Za fatygę powiem pani taki joke. Polska to jest największy kraj na świecie. Dlaczego? Bo mają ministrów w Wielkiej Brytanii, wojsko we Włoszech a naród na Syberii.


***
Portret

O J. zawsze mówię, że ma silne ręce, złote serce i autyzm. Z różnych powodów fajnie by było aby J. więcej tymi rękami robił (malował, lepił, wycinał) ale nie lubi tego strasznie, więc nie naciskam. Jakiś czas temu poszliśmy na wystawę malarstwa do Muzeum Narodowego. Spędziliśmy tam kilka godzin a na następnym spotkaniu J. zażyczył sobie byśmy zrobili plener malarski i wręczył mi ten portret (to ja!) mówiąc, że malował go całą noc. Jaki morał z tej historii:
- Nigdy nie jest za późno by odkryć pasję (J. ma 40 lat)
- Kontakt ze sztuką może zdziałać wiele dobrego 
- Nigdy nie wiesz kto Ci namaluje najwierniejszy portret.

***
Pytania

R: Babcia Ala była bardzo ładna?
Ja: Tak. I mądra. Była profesorem.

R: To żałuje ze jej nie zapytałem o kilka rzeczy. Np. Ile wazy wszechświat, bo o tym myślę od jakiegoś roku.


***
Aktorka Matka Karmiąca



***
A czasem wcale nie jest słodko


Przez kilka miesięcy mieszkała w moim mieszkanku pani uchodzczyni z Gabonu. Bardzo fajna babka z małym synkiem. Pewnego dnia (na długo po wyprowadzce E.) podszedł do mnie nieznany bliżej sąsiad (nie kojarzyłam jegomościa). Grzecznie zapytał czy mieszkam pod 62 a potem powiedział „jeśli pani się nie boi zapraszać obcych, to ja mogę własnoręcznie wysadzić mieszkanie. Żona tak się bała, ze nie mogła przez te pl roku spać. Pani jest egoistka”. {owiedzialam żeby mi nie groził bo to karalne a on mi kazał spierdalac ( już bez pani). 

Kilka chwil później zapukała do moich drzwi żona tego pana. Okazało się ze nawet nie mieszkamy w jednej klatce. Specjalnie przyszła przeprosić. Pan się leczy neurologicznie i psychiatrycznie i jak określiła pani „robi jej horror”. Ona nic do Emanuele ani mnie nie ma. Chwilkę z nią rozmawiałam bo musiałam lecieć ale ulżyło mi, ze to jednak nie norma. Tylko bardzo współczuje tej kobiecie. Podobno pan ciągle kogoś tak atakuje (głównie rodzinę)

***
Piosenka do śpiewania na drzewach
"Góry się zielencie, tulipany czerwieńcie, słońce się odsłon z nieba a niebo się zniebieśń"

poniedziałek, 25 listopada 2019

Syndrom gotującej się żaby

Słyszeliście o syndromie gotującej się żaby? Żaba włożona do stopniowo podgrzewanej wody wyskoczy z niej ratując swoje życie, jeśli tempo wzrastania temperatury wody przekroczy 0,02° C na minutę. Jeśli będziemy podgrzewać wodę w wolniejszym tempie, żaba będzie traktować ją jako komfortową do życia i pozostanie w niej tak długo, aż umrze z powodu przegrzania. 
***
Znajomy (Mateusz Morawiec - uściski!) zamieścił ostatnio wpis : 


"Od 2014 nie ma wśród nas Szczurzynka Koralowego, który wyginął przez podwyższający się poziom wód. Mówi się, że to pierwsza ofiara globalnego ocieplenia. Z pewnością jednak nie ostatnia. To też nie pierwszy gatunek, który zakończył istnienie przez człowieka." 

                                                                   Żegnaj Szczurzynku :(

Docierają do mnie informacje takie jak te i... Już nie dygoczę po nocach, bo znalazłam w tym swoje miejsce, bardzo mi pomaga klimatyczna grupa wsparcia, którą prowadzę w Stół Powszechny (7 grudnia o 19.30 kolejna!).
Ale to trochę jak życie ze świadomością ciężkiej choroby, która póki co daje lekkie objawy, które można zwalić na przemęczenie. Ino w przypadku choroby siedzę w tym sama. Tutaj konsekwencje dotkną wszystkich. 
A jednocześnie - idę na kinderbal, wspominam o grupie wsparcia dla ludzi w depresji klimatycznej i słyszę " myślałem, że to coś dla tych co często zmieniają strefy czasowe, to to by było pomocne ale depresja, że zmiany eko? Na prawdę kogoś to smuci?". 

Albo gadam z dziennikarką w ogóle na inny temat ale coś zahaczyło o to, że nie kupuję ciuchów. Wracała do tego już przez resztę rozmowy. "Ale ale jak to? Ale to jak sobie robisz przyjemność? No ale nie korci cię czasem?"

Albo dostaję subskrycję z uroczego bloga o ziołach. Pani, która radzi jak wyrzucić chemię z domu i w ogóle wydawał się spoczko, pisze o tym, że ona nie jest eko (podobnie jak czasem kobiety odżegnują się od feminizmu), bo - "Świat stał się ważniejszy od człowieka, drzewo od chorego dziecka, zwierzę od ubogich ludzi. Ekologia zaczęła mnie przerażać".

Albo idę do bistro w Centrum Kopernik a tam zastawa do kawy wyglada tak a jedyna opcja dla wegan to frytki i sałatka. 






Skoro miejsce, które ma popularyzować naukę, na takim bardzo podstawowym poziomie daje ciała, to się nie dziwie placówkom nastawionym tylko na biznes.



***

Mam poczucie, że jesteśmy jak ta żaba, która tkwi w delikatnie podgrzewającej się wodzie i nie czuje, że zaraz to będzie śmiertelny wrzątek.
Strasznie nie chcę być wyższościowa. Cieszę się, że nie ma paniki. Ona do niczego nie prowadzi. Ale (odwołując się do porówniania ze śmiertelną chorobą) - może przynajmniej zmiana diety? 
(Co notabene powinny promować wszystkie rządy. Przejście na rozsądną dietę roślinną - nie opartą na soi - znacznie lepiej zrobi środowisku niż rezygnacja z plastikowych słomek).


***

Jakoś tak nie zręcznie psuć beztroską atmosferę urodzin. 
Głupio mi rzucać statystykami jak moda z sieciówek niszczy środowisko i łamie prawa człowieka. 
Nie chcę wytrącać ludziom z rąk plastkowych butelek.  
Czuję się jak przedstawicielka sekty, która grzmi o potopie i rychłych walkach o wodę. "Możemy się nie zgodzić" bla bla bla.  Ale czy to jest tak, że niektórych foty takie jak ta (dzięki Sara Nowacka) nie ruszają? Dlaczego?


Za Sarą: 
" Ta fota boli...
Tak to jest w Polsce, na Dolnym Śląsku. Na zdjęciu rzeka Bystrzyca Dusznicka oraz most, który jest zabytkiem.
Symbol absolutnego upadku gospodarowania wszystkim, co kryje się w Polsce pod szerokim pojęciem "natury". Wygląda jak dzieło Saurona...ale to tylko nasz rząd.
I co Wy na to? Bo ja mam traumę jak na to patrzę.  
Źródło: sto lat planowania

Fot: Jarosław Szlegier
EDIT
Tak jak napisałam, to jest symbol, tylko część wielkiego problemu ekologicznego i społecznego. Pod znakiem zapytania leży los przepięknego regionu Polski. Nie dajcie się omamić, że chodzi tylko o ochronę ludzi przed powodzią (tu zresztą warto, też zapoznać się ze zmianami klimatu w PL) są rozwiązania, które pozwoliłyby przynajmniej częściowo uniknąć dramatu dla ludzi, przyrody i zabytków przy zachowaniu ochrony w takim wymiarze w jakim rzeczywiście jest potrzebna. Chodzi o kasę, około 160 milionów. Beton nie jest rozwiązaniem!! Jest nim między innymi przywracanie naturalnych terenów zalewowych. (Lepsze...i tańsze więc nie ma jak zarobić 160 milionów...) Dokładne informacje znajdziecie w raporcie "Green infrastructure and flood management — promoting cost-efficient flood risk reduction via green infrastructure solutions" ekspertów z Europejskiej Agencji Środowiska (EEA).
Z tego, co rozmawiałam z mieszkańcam, to oni protestują! Potrzebują wsparcia!
Stoimy przed widmem ogromnej dewastacji. Takie kwestie są bliskie memu sercu.❤️ 
Tu jest petycja. 🔽🔽🔽
"

A na koniec, co by tak całkiem nie ulec zgorzknieniu, przeczytajcie sobie o czymś wspaniałym - oto pierwsza w Kenii instalacja solarna pomagająca przekształcać wodę z oceanu w wodę pitną


                                                                      fot z artykułu w linku