piątek, 7 grudnia 2018

Dwie szkoły

1. Szkoła w Zawadce
Ta bajka mogłaby się zaczynać tak: była sobie psycholożka, artystka wizualna i cztery dziewczynki. Z naszymi maluchami (najmłodsze ma siedem miesięcy) siedmioro dzieci. Ciężko w takim składzie o typową szkołę. Raczej przerabianie na własny sposób narzuconego przez ministerstwo programu i skakanie po niekończących się dygresjach.


Na szczęście wszyscy tu zebrani mamy podobne zainteresowania: ekologia, problemy społeczne, sztuka współczesna. Praktycznie każda lekcja to okazja by pogłębić tematy, które nas interesują. 
Historia rewolucji przemysłowej jest pretekstem by porozmawiać o  nierównościach. 
Przy ochronie środowiska (poruszanej na biologii i geografii), wiele czasu spędziłyśmy na szukaniu w Internecie ciekawych rozwiązań. Zresztą rodzice dziewczyn są najlepszym przykładem ekologicznych poszukiwań i właśnie postawili soltracka. 
Jeśli kogoś kręci coś zupełnie innego to zazwyczaj jest to z korzyścią dla innych. Np. Łucja chce być baletnicą, więc zrobiłam raz całe zajęcia o historii baletu. Tego dnia, wieczorem spod ręki Roszka powstało takie dzieło. "Jak to nie widzisz co to? To balet: najpierw skaczą żaby, potem ten ognisty ptak fruwa a na koniec spada i umiera, bo go zastrzelili."



I odwrotnie. Staramy się by interesujące nas działania były pretekstem do zdobywania wiedzy:
Szukamy miejsc na mapie, do których piszemy listy w ramach Maratonu Listów Amnesty International.
Ćwiczymy gramatykę tworząc książkę dla dzieci z Polonii w Mołdawii
Wspólne gotowanie to  także nauka fizyki, chemii i matematyki.
I na prawdę sporo czytamy. Trzeba będzie sięgnąć po lektury ale aktualnie wspólnie przerabiamy "Sekretne życie drzew".

Zatem jest pięknie i twórczo. Ale i trudno. Bo łączenie opieki nad własnymi (malutkimi) dziećmi z taką pracą, to nie kaszka z mleczkiem. Bo po życiu pełnym bodźców, teraz czujemy się tu trochę jak w aśramie w Indiach. Do najbliższego sklepu 20 kilometrów. Do sąsiedniego domostwa kawałek. A i przyroda choć zachwycająca to niedostępna dla tych, którzy mają bardzo krótkie nóżki (przez błota i śniegi).



Zasięg jest humorzasty ale wiadomości ze świata i tak skapują:
głupoty na szczycie klimatycznym,
straszliwie smutne opowieści znajomych uchodźców z Warszawy
czy wieści o kasie, którą pochłaniają procesy Obrońców Puszczy, pozwanych przez Lasy Państwowe.

Jeszcze do niedawna starałam się być jak najbliżej tego co mnie smuciło. Nie dlatego, żebym była przesadnie dobra czy rządna wrażeń. Raczej mam poczucie, że ta bliskość pomaga mi widzieć ciut pełniejszy obraz. A to (przeważnie) pozwalało radzić sobie z lękiem. Lepiej widzi się świat w rozmytych barwach, w całej jego złożoności a nie tylko przez soczewkę mediów, które pokazują jaskrawość. Dlatego jechałam na szlak bałkański, do ośrodków na Bliskim Wschodzie czy w Polsce. Albo pod sejm gdzie protestowali Rodzice Osób Niepełnosprawnych. Żeby spróbować to co mnie smuci zrozumieć.
No a teraz siedzę w małej wiosce w Beskidach, jem organiczny topinambur i odkrywam świat z bardzo fajnymi dziećmi. Oto ja:


A wieści ze świata kap, kap, kap... Dlatego staramy się działać też w górach. Jak już stopnieją śniegi postawimy dla wsi plac zabaw. A póki co chcemy wspierać przyjaciół, którzy są bliżej problemów i trudności. Opowiadamy o nich dziewczynom a one wybierają co i dla kogo chcą zrobić. Plotłyśmy i wystawiałyśmy na sprzedaż laleczki dla Obozu dla Puszczy, w którym działa nasza ulubiona Zosia Stopa. A teraz, kolejną już partię lalek chciałybyśmy zrobić dla innej szkoły. Bo równolegle do nas w Syrii działa...

2. Szkoła w Rakce


Tę bajkę mogłyby rozpoczynać słowa: "była sobie wojna w Syrii..." Tylko komu opowiadać takie bajki? Trzeba by wymyślić smoka, który ową wojnę rozpoczął. Ale czyim imieniem go nazwać? No to zacznę jeszcze inaczej. Była sobie grupa dzielnych działaczy. Stworzyli Fundację Wolna Syria. Działali na długo wcześniej niż temat stał się modny. Nie dostali za to skarbów ani słodkiego pierniczka od króla. A szkoda. Wysyłali do Syrii transporty z pomocą humanitarną, wspierali projekty medyczne. Otworzyli w Jordanii punkt psychologicznego wsparcia dla syryjskich uchodźców. A w położonej nad brzegiem Eufratu Rakce założyli dwie szkoły: Szkołę Podstawową Abd ar-Rahman al-Kawakbi i Szkołę Podstawową im. Mikołaja Kopernika.


fot. Wolna Syria


Z tego co udało mi się wyśledzić ze wzmianek na facebooku, musieli się zmierzyć z masą, wcale nie bajkowych kłopotów. Nie czary złej wiedźmy tylko okrutna polityka stała im na drodze. Koniec końców szkoły jednak stoją! Pracują w nich Syryjczycy ale obie finansowane są wyłącznie z polskich darów. 
W ramach projektu dzielni działacze usunęli gruz, zrobili remont i wyposażyli sale. Kupili materiały do nauki i zrekrutowali nauczycieli. Dziś w obu placówkach uczy się łącznie ponad 800 dzieci. Wojna odcisnęła na nich ogromne piętno. Kiedy nasi uczniowie biegali po drzewach i puszczali latawce ci z Rakki chronili się przed bombami i płakali po śmierci bliskich. Teraz ci pierwsi dalej zdobywają wiedzę a drudzy muszą się mierzyć z wojennymi traumami. Na szczęście przyjazne, bezpieczne miejsce może tu wiele pomóc.


Założyciele szkół w Rakce przygotowali specjalny program edukacyjny i zadbali o wyszkoloną kadrę. Organizują też konkursy międzyszkolne z różnych dziedzin wiedzy i zawody piłkarskie. Podczas tych ostatnich drużyna SP im. Mikołaja Kopernika występuje w  biało-czerwonychbarwach . Takie zawody to ważne wydarzenie dla mieszkańców miasta, które po sześciu latach wojny i czterech latach rządów ISIS leży w niemal całkowitej ruinie. Celem Fundacji jest prowadzenie szkół w Rakce do czasu, gdy władze miasta odzyskają zdolność ich finansowania i zarządzania szkołami jako placówkami oświatowymi.


Myślę, że to trochę słaba sprawa, że gdy Polak gdzieś wejdzie i nie umie zejść, to debatują o nim wszyscy. O postawionej przez Polaków szkołach powinno być głośniej. Wznieśmy toast z karotki za ten wielki sukces, wypijmy za zdrowie uczniów i dorzućmy się do ZBIÓRKI na ten cel.

A w poniedziałek wrzucimy na naszym fanpage kolejny album z laleczkami, które zrobiły dziewczynki z Zawadki - można je kupić przelewając kasę na szkołę w Rakce. Czyli dwie pieczenie na jednym ogniu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz