wtorek, 3 kwietnia 2018

"Efekt tryktraka"

Wracamy do kraju a tu cała Warszawa (nie wiem jak inne miasta) usiana gigantycznymi bilbordami, na których dobrodziejka Dominika Kulczyk trzyma biedne czarnoskóre dziecko. Tyle lat pracy Polska Akcja Humanitarna (PAH), tyle artykułów na post-turysta by o innych ludziach (również tych, którzy są w gorszym położeniu) mówić z szacunkiem a tu takie postkolonialne BANG!
Już wielu o tym napisało. I bardzo dobrze.
Nie będę więc pisać, że te zdjęcia umacniają podział na białych dawców i czarnych (biednych) biorców. Nie przywołam tu cudnego komentarza Obrońców Puszczy, którzy na rozdaniu nagród TOK FM wyjechali do Kulczyk Investments tak:

  "Państwa firma sponsoruje tę nagrodę dla nas a jednocześnie czerpie zyski z nielegalnego wydobycia ropy w delcie Nigru i przyczynia się do zatruwania środowiska naturalnego na największą skalę w Afryce".

Aj, przecież miałam milczeć. To ja o czym innym.
Odnośnie tej sytuacji, przypomniała się bowiem inna:
Idę sobie (już dobre 4 lata temu) z Roszkiem po mołdawskich Sorokach. Nagle dwie Romki siedzące przed domem stwierdziły, że mój synek jest zbyt skromnie (znaczy za lekko) ubrany. Zatrzymały mnie więc, jedna pobiegła do domu i po chwili wróciła z taką właśnie kurteczką.





Ot, historia jak historia. Ale mam mnóstwo podobnych. I tyleż zdjęć. Pewnie większość ludzi, którzy jeżdżą (zwłaszcza na Bliski Wchód) ma podobne, ukazujące gościnność. Szkoda, że teraz, kiedy dramatycznie rosną uprzedzenia, nie zawisną fotki z takich właśnie sytuacji. 


Nie mam kasy na to by oplakatować kraj (a jakbym miała to wolałabym wydać na co innego).

Nie zapytałam ludzi, których spotkałam po drodze czy mogę użyć ich twarzy na bilbordy.
O blogu wiedzą, więc czuję przyzwolenie by namiastkę takiej akcji zrobić tu.

"Efekt Tryktraka":

"Kurdyjki dla ciężarnych Polek":



"Meksyk dla dzieci polskich hipisów"


"Kurdyjscy policjanci z misją dokarmiania ciężarnych Polek"



I tyle innych wspomnień, których nawet nie chce mi się okraszać moimi przezabawnymi komentarzami. Aby ich nie trywializować. 
Lala opowiadająca Roszkowi bajki. Rodzina, która od kilku lat mieszka w namiocie ale koniecznie chciała nas zaprosić i podzieliła się ostatnią chałwą. Przytulanka dla Roszka od małej Sahab w ośrodku dla uchodźców. Niekończące się filiżanki z kawą, które matki przynosiły nam na warsztaty...
Już abstrahuję od pani dobrodziejki - nie wiem, może ona nie ma takich doświadczeń. Ale myślę, że ci, którzy byli goszczeni powinni tym głośniej przywoływać takie historie.


 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz