poniedziałek, 29 maja 2017

Przez żołądek do zmiany społecznej. Europa

Czechy 

1. Royal Cafe Family, Jihlava

FOTO Z ICH FANPAGE

Kawiarnia zatrudnia osoby niepełnosprawne. Wystrój nawiązuje do angielskiej elegancji i sądząc po opisach chyba właśnie taki jest klimat tego miejsca. Nie anarchistyczny luz, nie spółdzielniowe zaangażowanie, tylko charytatywne gale. Myślę, że to bardzo cenne, że na tak rozmaite sposoby można łączyć działalność społeczną z kuchnią. Każdy znajdzie coś dla siebie. Wróćmy jednak do oferty Royal Cafe Family - na miejscu posmakujemy świeżo zmielonej kawy, serwowane są świeże domowe desery, śniadania,  brunch i podwieczorek. Odbywają się tu również rozmaite warsztaty artystyczne, także dla pracowników, których prace można tu zakupić. Dwie niewidome kelnerki są np. rzeźbiarkami.


2. Café Atrium, Chomutov

FOTO Z ICH FANPAGE


Chomutov to miasto na zachodzie Czech. Polska Wikipedia w ciekawostkach o nim, podaje tylko wywodzący się z Chomutova klub hokejowy Piráti Chomutov. Niedopatrzenie bo w tym niepozornym mieście działają aż trzy kawiarnie zatrudniające niepełnosprawnych intelektualnie. Działają i sądząc po informacjach w necie całkiem dobrze przędą! Pierwsza to Little House Cafe, druga to food track Café na cestách a trzecia to właśnie Cafe Atrium. Można tu zjeść domowe desery i obiady. Dla niepełnosprawnych (nie tylko pracowników) organizowane są bardzo rozmaite kursy zawodowe a dla gości... Aż przetarłam oczy kiedy przeczytałam przykładowy repertuar wydarzeń na czerwiec: 

8.06 Klub przyjaciół Chomutova - muzyczne popołudnie z popularnymi piosenkami, 
9.06. W jaki sposób Aloe Vera wpływa na ciało
14. 06 koncert chóru + grupa rytmiczna jambo, 
15.06 Do szczęścia w parach - wykład Michaela Turjančíkové,
22.06. Korzenie i rozwój państwa Izrael - wykład mgr. Karla Gołąbeczki 
23.06. Czas górski - wystawa zdjęć 

Niezła różnorodność! Nawet jeśli nie po to by dowiedzieć się jak aloes wpływa na ciało i nie po to by pokibicować Piratom, przejadę się do Chomutova. Trzeba podpatrzeć na żywo jak idzie tym kawiarniom. A z Chomutova niecałe 5 godzin do Pilzna (które zdaje się ma więcej atrakcji) i w którym działa, również zatrudniająca niepełnosprawnych intelektualnie Kačaba.





FOTO Z ICH FANPAGE

Ticha to przestrzeń, w której osoby Głuche i niedosłyszące mają szansę podzielić się swoją kulturą. Kto nie słyszał o tym zjawisku niech sobie doczyta np. na początek TU a, że temat jest baaardzo szeroki to polecam też książkę "Zobaczyć głos" Oliviera Sacksa. Ponadto jest to dla nich szansa by wkroczyć na drogę zawodową. A taki spokojny start jest ważny - Głusi są często świetnymi pracownikami i mają solidne wykształcenie zawodowe, ciężko im jednak (nie tylko w Czechach) znaleźć zatrudnienie ze względu na obawy pracodawców związane z barierami komunikacyjnymi. Miejsca takie jak to pokazują, że nawet w tak trudnej sferze jak gościnność, Głusi radzą sobie bardzo dobrze. W Polsce również działało podobne miejsce - pizzeria Dwie Dłonie, w Łodzi. Nie mogę odżałować, że po wielu latach zostało zamknięte. Jadłam tam najlepszą pizzę i uczestniczyłam w wydarzeniach, które dla mnie były bardzo egzotyczne: migowym karaoke oraz występach chóru Głuchych. Nie wiem czy Ticha organizuje podobne imprezy. Na pewno odbywają się tu najróżniejsze warsztaty, kursy migowego i wernisaże. Nie zjemy pizzy (Dwie Dłonie wróóóć!), są za to domowe ciasta oraz specjalność zakładu - słodkie i pikantne naleśniki. 



4. Mlsná kavka, Praga


FOTO Z ICH FANPAGE


Wegetariańska (takich nigdy za wiele!) kawiarnia, w której zatrudnienie znajdują osoby po epizodach choroby psychicznej. Na miejscu odbywają się również kursy gotowania wegetariańskich potraw (i wariacji na temat różnych tradycyjnych dań) z całego świata. Prowadzi je szef i założyciel Filip Kavka Smiggels - Holender, który do Czech przybył 15 lat temu z powodu wielkiej miłości do Jany. Jana zajmuje się prawami kobiet a Filip zainspirowany jej działaniami przez jakiś czas szukał sposobu na to by połączyć swoją pasję do gotowania z działalnością społeczną. Z pomysłem przyszło Stowarzyszenie Zielone Drzwi i zaproponowało by Smiggels zaczął prowadzić szkolenia dla osób z zaburzeniami psychicznymi. Wkrótce po tym otworzyli wspólną kawiarnię. Etat oraz szkolenia pomagają pracownikom wrócić na rynek pracy. To bardzo ważne bo przerwa w życiorysie związana z hospitalizacją, często jest przyczyną głębokiej frustracji i powoduje nawrót choroby. Jednak tym co sprawia, że Kavka jest wśród Prażan popularna jest nie tyle zdrowotna przeszłość jej pracowników a serwowane tu menu. Filip to prawdziwy pasjonat kuchni roślinnej. Codziennie improwizuje z lunchem, który nie jest nigdy z góry zaplanowany tylko zależy od aktualnie dostępnych składników, pogody i nastroju.

Dania

1. Café Kaffegal
FOTO Z ICH FANPAGE

Mimo, że badania wykazują u mieszkańców Skandynawii najwyższy w Europie poziom zadowolenia z życia i zaufania do państwa, w krajach tych rośnie liczba osób po epizodach choroby psychicznej i korzystających z psychotropów. Można by tu długo rozważać o uwarunkowaniach takiego stanu rzeczy. Niezależnie od przyczyn, zaburzenia psychiczne wykluczają wiele osób z rynku pracy. Na szczęście jest tam też sporo programów włączających. Przeczesując internet (wsparta o google translator i znajomków lingwistów) nie natrafiłam jednak na jakieś złote kopce inicjatyw kulinarno - społecznych, np. w Danii. Co więcej kiedy wreszcie udało mi się znaleźć takie miejsce czyli Café Kaffegal, to głównym motywem artykułów były przeciwności, które lokal musi pokonać aby się utrzymać. Założycielem bistra jest Brian Sørensen. Przepracował dziewięć lat w więzieniu stanowym w Horsens jako ekonom i rzecznik, by zdać sobie sprawę, że prawdziwym sensem jego życia jest praca przedsiębiorcy społecznego. Kilka lat później założył Café Kaffegal, kawiarnię w której osoby nadwrażliwe i niedopasowane mają przyjazne miejsce pracy a goście organiczne potrawy. Mimo, że kawiarnia odniosła liczne sukcesy: w 2014 roku otrzymała nagrodę za najbardziej przyjazne dzieciom menu w mieście i weszła na listę top 5 najlepszych przedsiębiorstw społecznych a rok później została uznana przez Duńczyków za najlepsze miejsce roku, obecnie mierzy się z problemami związanymi z brakiem dotacji. Media podają, że właściciel zastawia się nad postawieniem w zastaw własnego domu by poratować biznes  pół milionową kaucją.
Francja

1. Le Reflet, Nantes


FOTO Z ICH FANPAGE

Le Reflet to (sądząc po zdjęciach) sympatyczna, gustowna restauracja, w której połowa pracowników ma zespół Downa. Ludzie z dodatkowym, 21- szym chromosomem często są empatyczni, entuzjastyczni i z odwagą wchodzą w relacje społeczne. Stąd pomysł by wykorzystać tę ich mocną stronę w obsłudze, w wielu krajach cieszy się dużą popularnością. 
Pisałam trochę o takich miejscach w Polsce (np. Dobrej Cafe w Poznaniu i częstochowskiej Alternatywie 21). 
Jestem absolutną fanką Down Cafe w Stambule. Wizyta w niej na długo podniosła mi nastrój i chyba nie jestem w tym osamotniona bo stambulska kawiarnia doczekała się bliźniaczych sióstr w innych tureckich miastach. 
We Włoszech działa już 16 tego typu restauracji i kawiarni, np. La Bottega Dei Semplici Pensieri

Będąc we Francji na pewno odwiedzę Le Reflet. Ciekawa jestem zwłaszcza rozmaitych udogodnień, które bistro zapewnia swoim pracownikom. Np. przy stolikach zadbano o specjalne piktogramy i kody kolorów, aby pomóc przy odbieraniu zamówień tym, którzy nie potrafią czytać ani pisać. Restauracja ma też wyznaczone miejsce do odpoczynku a kuchnia jest wyposażona w specjalne siedzenia dla kucharzy. Niby nic wymyślnego a osobom niepełnosprawnym może znacznie ułatwić pracę.



2. Freegan Pony, Paryż


Od 2015 roku w opuszczonym magazynie przy paryskiej obwodnicy funkcjonuje freegańska restauracja „Freegan Pony”. Zaopatrywana jest w darmowe produkty dobrowolnie przekazywane przez dostawców. Dzięki ich współpracy z restauracją udaje się uchronić od zmarnowania całe ton warzyw i owoców. Jednym z dostarczycieli jest m.in Rungis - ogromny rynek żywności na obrzeżach Paryża, na którym produkty sprzedawane są hurtowo, w skrzyniach. Wystarczy więc by jeden ziemniak był zgnieciony czy posiniaczony by sprzedawca odrzucił cały pakunek. Wolontariusze Freegan Pony odwiedzają również kilka supermarketów ekologicznych w Paryżu, gdzie odbierają produkty które mają lekko przeterminowaną datę ważności.

Główny cel jest oczywisty - żywność ma trafić nie na śmietnik a do brzuchów gości. A tych nie brakuje - na kolację trzeba się zapisać z wyprzedzeniem i wcale nie tak łatwo załapać się na dostępnych 60 miejsc. Sądząc po recenzjach wszyscy zdają się być bardzo zadowoleni. Niektórych przyciąga pewnie idea i anty konsumpcyjny charakter miejsca. Innych nęci chęć przeżycia przygody (restauracja na squocie, ło matko!). Nie brakuje jednak i takich, którzy po prostu gustują w wyrafinowanym, wegetariańskim jedzeniu. Przykładowe menu to: zupa-krem z selera i jabłek z orzechami laskowymi, zapiekanka z ziemniaków, pieczarek i brokułów, czekoladowo buraczane brownie pod gruszkowatą pierzynką. O poziom serwowanych potraw dba ośmiu profesjonalnych kucharzy (każdej nocy inny) oraz wielu wolontariuszy, którzy pod okiem profesjonalistów uczą się jak gotować w mało sprzyjających, squotowych warunkach. W planach są warsztaty kulinarne na freegańskiej żywności, dla wszystkich chętnych. 


FOTA STĄD


Na początku istnienia restauracji cena za talerz wynosiła 2 Euro lub 6 Euro za trzy dania, z dokładanym wedle uznania chlebem i dzbanem wody. Obecnie goście za posiłek płacą tyle, ile uznają za stosowne. Pomysłodawca miejsca  Aladdin Charni podkreśla, że nie chodzi o zarabianie pieniędzy, ale o możliwość rozwoju miejsca. W najbliższej przyszłości zamierza nawiązać kontakt z lokalnymi organizacjami charytatywnymi, których klienci mogliby korzystać z posiłku za przystępną cenę. Dodaje jednak: "Nie chcemy, aby ludzie przychodzili tu tylko dlatego, że jest tanio. Przede wszystkim staramy się zwiększać świadomość na temat bezsensownego marnotrawstwa żywności". A edukacji na ten temat nigdy za wiele. Jak powiedział Peter Singer, prof. bioetyki Uniwersytetu Princeton “Nic tak nie zmienia naszej planety jak produkcja żywności. Odciska się to na środowisku, miliardach zwierząt i oczywiście na ludziach. Moim zdaniem należy to rozpatrywać w kategoriach moralnych. Nasze wybory żywieniowe nie są obojętne etycznie”.

Zatem mamy misję edukacyjną i przepyszne potrawy. Ponadto ukoją nas tu słodkie jazzowe dźwięki i cudowna atmosfera. Nie znajdziemy tu wnętrza,typowego dla paryskiej kawiarni "małej i ciasnej", ale ogromną betonową halę zamienioną w ciepły i przytulny salonik, ozdobiony perskimi dywanikami, umeblowany krzesłami i bibelotami ze śmietnika oraz świecami migoczącymi na każdym stoliku. Podobno jedyny minus tego miejsca to brak kawy (można się za to napić lokalnych piw, wina albo soków). No i jest dość chłodno (squot nie ma ogrzewania). Warto więc wziąć ze sobą koc.   

Mimo ogromnej popularności i wielu pomysłów na rozwój miejsca Freegan Pony stoi przed nie lada wyzwaniem - eksmisją ze squotu, którą zapowiada miasto. Być może kolejnym krokiem będzie po prostu przeniesienie się do legalnej przestrzeni ale zespół nie chce takiej przeprowadzki. Znowu z powodów ideologicznych bo freeganizm to nie tylko jedzenie wyrzuconej żywności, ale szersze ograniczenie udziału w konwencjonalnej ekonomii. Swoim zachowaniem freeganie chcą sprzeciwić się światu konsumpcji. Ciężko to pogodzić z materialnym sukcesem i rozwojem marki...Może jednak uda się pozostać na starych śmieciach. Walka z odpadami żywnościowymi i marnowaniem jedzenia jest jedną z bolączek burmistrza, więc w ich najlepszym interesie leży zadbanie o inicjatywę, która na ów problem odpowiada.
Cudownie by było aby podobne miejsca powstawały w innych krajach ale jak na razie, przekopując się przez internet na żadne nie natrafiłam. Pewną próbę podjęła mocno poznańska Vine Bridge. Restauracja cały czas eksperymentuje z jedzeniem - w codziennym menu można u nich spotkać dziko rosnące roślin czy owady jako alternatywne źródła białka. Pewnego dnia zaprosiła więc swoich gości na wieczór z freegańskim jedzeniem. Goście wzięli udział w przygotowaniu i konsumowaniu kolacji ze składników pochodzących z odzysku. Spotkaniu towarzyszyły rozmowy na temat przyzwyczajeń jedzeniowych, kulinarnych tabu, antykonsumpcyjnych trendów, nadprodukcji i marnowaniu jedzenia. 


Holandia
1. Syr, Utrecht


FOTO Z FANPAGE
W pobliżu kanału w Utrechcie działa Syr, pierwsza i jedyna w Holandii restauracja zatrudniająca uchodźców. Misją - podobnie jak w większości tego typu miejsc jest zaoferowanie uchodźcom doświadczeń na holenderskim rynku pracy i możliwość integracji z resztą społeczeństwa.
Syr celowo działa bez dotacji rządowych starając się utrzymać wyłącznie dzięki temu co uda się wypracować. "Łączymy różnych ludzi. Lewakom spodoba się u nas, ponieważ pomagamy ludziom, którzy znajdują się w trudnej sytuacji", mówi założyciel restauracji Gijs Werschkull. "Prawicowcy lubią nas, ponieważ uczymy nie polegać na socjalu". Ijad Nakawah, jeden z pracowników dodaje" Nie chcemy pozostawać w domu. Lubimy pracować. Nawet jeśli mamy pieniądze, to nie o nie tu chodzi
. Również jest to okazja do przyjaźni, poznania nowych rzeczy, bycia przydatnym ".
Za dwadzieścia pięć euro możemy skosztować trzydaniowej próbki kuchni syryjskiej "z europejskim wkrętem", którym mogą być np. czerwone buraki w hummusie. Wśród napojów hitem jest importowana syryjska herbata czyli mieszanka ziół z Damaszku: lawenda, fiołek, płatki róży, tymianek, rumianek, rozmaryn, nasiona kopru i liście laurowe.
Założyciele Syru chcieliby aby restauracja była tylko trampoliną z której pracownicy będą przechodzić do innych miejsc pracy. Jak dotąd część ta nie działa. "Problem polega na tym, że jest tak miło i nikt nie chce odejść." - mówi Werschkull
.

Hiszpania

FOTO Z FANPAGE

W Madrycie powstała restauracja : "Robin Hood". Za dnia to typowy hiszpański bar - umiejscowiony przy bocznej uliczce w pobliżu centrum Madrytu. W środku kawa, maszyna do owoców a w karcie pyszne lunchy, które przygotowują znani madryccy kucharze. Tym co odróżnia lokal to fakt, że nasze posiłki (za lunch zapłacimy koło 12 Euro) finansują dania dla bezdomnych, dla których po południu restauracja przeznaczona jest na wyłączność. Każdy z nich otrzyma kolację złożoną z przystawki, dania głównego i deseru .Nazwa "Robin Hood" nie ma nawiązywać do odbierania bogatym i rozdawania biednym, a do dzielenia się. Pomysłodawca miejsca, franciszkanin Angel Garcia tak tłumaczy ideę miejsca: "Inspiracja pochodziła od papieża Franciszka, który wielokrotnie mówił o znaczeniu godności ludzi, czy to przez chleb czy pracę. Więc pomyśleliśmy, dlaczego nie otworzyć restauracji z obrusami, sztućcami i kelnerami? Ludzie z niczym mogą przyjść, zjeść tutaj i uzyskać taki sam luksus jak wszyscy inni. To zdrowy rozsądek."

Podobnie jak w przypadku wielu hiszpańskich organizacji charytatywnych projekt trafia głównie do ofiar kryzysu finansowego Hiszpanii. Obecnie bezrobocie w tym kraju sięga blisko 20%, a wśród młodzieży jest jednym z najwyższych w Europie bo wynosi 42% . 



Niemcy
1. Refugee Canten, Hamburg
.
FOTO Z FANPAGE

Głównym celem stołówki (poza serwowaniem pysznych obiadów z kuchni bliskiego wschodu) jest zatrudnienie uchodźców i zapewnienie im dalszego zawodowego rozwoju. Pierwszą fazą projektu jest 24-tygodniowy kurs szkoleniowy, w którym uczestnicy uczą się podstaw handlu, zachodniej kultury i gotowania. By wziąć udział w stażu uczestnik musi od przynajmniej 15 - tu miesięcy przebywać w Niemczech, posiadać zezwolenie na pobyt i mieć ukończone 25 lat.
Pomysłodawcami projektu są Benjamin Juergens i Lukas Halfmann, którzy od ponad dziesięciu lat pracują w branży restauracyjnej.


2. Refugio Cafe, Berlin



FOTO Z FANPAGE

Refugio działa w dawnym domu starców w Kreuzkölln - skrawku Berlina na granicy dzielnic Kreuzberg i Neukölln, który niezauważenie stał się najmodniejszym kątem stolicy Niemiec. W pięciopiętrowym domu żyją kolektywnie i wspólnie tworzą kawiarnię ludzie, którzy stracili swoje domy, miejscowi artyści oraz goście z kraju i zagranicy. Można tu wynająć pokój, wziąć udział w warsztatach lub po prostu zjeść domowego ciasta i napić się pysznej kawy. 

Portugalia

1. Mezze, Lizbona

Mezze to dopiero pomysł, na którego realizację zbierane są pieniądze ze zbiórki społecznościowej. Idea jest prosta i prezentowałam ją już (na przykładzie wielu miejsc) nie raz - ma to być restauracja, której głównymi pracownikami i kucharzami są uchodźcy. Za tworzeniem projektu stoi stowarzyszenie Pão a Pão, które zostało założone przez syryjskiego studenta Alaa Alhariri i jego trzech portugalskich kumpli.
Ideą wspólną dla wszystkich tego typu miejsc jest zapewnienie uchodźcom samowystarczalnej i stabilnej formy dochodów, wykorzystując umiejętności gotowania, które wielu już przynosi ze sobą z kraju, z którego pochodzą. Ponadto bardzo ważny jest aspekt integracji z resztą społeczeństwa. Mezze ma zamiar realizować ten cel poprzez warsztaty gastronomiczne, muzyczne i taneczne. Restauracja będzie działać w Arroios Market, w Lizbonie. Jak dotąd stowarzyszeniu udało się zorganizować lokal oraz przeszkolić przyszłych pracowników z podstaw branży restauracyjnej i wesprzeć w nauce języka portugalskiego. Ale nadal brakuje sprzętu. To w ramach pieniędzy zbieranych z funraisingu zostaną zakupione kuchenki, naczynia i meble.


Słowenia

1. Romani Kafenava, Maribor

FOTO Z FANPAGE

Romani Kafenava, działa na zasadach przedsiębiorstwa społecznego i jest pierwszą romską restauracją w Unii Europejskiej. Powstała nie tylko z fascynacji odmienną kulturą ale i jako środek zaradczy na bardzo wysoki problem bezrobocia wśród Cyganów. Restauracja daje nie tylko miejsce pracy ale i (podobnie jak w restauracjach prowadzonych przez uchodźców) możliwość integracji ze Słoweńcami. W Romani Kafbeva można dobrze zjeść i wziąć udział w rozmaitych wydarzeniach związanych z cygańską kulturą (organizowane są przede wszystkim koncerty). Na chętnych czekają również wróżby. 
Wróćmy jednak do kwestii podstawowej w przypadku restauracji czyli jedzenia. Czy istnieje oryginalna kuchnia Romów? To bardzo ciężkie pytanie. Mimo, że sama od dobrych czterech lat pracuję nad Książką Kucharską Romów, nie bardzo wiem jak na nie odpowiedzieć. Cyganie to bardzo niejednorodna społeczność. Poszczególne grupy nawet na terenie jednego kraju różnią się religią, dialektem i zwyczajami. Mieszkają w najróżniejszych miejscach (od rosyjskiej Karelii po pustynie Jordanii), więc i produkty są różne. Mówiąc o romskich potrawach zawsze mówimy więc o kuchni danej zbiorowości. Mając kontakt z najróżniejszymi grupami zauważyłam jednak, że częste jest upodobanie do tłustych mięs, używania dziko rosnących roślin oraz rosołów gotowanych z owocami. Nie byłam w słoweńskiej restauracji i bardzo jestem ciekawa co serwują. Na zdjęciach wszystko wygląda pysznie a goście w recenzjach bardzo sobie chwalą. 
Podobna restauracja funkcjonuje podobno w Czechach ale nie udało mi się nic znaleźć na jej temat. Również w Polsce a dokładniej w Tarnowie działało Kemoro, w którym spróbować można było cygańskich potraw (głównie różnych wariacji dań przywiezionych z Węgier) a wystrój nawiązywał do romskiej historii: pierwsza z sal kojarzyła się z kulturą Indii, skąd przed wiekami Cyganie przybyli do Europy. Druga miała przypominać o taborach, w których żyli i mieszkali aż do połowy ubiegłego wieku. Drink-bar wyglądał jak wnętrze wozu. W sezonie letnim funkcjonował jeszcze ogródek kawiarniany przypominający obozowisko. Niestety lokalowi nie udało się utrzymać. Otworzenie restauracji z daniami charakterystycznymi dla swojej społeczności planowała również w Radomiu romska aktywistka Karolina Kwiatkowska jednak póki co do tego nie doszło. W Ciechocinku działa za to restauracja Pałacyk, którą otworzył znany romski piosenkarz Don Vasyl. Nie byłam tam i mają kiepską stronę internetową ale podobno miejsce promuje kulturę narodu właściciela nie tylko poprzez serwowane dania: ściany zdobi kolekcja portretów romskich artystów i ich rodzin, można skorzystać z usług wróżki, zapowiadane są wystawy rękodzieła romskich twórców i spotkania z romskimi poetami.

Wielka Brytania

1. Weavers Kids Cafe, Londyn



Aktywiści z Bethnal Green, emigranckiej dzielnicy londyńskiego East Endu (41 proc. mieszkańców to imigranci z Bangladeszu) wpadli na pomysł jak przeciwdziałać dwóm problemom, z którymi mierzą się dzieci w ich dzielnicy: ubóstwem oraz otyłością. Panaceum ma być stworzenie społecznościowej pizzerii oraz miejsca, gdzie dzieci będą się uczyć zdrowego gotowania. Zaczęło się ponad 40 lat temu od utworzenia Weavers Adventure Playground, organizacji, na skraju parku Weavers Field, prowadzi rodzaj społecznego placu zabaw. Wszystko co się na nim odbywa dotyczy alternatywnych metod uczenia się i angażowania miejscowych rodzin we wspólne działania. Teraz w ma tam również powstać szkoła gotowania dla dzieci i ich rodziców. Będą się w niej uczyć jak robić to nie tylko z wykorzystaniem zdrowych i niezbyt drogich produktów, ale także jak najbardziej efektywnie używać żywności produkując jak najmniej odpadków. Co sobotę Cafe przejdzie w ich władanie – będą układać własne menu, budżetować je i liczyć na zwrot przy zachowaniu przystępnych cen. Po sąsiedzku i na świeżym powietrzu aktywiści chcą postawić piec do wypieku pizzy i stworzyć społecznościową pizzerię. Obsługiwać ją mają rodzice dzieci działających w Weavers Kids Cafe oraz inni chętni mieszkańcy dzielnicy. Także tu będzie obowiązywać zasada, że jedzenie ma być zdrowe oraz przystępne cenowo. Wszelkie nadwyżki finansowe Weavers Adventure Playground chce lokować w kolejne projekty. 

2. Mazi Mas, Londyn


FOTO Z FANPAGE

Mazi Mas to restauracja, w której pracują uchodźcy i migranci. Wśród personelu można spotkać dawnych szefów kuchni (i całkowitych kulinarnych laików) z Iranu, Etiopii, Turcji, Senegalu, Peru, Nikaragui, Turcji, Brazylii czy Nepalu. Są to głównie kobiety, które z powodu pochodzenia (i np. problemów z językiem) nie mogły znaleźć pracy lub nie miały do niej prawa. Wiele z nich potrzebowało wsparcia, aby samodzielnie stanąć nogi w nowym miejscu. Dzięki Mazi Mas mogą wykorzystać swoje umiejętności kulinarne, zdobyć doświadczenie zawodowe, poznać nowych ludzi i zrobić coś dla społeczności. Restauracja uwalnia kobiety od samotności i daje przestrzeń do dzielenia się swoimi doświadczeniami. Pomysłodawczynią jest pochodząca z Grecji Nikandre Kopcke a inspiracją była historia jej matki Marii. Marzeniem życia Marii było prowadzenie własnej piekarni. Po zamachu stanu wojskowego w Grecji w 1967 roku emigrowała z rodziną do Stanów Zjednoczonych. Trudny start w tym kraju stanął na drodze je zawodowym planom. 

Dla Kopcke ważnym aspektem restauracji jest nie tylko wsparcie jakie otrzymują migrantki ale i aspekt integracji ze społeczeństwem, fakt, że goście wynoszą coś więcej niż pełny brzuch: "Jeśli jesz kolację z kimś trudniej Ci się go bać" - mówi.

Obecnie filie Mazi Mas funkcjonują również w Niemczech i Australii

3. Fifteen, Londyn


FOTO Z FANPAGE

Fifteen została założona przez znanego kucharza, Jamie’go Oliver’a w 2002 roku. Działa jako firma społeczna i powstała, by zapewnić młodym mieszkańcom Londynu znajdującym się w trudnej sytuacji możliwość podjęcia pracy oraz zdobycia doświadczenia. Równocześnie jest jedną z najpopularniejszych restauracji w mieście. Konkurencja o miejsca stażowe w restauracji jest dość zacięta. Na początek uczestnicy trafiają na 10-tygodniowy kurs kulinarny. Potem odbywają 6-tygodniowe praktyki w znanych restauracjach, takich jak np.: The Ivy, Le Gavroche, czy Chez Bruce, które zgodziły się na współpracę z Fifteen by wreszcie wrócić do Fifteen na kolejne 9-miesięczne szkolenie. Mogą wówczas skorzystać z wyjazdów szkoleniowych np. do Włoch, gdzie uczą się np. o mięsie organicznym oraz oliwie z oliwek. Ponadto, ci, którzy ukończą kurs z wyróżnieniem otrzymują stypendia do innych krajów Europy lub Stanów Zjednoczonych. Fifteen wspiera również grantami i poradami biznesowymi swoich absolwentów w rozwoju ich biznesowych pomysłów. W celu integracji zespołu absolwenci praktyk z poprzednich lat zostają mentorami dla nowych pracowników. Każde szkolenie kosztuje od £15,000 do £20,000, a koszt ten jest pokrywany przez dotacje i zyski z restauracji. Obecnie trwają prace nad otworzeniem filii Fifteen w Amsterdamie a plan jest taki by otwierać podobne miejsca w wielu innych krajach, by pomóc tak wielu młodym ludziom, jak to możliwe. 

4. Clink, Surrey, Cardiff, Cheshire, Brixton


FOTO Z FANPAGE

Stołowanie się w więzieniu brzmi jak dziwny pomysł. Jednak każdy, kto skosztuje potraw z Clink w murach więzienia High Down w Surrey, może powiedzieć, że jedzenie jest tak dobre, jak w wielu innych, eleganckich restauracji. Odwiedzając to miejsce nie tylko sycimy brzuchy ale i wspieramy resocjalizację osadzonych tu więźniów. Celem projektu jest rozwój nowych umiejętności wśród pracowników i umacnianie w nich nowych postaw, tak by po wyjściu na wolność nie powrócili na drogę przestępczą. Cały personel przechodzi profesjonalne kursy z gotowania i obróbki żywności a po opuszczeniu murów ma zapewniony staż w branży hotelarskiej. Oprócz przygotowywania potraw więźniowie zajmują się obsługą gości.

Każdego kto spodziewa się, że zostanie mu podana bura breja w stołówce dla personelu. czeka miła niespodzianka.Po krótkim spacerze przez labirynt korytarzy goście docierają do stylowego, nowoczesnego wnętrza. Na kartę składają się dania kuchni śródziemnomorskiej i tradycyjnej angielskiej.

Z badań wynika, że projekt odnosi sukces. Tylko 10% więźniów biorących udział w projekcie wraca na drogę przestępczą (wśród osób nie objętych programem jest to 47%).

A TU MAŁY PRZEGLĄD PO POLSKICH ZAANGAŻOWANYCH KAWIARNIACH

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz