wtorek, 29 listopada 2016

Lale od pań z Czeczenii w Brześciu

"Z tymi rzeczami chcecie wjechać? Do uchodźców? A po huj coś dla nich robicie? A niech zamarzną! Niech wracają na Kaukaz" - taką mową, jeszcze bardziej uroczą i jeszcze dłuższą powitał nas białoruski pogranicznik. I stwierdził, że ze 150 kilowymi torbami pełnymi ciepłych rzeczy (zebranymi dla Czeczenów przez MIH) wrócimy sobie do Polski. Robiło się już mało wesoło, w końcu nas puścił. 

"Czeczenii, a to to prymitywne, dzikie plemię z Rosji. Po co wam to." - zaczął wymądrzać pan wyrabiający wizę kiedy nieopatrznie wspomniałyśmy w jakim celu jedziemy na Białoruś.

O sytuacji w Czeczenii (tak samo jak o wielu innych miejscach na świecie, gdzie źle się dzieje - również o Jemenie, Korei Północnej czy Erytrei, o Syrii ostatnio więcej ale generalnie też) ciężko coś znaleźć w polskich mediach. Troszkę wspomina się o tym, że są (niezgodnie z międzynarodowym prawem) przetrzymywani od jakiegoś czasu na granicy w Brześciu.

Ale dlaczego? Ale czemu tam dotarli?

 fot. Michalina Kupper


Zatem kilka suchych faktów z raportu HRW (Human Rights Watch) :

  • W ciągu ostatniego roku prorosyjskie władze Czeczenii spaliły ponad dwa tuziny domów. Zrobiły to by ukarać rodziny osób podejrzewanych o przynależność do oddziałów rebelianckich. Podejrzany może być każdy.
  • Obrońcy praw człowieka udokumentowali nasilającą się falę porwań i przypadki stosowania tortur, o które oskarżane są bojówki wspieranego przez Kreml prezydenta Czeczenii Ramzana Kadyrowa.
  • Na Kaukazie istnieje również system obozów koncentracyjnych. – Czernokozowo. Można je spokojnie porównać do Oświęcimia - takiego zdania jest rosyjski dziennikarz Andriej Babicki, który przeżył tam pobyt.
  • Czerenokozowo to przede wszystkim tortury - można je podzelić na fizyczne i psychiczne. Wśród tych pierwszych wyróżnia: torturowanie prądem organów płciowych, uszu, nosa, potylicy, pod pachami. Do tortur bardziej wymyślnych należy „jaskółka”, czyli podwieszanie na związanych ze sobą rękach i nogach (bóle w stawach nie ustępują nawet po długim czasie).
I chyba na tym na razie skończę bo nie specjalizujemy się w sytuacji w Czeczenii tylko pomocy tym którzy już z tego piekła wyszli.

Dziś zaczęłyśmy robić z panami lalki. 

Najpierw z obu stron było sporo onieśmielenia ale i życzliwości. Na dworcu koczują całe rodziny. Większość osób wynajmuje jakieś klitki (a pieniądze topnieją...) ale dnie spędzają tu. Są już przyzwyczajeni do wolontariuszy bo od początku działa z nimi Marina z MIHu. Prowadzi dla dzieciaków dworcową szkołę demokratyczną. Wraz z Marią Książek dostarcza rodzinom odzież i inne najpotrzebniejsze rzeczy. I robi wiele innych pięknych rzeczy, o których możecie poczytać TU
Przywitałyśmy się z paniami, wyciągnęłyśmy szmatki i zaczęłyśmy opowiadać o idei. O tym, że robiłyśmy już laleczkową akcję w Jordanii z uchodźczyniami z Syrii. Że wtedy panie zarobiły 5000 zł. Ucieszyły się, że są ludzie, których interesuje ich los, więc chcą pomóc. Ale mocno mamy nadzieję, że lale znajdą nabywców nie tylko dlatego, że ich autorki są w ekstremalnej sytuacji ale też dlatego, że to po prostu bardzo piękne lalki.

Przysiadłyśmy i zaczęłyśmy dziergać. Po chwili wszędzie latały szmatki. Powstawały kolejne laleczki, najpierw niepewne "oj, ja chyba nie potrafię"... A potem lale z koczkami, z wymyślnym przepasaniem i tp.
Jutro stworzymy album z lalami do kupienia. Znowu zebrałyśmy marzenia od autorek. Nie potrafimy pomóc paniom w ich spełnieniu. Nawet znalezienie spokojnego domu nie jest teraz w naszej mocy. Ale możemy (wspólnie z Wami!) sprawić, by trochę zarobiły, poczuły się potrzebne i sprawcze.

1 komentarz: