piątek, 17 lipca 2015

Brzdęk, brzdęk- złotych monet dźwięk

Piszę bo wiem, że to zawsze nurtuje- "Skąd oni biorą kasę na te wyjazdy? Sprzedała nerkę? Jest striptizerką? Utrzymują ich bogaci krewni?"
Może byłoby zabawniej albo ciekawiej ale w tej kwestii jesteśmy nudni. 
Żyjemy z realizacji lokalnych projektów społecznych, takich jak np. Bajkobus (z Teatrem Baza) czy Historie Kuchenne (ze Strefą Wolnosłową). Każdy kto choć trochę orientuje się w budżecie NGOsów domyśla się, że nie zbijamy w ten sposób fortuny. W pakiecie mamy nielimitowany czas pracy i wieczną loterię: czasem przejdą wszystkie projekty, które złożymy (i jest tłusto) a czasem nie przechodzi nic ( i bywa chudo). Niezmiennie sprawia nam to dużo radości. Poza tym trochę wykładam na Uniwersytetach III wieku czy TU.

Przejdźmy jednak do sedna sprawy czyli do kasy na podróże. Otóż z tych naszych (jak już wspomniałam raczej skromnych i niestabilnych) przychodów staramy się jeszcze zaoszczędzić na wyjazd. Niektórym oszczędność może się kojarzyć z wyrzeczeniem i już zaczynają kręcić głową myśląc o naszym biednym dziecku ale... Pominąwszy moje lewackie poglądy i pro ekologiczność (które idą z oszczędzaniem pod rękę) domową ekonomię traktuję trochę jak grę.

Dlatego:
  • Od kilku lat nie kupuję ciuchów tylko wymieniam się nimi z koleżankami (ubranka dla Rocha podostawałam i skrzętnie dalej przekazuję je w świat).


  • Kiedy potrzebujemy ściąć włosy albo odmalować mieszkanie korzystamy z Wymiennika. 


Jest to sposób na lokalną wymianę dóbr i usług bez użycia pieniędzy, korzystając ze społecznościowej waluty – alterek. Na wymianie opiera się cały CzujCzuj, więc chyba nie muszę pisać jak bliska jest mi ta idea.

  • Kilka lat temu mieszkaliśmy w komunie na Saskiej Kępie. Takie wspólne wynajmowanie jest znacznie tańsze. Wspólnie składaliśmy się na (zresztą śmiesznie tani) czynsz i rachunki, wspólnie wykonywaliśmy różne naprawy... Tamtejszy domek poszedł do remontu ale docelowo chcielibyśmy mieszkać w gromadzie. Póki co wcielamy w życie składkowe obiady w gronie znajomych. Ktoś przyniesie marchewkę, inna osoba kalafiora czy szklankę kaszy... I mamy pyszną zupę bardzo niewielkim kosztem. 


fot. Pat Mic

Z zacnych inicjatyw, które pomagają w oszczędnym życiu, polecam jeszcze:

Co się uda nie wydać, chowamy do skarpety i za to jeździmy. Tak po prawdzie to i nasze podróże nie są drogie. 
Bo:
  • Robimy warsztaty w różnych placówkach w zamian za nocleg i wyżywienie. Jak to w podróży- raz lądujemy u prezydenta jakiegoś stanu, by tydzień później spać w chatce w środku buszu. Generalnie jesteśmy jednak rozpieszczani przez los i naszych gospodarzy:


Zdarza się nawet willa z basenem:


Opcją dla tych, którzy nie jeżdżą ze swoim projektem jest oczywiście goszczenie u kogoś na kanapie czyli couchsurfing czy mniej popularny workaway. W ramach tej platformy ludzie z całego świata zapraszają innych ludzi do pomocy przy swoich przedsięwzięciach. Może to być doglądanie uli w Baszkirii jak i pomoc w nauce dzieciom z Jamjki  czy rozmawianie po rosyjsku z jakimś gościem z Iranu. Na miejscu ma się zapewniony nocleg i wyżywienie. No i można poznać nie tylko kraj ale i rozmaite światy w światach (no bo jak inaczej przekonać się na czym polega praca na farmie husky czy prowadzenie eko farmy). To idealna opcja dla tych, którzy wciąż się zastanawiają "kim będą jak dorosną" (mimo skończonej 30-stki). Trochę jakby świat zamienił się w wieeelką komódkę z tysiącem szufladek. Może zajrzeć do tej? A może do tej... Jedyne co trzeba to mieć kasę na przejazdy...
Sposobem jest oczywiście autostop ale my zazwyczaj jeździmy dużą ekipą.
  • Ponieważ przez nasze projekty promujemy polską kulturę, zaczęliśmy współpracę z Instytutem Adama Mickiewicza. Dzięki jego dotacjom mamy dofinansowanie do kosztów przejazdów czy lotów.



Czasem pojawia się też jakiś sponsor, np. kiedyś nieoczekiwanie pomogła nam (jak się okazało kurdyjska) sieć Kebab King.

Zdarzyło się nam również robić akcje na portalach crowdfundingowych. Raz wydaliśmy w ten sposób album z pracami dzieciaków z Kurdystanu innym razem romskie bajki. Książeczki poszły do darczyńców a dzięki ich wpłatom mogliśmy zrealizować projekt. Generalnie taka opcja nie jest nam zbyt bliska bo nie za bardzo lubimy całą otoczkę promocyjną takich rzeczy.

  • oraz zarabiamy po drodze :
wystawiając teatrzyk po kawiarniach, teatrach i na ulicy


 fot. Czarli Bajka
a czasem 

sprzątając romskie pałace


Z założenia nie chcemy się bogacić naszym projekcie. Mamy nadzieję zbić fortunę na książkach :)
I bez wielkich pieniędzy nasze życie obfituje jednak w rozmaite luksusy, które może mieć każdy bez względu stan konta. Bo jak inaczej, jak nie bogactwem nazwać  przyrodę, kontakt z przyjaciółmi, czas z dzieckiem, świat, w który można wejść czytając książki. 
Więc bidy nie ma.

Raczej...

fot. Tomek Jelski

3 komentarze:

  1. Hej, Polecasz Uczelnię Uliczną, zastanawiam się czy mieszkaliście też na skłocie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, Polecasz Uczelnię Uliczną, zastanawiam się czy mieszkaliście też na skłocie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mieszkaliśmy nigdy dłużej na skłocie, czasem gościmy w takich miejscach jak jedziemy do przyjaciół np. w Berlinie czy we Wrocławiu. A co? :)

    OdpowiedzUsuń