Piękno
Wracam sobie z plaży, patrzę na murku siedzi para staruszków. Pani wydała mi się bardzo piękna więc jej to powiedziałam. Okazali się Amerykanami na wczasach. Następnego dnia podeszli do mnie, kiedy bawiłam się z Rochem w piachu. Chwilę pogadaliśmy, opowiedziałam im o tym co robimy w Meksyku i tyle. Kilka godzin później gdy wracam z plaży widzę, że ktoś mnie goni. O to ta miła starsza pani...
- Olga, daj mi do siebie jakiś kontakt. Jestem członkiem Rotary Club. Może będziemy mogli wesprzeć wasz projekt.
Wróżka
Styrana po całym dniu budowania placu zabaw wchodzę do Burger Kinga. Wiem, że nie prezentuję się najlepiej. Dziewięć godzin boju z oponami widać na rękach i twarzy. Nogi i włosy mam w niebieskiej farbie. Tymczasem ledwo zasiadam sprawdzić pocztę (internet to jedyne czego szukam w Burger Kingu) a zagaja mnie na oko czteroletni chłopczyk:
- Czy ty jesteś wróżką? Śniłaś mi się wczoraj w nocy.
Podarek
W Meksyku tyyyyle cudnej biżuterii a my oszczędzamy. Najchętniej cała obwiesiłabym się jak choinka ale skąpię. Żeby mieć na bilety, na nieoczekiwane wydatki, na zdrowe jedzenie dla Roszka. Bla, bla bla. Trochę mi smutno, zwłaszcza w San Cristobal gdzie piękna biżuteria na każdym kroku. Któregoś dnia wracam do domu i nagle zaczepia mnie para Czechów. Poznałam ich wcześniej w Mazunte na festiwalu cyrkowym. Uczą się akrobacji i sprzedają zrobione przez siebie ozdóbki. Chwilę gadamy a na koniec dają mi najpiękniejsze kolczyki z czarnego koralu (z drewna wyrzuconego przez morze).
- Podarek to podarek. Podarek trzeba przyjąć. - mówi Anrea kiedy się wzbraniam przez przyjęciem bo to ich sposób na utrzymanie a ja nie bardzo miałabym jak zapłacić.
Zanoszę się płaczem z wdzięczności i radości. Są najpiękniejsze! Grzesiek piecze dla nich potem w naszej kuchni cukinię z serem i szuka ich po całym mieście. Ale zniknęli.
Języki
Siedzę sobie w Domu Dziecka w dżungli, nagle podchodzi do mnie kilka dziewczynek. Chwilę popatrzyły się na siebie niepewnie w końcu wypaliły:
- Roszek mówi w języku Majów. Nauczyłyśmy go.
Kierunki
Oglądam w Mazunte spektakl cyrkowy. Nagle słyszę, jacyś Polacy tłumaczą córeczce gdzie ma przyjść jakby się zgubiła w tłumie.
- Jakby co to ja też tu jestem! - krzyczę do małej.
- Ja cię znam, ty jesteś z CzujCzuja!- woła do mnie mama dziewczynki. Chwilę pogadałyśmy. Okazało się, że Marysia i jej przyjaciel szukają miejsca na nocleg.
- Chodźcie ze mną, ja mam bardzo fajny- zaproponowała wielka podróżniczka-globtroterka Olga Ś. I... zgubiłam się totalnie. Chyba zaczarował mnie cmentarz, nieopodal którego spaliśmy. Przez pół nocy kręciliśmy się w kółko (biedni Polacy z plecakami, ja z Rochem na rękach), w końcu znalazłyśmy dość dziwne gospodarstwo. Nasz gospodarz z dziesięć razy powtórzył, że jesteśmy totalnie nieodpowiedzialni i wyciągał maczetę by przegonić kumpla Marysi. Było nie było tam spędziliśmy noc. Rano okazało się, że zwątpiłam w drogę, po której szliśmy jakieś 5 metrów od celu. Morał? Nie ufajcie wielkim podróżniczkom- globtroterkom (a przynajmniej tym z CzujCzuja)
- Jakby co to ja też tu jestem! - krzyczę do małej.
- Ja cię znam, ty jesteś z CzujCzuja!- woła do mnie mama dziewczynki. Chwilę pogadałyśmy. Okazało się, że Marysia i jej przyjaciel szukają miejsca na nocleg.
- Chodźcie ze mną, ja mam bardzo fajny- zaproponowała wielka podróżniczka-globtroterka Olga Ś. I... zgubiłam się totalnie. Chyba zaczarował mnie cmentarz, nieopodal którego spaliśmy. Przez pół nocy kręciliśmy się w kółko (biedni Polacy z plecakami, ja z Rochem na rękach), w końcu znalazłyśmy dość dziwne gospodarstwo. Nasz gospodarz z dziesięć razy powtórzył, że jesteśmy totalnie nieodpowiedzialni i wyciągał maczetę by przegonić kumpla Marysi. Było nie było tam spędziliśmy noc. Rano okazało się, że zwątpiłam w drogę, po której szliśmy jakieś 5 metrów od celu. Morał? Nie ufajcie wielkim podróżniczkom- globtroterkom (a przynajmniej tym z CzujCzuja)
Puzzle
Ostatnie dwa tygodnie spędzamy w eko gospodarstwie w buszu. Każdy ma jakieś zadania: Grześ i Roszek podlewają banany, ja gotuję na ogniu gary zupy, Francesko wspina się za owocami na palmy... Nieco enigmatyczną postacią jest dla mnie Jonika. Estonka z niesprawną ręką. Całe dnie spędza przy górze kamieni. I układa je w spirale. I tworzy z nich ścieżki. To ktoś między postacią z książek Karen Blixien a trzecią z "Trzech kobiet" Altmana. Któregoś dnia do niej podchodzę a ona (dość niechętnie) zgadza się bym jej pomogła. Kamienie- co w tym może być trudnego? Co to za filozofia? Ano filozofia, bo Jonice nie podobają się kamulce, które wybieram. "Ten za mały". "Ten za duży". "No gdzie ten błyszczący obok matowego?". Czuję jakbym trafiła do chińskiego mistrza kaligrafii. Próbuję, próbuję... I nagle zatrybiło! To tak jakbym odkryła puzzle z natury. W pewnym momencie sama dostrzegam, że jedne kamienie powinny obok siebie leżeć a inne nie.
I wciąż nie potrafię wyrazić na czym to właściwie polega.
Kultura
Wyszliśmy na chwilę z dżungli aby zrobić zakupy i sprawdzić pocztę.
Pani w kafejce internetowej przyglądała nam się z niesmakiem i nieufnością. "Bez przesady"- myślę sobie- "Fakt, ze człowiek jest lekko przybrudzony nie czynni z niego troglodyty. Jesteśmy normalnymi, kulturalnymi ludźmi..."
- Wasze dziecko zrobiło kupę na podłogę...- odezwała się pani. Uciszyłam oburzone myśli...
Raj
Na koniec pracy w tymże gospodarstwie, wieczorem podchodzi do mnie Lukas- argentyński 20-letni byczek- i oświadcza:
- Mam bardzo dużo szacunku do matek, czy mogę ci zrobić masaż?.
Jego brat siada obok i gra na gitarze wszystkie moje ulubione kawałki a szef gospodarstwa,-były żołnierz z Iraku teraz hipis, poi mnie czekoladą i w przerwach między piosenkami tłumaczy jak "dzielną, cierpliwą i niezwykłą" jestem matką (nic nie powiedział o mojej urodzie ale pocieszam się, że nie wszystko zrozumiałam przez jego kalifornijski akcent). Padają też słowa (z ust tego wytatuowanego draba), że mój synek to "mały aniołek zatapiający sztućce w sadzawce". Jakbym się cofnęła do czasów matriarchatu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz