sobota, 11 października 2014

tam i z powrotem

Myślę, że czekanie aby jakikolwiek stan czy moment się skończył to trochę okradanie się z czasu. Sposobem na to, by nawet okropne chwile stały się znośne, jest moim zdaniem przyjęcie perspektywy antropologa, tudzież potraktowanie wszystkiego co się dzieje jako pożywki pisarskiej. Skoro podeszłam tak do okrutnej cholestazy, która na kilka miesięcy odebrała mi sen, to mogę tak podejść do wszystkiego. "Podróż z dzieckiem to horror"? Wiem, że istnieją rozmaite dzieci a ja mam stoicki cud ale założenie, że wielogodzinna podróż to okazja do pobycia razem, na prawdę wiele zmienia. Wspólny czas i zdobycie nowych kumpli, kumpelek, cioć i wujaszków.
Do Sorok jechaliśmy (ciurkiem, wliczając oczekiwanie na dworcach) trzydzieści sześć godzin. Wracaliśmy przez dwadzieścia siedem. Męczenie dziecka? Pewnie trochę tak (i biję się w pierś. Wyrzuty sumienia tak czy siak płyną mi w żyłach. Czy siedzimy w domu, czy jedziemy na koniec świata). Nie mniej, chyba nie aż taki biedny ten mój rybionok, bo po drodze (ciurkiem, wyłączając podawanie lekarstewka na gardło), jego liczko prezentowało się mniej więcej tak:


A matula rybionka? A ludzie w okół? Pewnie znowu wyjdzie na to, że jestem szczęściarą i cóż zrobić, pozostaje się zgodzić. Oprócz zdrowego i pogodnego (niezależnie od okoliczności) synka, mam cierpliwą i wyrozumiałą ekipę. A za sprawą Roszka poznaję w czasie drogi, kolejnych ludzi. W samym pociągu do Przemyśla, w każdym przedziale czekał ktoś, ze swoją opowieścią i kolanami, na które chętnie wdrapywał się mój synek.

W jednym emerytowany generał:

W drugim babcia z wnukami:


W trzecim szalony antykwariusz:


W czwartym mały Olek:


Czy bywało trudno? No pewnie, że tak. Gdy w ukraińskim pociągu dostałam położoną wysoko leżankę, na której mieliśmy spędzić noc, aż się rozpłakałam z bezsilności. Nikt się nie chciał z nami zamienić a wiedziałam, że byle potrząśnięcie i Roszek mógłby spaść. Ale wtedy wkroczyła moja niezawodna ekipa i jakoś ugadała prowadnicę, bym dostała miejsce na dole. Wiem, że cele naszych podróży i sposób mogą niektórych szokować. Może chwilami ocieramy się o szaleństwo ale zawsze jest bezpiecznie. A Roszek jest zdrowy, radosny i baaardzo kontaktowy. I o to chodzi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz