Mało czasu, dużo do zobaczenia. Ostatniego dnia wypuściłyśmy się po cygańskiej górze aby pooglądać hacjendy. Tymczasem już od kwietnia sporo się pozmieniało i w miejscu, gdzie dotąd było przejście wyrósł nieoczekiwany mur. Widać tylko złoty dach domu, który bardzo chciałam pokazać dziewczynom.
fot. Dagmara Masłowska
Zawiedzione chciałyśmy się wycofać ale z chatki obok wyłoniła się babuszka: "Dzień dobry dziewuszki, wstąpcie do mnie. Mam sok z winogron, gołąbki zrobiłam".
Pojadłyśmy, babcia wyciągnęła karty. "Wróżyć to mnie jeszcze moja babcia uczyła".
Trochę była zdegustowana gdy doszło do płacenia- "Zazwyczaj to ja biorę po sto dolarów..."- a my wyciągnęłyśmy po kilka lejów (ja wszystko co miałam w portfelu ale do stu dolarów wiele brakowało). Widać było, że nie chce nas naciągnąć tylko po prostu zdaje sobie sprawę z dobrze wykonanej pracy. Koniec końców zdjęła z Olgi urok!
A jak? A tak:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz