"Po co wy tak ciągle jeździcie do tej Mołdawii? Tyle innych, pięknych miejsc." Prawda to. Ale prawda też, że mimo, że byłam już w kraju nad Dniestrem chyba z sześć razy to ciągle nie dotarłam do Gagauzji. I, że same Soroki ciągle mnie zaskakują. I, że dla głębszych relacji z ludźmi potrzeba czasu. Zwłaszcza przy narodach, które są dość nieufne do obcych. Kiedyś napisałam na tym blogu, że kultura Cygańska nie jest (dla Gadziów) specjalnie gościnna. Przy pierwszym spotkaniu może rzeczywiście się taka wydawać. Im głębiej jednak w nią wchodzę, tym więcej sama dostaję i coraz więcej swoich pomysłów na to "jak to u tych Romów jest" muszę skorygować. Dlatego będę tu wracać i wracać, po:
niespodzianki
Przyszliśmy do babci Andżeli prosić o przepisy. Cała rodzina zapragnęła zapozować do zdjęcia. Nagle patrzymy a z łóżka na piecu wyciągnęli prosiaczka zawiniętego w kocyk niczym niemowlę.
fot. Inka Brzuzan
przepisyNauczyłyśmy się robić cygańską (po prawdzie to nie wiem na ile cygańską) paprykę
i ulepiłyśmy pierożki z Luizą
Ale przede wszystkim przyjeżdżamy dla naszej cygańskiej dzieciarni!
Bo są mądre, chłonne, dobre i nasze.
Dla mnie to trochę tak jakby Roszek miał w Sorokach rodzeństwo. No i dostaliśmy cygańskie imiona!
Jak zawsze mieliśmy ekipę na 102 i każdy z nas wnosił coś innego.
Jest jesień, więc od każdym drzewem na prawdę leżą materiały na zajęcia
Olga dała dzieciakom foty, które wykonały w kwietniu. Kaja zrobiła cygański elementarz. Ja prowadziłam gry, Karolina zajęcia plastyczne a Roszek z nimi tańczył i dokazywał. Ale tak na prawdę najmilej było po prostu wspólnie usiąść i cieszyć się wzajemnym kontaktem. Trochę pogadać, trochę pośpiewać. I opowiadać bajki:
(Jeszcze milej, gdy w tle słychać łuskanie orzechów przez babcię Mariję)
Nie udało się tylko zrobić magicznego ogrodu. Zamiast zbierać śmieci woleliśmy zbierać kasztany. Ale wrócimy w wakacje! Zrobimy wielką objazdówę po Bałkanach. Będziemy odwiedzać rozmaite romskie miasteczka i osady, robić warsztaty, zbierać przepisy... I budować budy dla bezpańskich psów! To pomysł Olgi, poruszonej tym ile w tych krajach błąka się bezdomnych zwierzaków. Może uda się zgarnąć do naszego projektu jakiegoś weterynarza? A wcześniej Meksyk. A jeszcze wcześniej warsztaty w Polsce i Smok.
Dziejesiędziejesiędziejesię!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz