Jeżeli na hasło Turcja widzisz tańczących derwiszów, kebaba i ewentualne siad skrzyżny... To pewnie nie jesteś w mniejszości. Bardzo bym była jednak rada, gdyby ojczyzna Ata Turka i Orhana Pamuka zaczęła się też kojarzyć z zacnymi inicjatywami społecznymi. Bo takowych tu naprawdę nie brakuje.
Pisałam już o stambulskiej knajpie prowadzonej przez osoby z zespołem Downa,
o kooperatywie aktywnych zawodowo tureckich kobiet,
tutejszych kapelach posługujących się obok tureckiego językiem migowym
czy wspólnym gotowaniu anarchistów i imigrantów.
Nie pisałam o Dream Academy, która aktywizuje wykluczonych ale na pewno kiedyś napiszę bo są mi bardzo bliscy.
A dziś będzie o Yardin Senat, którzy zaprosili mnie na sierpień do swojego ośrodka.
Pisałam już o stambulskiej knajpie prowadzonej przez osoby z zespołem Downa,
o kooperatywie aktywnych zawodowo tureckich kobiet,
tutejszych kapelach posługujących się obok tureckiego językiem migowym
czy wspólnym gotowaniu anarchistów i imigrantów.
Nie pisałam o Dream Academy, która aktywizuje wykluczonych ale na pewno kiedyś napiszę bo są mi bardzo bliscy.
A dziś będzie o Yardin Senat, którzy zaprosili mnie na sierpień do swojego ośrodka.
fot. Aleksandra Miciak
Stowarzyszenie założyła grupa przyjaciół pochodzących z rożnych części Turcji i Syrii, którzy spotkali się w kurdyjskim Mardin. Zauważyli, że praktycznie nie ma tu zajęć skierowanych do dzieciaków. Brakuje choćby porządnego placu zabawa a maluchy pochodzące z Syrii czy Afganistanu (miasto leży niedaleko granicy, w związku z czym jest obecnie schronieniem dla ok 90 tys. uchodźców) w ogóle nie wychodzą z domu.
Stowarzyszenie założyła grupa przyjaciół pochodzących z rożnych części Turcji i Syrii, którzy spotkali się w kurdyjskim Mardin. Zauważyli, że praktycznie nie ma tu zajęć skierowanych do dzieciaków. Brakuje choćby porządnego placu zabawa a maluchy pochodzące z Syrii czy Afganistanu (miasto leży niedaleko granicy, w związku z czym jest obecnie schronieniem dla ok 90 tys. uchodźców) w ogóle nie wychodzą z domu.
fot. Aleksandra Miciak
Pomysłowa ekipa stworzyła więc coś pomiędzy świetlicą a domem kultury. Ponieważ w jej skład wchodziły w większości osoby zajmujące się zawodowo cyrkiem, to i taki profil przyjęło to miejsce. Można się tu uczyć się żonglerki, clownady i rozmaitych akrobacji ale cudny zespół Yardin Senat jest otwarty na wszystkie pomysły i talenty. We wrześniu organizują na przykład festiwal filmowy. W jego ramach dzieciaki będą tworzyć filmy o swoim mieście. Ja przyjechałam do nich z zamiarem stworzenia recyklingowego placu zabaw. Ale o tym kiedy indziej. Póki co jeszcze o nich.
fot. Aleksandra Miciak
Sam pomysł wykorzystania cyrku w pedagogice nie jest niczym nowym. W takim na przykład Afganistanie jest olbrzymia organizacja, która wykorzystuje naukę umiejętności cyrkowych (tak samo jak podobne inicjatywy w Polsce i na świecie) by rozwijać w swoich podopiecznych pewność siebie, odwagę i kreatywność nie wspominając już o usprawnieniu motoryki i ogólnym rozwoju fizycznym.
fot. Aleksandra Miciak
Tym co sprawia, że mardińska organizacja jest niezwykła to wyjątkowe zaangażowanie jej członków. Wyobraźcie sobie, że wszyscy tworzący kadrę Her Yarde Sanat są wolontariuszami. Niektórzy na pełen etat a niektórzy na pół (bo rankami pracują w korporacjach by zarobić na ten cały cyrk). Razem wynajmują przyjemne mieszkanie w starej części miasta, bardzo blisko ośrodka, tworząc coś w rodzaju twórczej komuny. Wspólnie gotują, wspólnie muzykują i bez przerwy dyskutują o ośrodku. Być może trafiłam tu w jakimś wyjątkowym momencie, bo za dwa tygodnie rusza wspomniany festiwal ale z mojej perspektywy tak to właśnie wygląda.
fot. Aleksandra Miciak
A wiecie co jest najfajniejsze? Że planują otworzyć hostel, z którego wpływy będą szły na Fundację. Czyli, że nie tylko ja i inni wolontariusze będą się mogli cieszyć tym miejscem tylko każdy, kto poczuje taką chęć. Lokalizacja najlepsza na świecie, jedzenie pyszne (i wegetariańskie) no i ten klimat. Poza tym wszystkie wpływy idą na ośrodek w którym tureckie, kurdyjskie, syryjskie i afgańskie dzieciaki wspólnie zakładają czerwone nosy i kręcą hula hop. Zapominają o podziałach, koszmarze wojny i problemach. Po prostu zabawa nie wojna. Świetna sprawa, co?
Tu
namiary gdybyście chcieli u nich gościć
Tu
Tu
gdybyście chcieli dołożyć swoją cegiełkę do szkoły cyrkowej, na którą właśnie zbierają na Indiegogo
A tu
A tu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz