Urocza uzbecka bajeczka:
Dawno, dawno temu żyli sobie mąż i żona. Jak to czasem niestety bywa, ich miłość uleciała i miast zająć miejsce przynajmniej przyjaznego przywiązania, zamieniła się w głośno wyrażaną niechęć. Mąż zapomniał jak jego miłej na imię i nazywał ją Głupią. A i kobiecina wcale nie była lepsza bo nazywała go Durniem. I tak żyli sobie, w małej wiosce pod Ferganą- stale wśród kłótni i wzajemnych pretensji. Tak naprawdę gdyby im jednak zajrzeć do serc, w naprawdę mocnych okularach można by zauważyć, że lubią się troszeczkę.
Pewnego dnia mąż kupił sto funtów masła i ryżu i przyniósł je do domu. Nie spodobało się to jego żonie.
- Za dużo masz pieniędzy? Zapomniałeś kim jesteś, może ci się zdaje, że jakieś wielkie z ciebie panisko? Po kiego czorta kupiłeś tak dużo oleju i ryżu? Może już myślisz o ślubie naszego syna lub pogrzebie ojca ?
- O czy ty znowu mówisz Głupia? Jaki znowu pogrzeb? Jaki ślub? Dobre rzeczy kupiłem. W sam raz będą jak przyjdzie karnawał.
Uspokoiło to nieco kobiecinę, wzięła jedzenie i schowała je w spiżarni.
Ale czas mijał a babie zaczęło burczeć w brzuchu, na myśl o ukrytych smakołykach.
Czekała i czekała, wypatrywała i pytała: kiedy nadejdzie karnawał?
Pewnego dnia siedziała na ławce przed domem i nagle widzi - po drodze ktoś idzie. Od razu widać, że to obcy, w ich wsi nikt się tak nie ubierał. Podniosła rękę, zamachała przyjaźnie i zawołała do przybysza:
- Hej , bracie , chodź tu na chwilę!
Mężczyzna zatrzymał się a kobiecina nieśmiało zagaiła:
- Posłuchaj , przyjacielu... Czy ty czasem nie jesteś Karnawałem?
Człowiek od razu zorientował się, że kobieta nie ma głowy na właściwym miejscu i pomyślał: " Aha ! Powiem jej , że jestem Karnawałem i zobaczę, co się stanie."
- No, oczywiście kumo , że to ja.
- No, na nareszcie przybyłeś! Ja... Chciałam ci tylko powiedzieć, że mamy dla ciebie twoje smakołyki. Jak możesz nie wstydzić się, tak jawnie wykorzystać naszą dobroć? Dlaczego nie pokazałeś się na tak długo, aby odebrać jedzenie?
- Nie gniewaj się kumo. Spędziłem dużo czasu na poszukiwaniach waszego domu.
- Dobra, dobra... Idź i zabieraj co twoje.
Mężczyzna poszedł do domu , wziął olej i ryż. Torbę z jedzeniem zarzucił na ramiona i odszedł z wioski.
Kiedy nadszedł wieczór mąż babiny wrócił do domu a żona od progu zaczęła wyrzuty:
- Był tu w końcu ten twój Karnawał. Dałam mu jedzenie i pokazałam drzwi za objadanie biedaków.
- Jaki znowu Karnawał? Coś ty znowu zrobiła żono? O jakim jedzeniu mówisz ?
- Olej i ryż... Tak jak mówiłeś, łakomczuch Karnawał stał na na ulicy, patrzył na nasz dom, więc zawołałam go i oddałam mu wszystko, tak jak kazałeś.
- Ach ty głupia babo, aż mi słabo gdy pomyślę co narobiłaś... Może przynajmniej wiesz w którą stronę czmychnął?
Żona pokazała kierunek, mąż osiodłał konia i rzucił się w pościg za " Karnawałem".
Tymczasem spryciarz bezpiecznie umknął z wioski i nikt się za nim nawet nie obejrzał. Nagle zobaczył galopującego za nim mężczyznę. " Karnawał " od razu zorientował się, że musi to być mąż kobiety, więc przezornie umieścił torby ze smakołykami w przydrożnych krzakach .
Jeździec zszedł do niego i zapytał :
- Hej, kolego ! Czy nie widziałeś by ktoś szedł tą drogą ?
- Oczywiście, szedł tu taki jeden.
- I niósł coś na plecach ?
- Olej i ryż.
- Wspaniale! O niego mi chodzi! A kiedy go widziałeś?
- Oj, już jakiś czas temu...
- Jak myślisz, mój chłopcze, mam szansę go złapać?
- Cóż, nie wydaje mi się... Spójrz, ty jesteś na koniu, a on pieszo. Twój koń, kiedy galopuje, musi zmienić wszystkie cztery nogi, to zajmuje bardzo dużo czasu. A człowiek, raz ciach, szybciutko sobie biegnie na dwóch. Sam zobacz ile to trwa- jeden -dwa-trzy - cztery .. Lepiej byłoby ci na nogach: Raz-dwa , raz-dwa !
- To co mam zrobić ?
- Jeśli chcesz - pomogę ci. Zostaw mi konia i biegnij na piechotę, raz-dwa , raz-dwa ! Jeśli rzeczywiście się postarasz, prawdopodobnie go dogonisz.
- Tak, tak ! Złote słowa ! - Zgodził się mąż. Zeskoczył z konia i puścił w pościg pieszo:
- Raz-dwa , raz-dwa , raz-dwa , raz-dwa !
Gdy tylko zniknął z pola widzenia, "Karnawał" wyjął worki ryżu i masła, załadował je na konia i pojechał w inną stronę .
Chłopina nie spotkał nikogo, więc wrócił do miejsca, gdzie zostawił nieznajomego i swojego konia. Ale oczywiście ich już tam nie było.
Kiedy wrócił do domu, znowu zaczęły się kłótnie: mąż wyrzucał żonie utratę ryżu i oleju, a żona złościła się męża za stratę konia.
Oni wciąż kłócą - tylko ''głupiec" i ''głupia" słychać z ich chatki. A "Karnawał" ma pełny brzuch.
(rysunek wzięłam stąd. A jego autorem jest О.К. Татевосьян, uzbecki malarz)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz