(bajka o upierdliwych lokatorach albo o rodzicielstwie)
Był sobie kiedyś wróbel, który postanowił uwić sobie gniazdo na dużej morwie. Każdego dnia, kiedy wracał do gniazdka, zamiast się przywitać z drzewem, porządkował swoje mieszkanko i wyrzucał śmieci na inne gałęzie. Na początku morwa była bardzo cierpliwa, ale po jakimś czasie zachowanie mieszkańca zirytowało ją i stwierdziła sama do siebie: "Co za samolubny ptak! Być może pewnego dnia wreszcie doceni, że chronię go przed wiatrem i deszczem, że dzięki mnie karmi swoje dzieci moimi słodkimi owocami." Ale mijały dni, tygodnie, miesiące a nawet lata a wróbel wciąż zachowywał się tak samo. "Nie mogę w to uwierzyć" myślała smutno morwa "Ten wróbel nie liczy się z nikim, przez niego wciąż na moich gałązkach jest taki bałagan!"
-Mój drogi, widzę wielką niesprawiedliwość- odezwała wreszcie do swojego mieszkańca- daję ci schronienie i pokarm ale ty zawsze robisz wokół siebie taki bałagan i nigdy się nie witasz kiedy się spotkamy...- Przerwała w pół zdania (miała mu bowiem jeszcze wiele do zarzucenia, mogłaby tak mówić i mówić) ale ptak odleciał bez słowa. Wieczorem wrócił jak zawsze... Kiedy nagle rozpętała się straszna burza. Rozległy się grzmoty i błyskawice a silne wiatry skręcały gałęziami drzewa. Wróbel i jego dzieci skulili się w swoim gniazdku, które nagle -pod wpływem silnego podmuchu opadło na ziemię. Biedne ptaki musiały szukać schronienia pod dużą skałą.
Pozostałe drzewa były oburzone i kiedy burza ustała przemówiły do morwy:
- Jak można traktować ich w ten okrutny sposób? Powinnaś ich chronić!!!
Morwa najpierw stropiła się trochęale po namyśle odrzekła:
- Nie macie pojęcia co musiałam znosić! - i opowiedziała historię znajomości z samolubnym wróblem. Kiedy inne drzewa ją usłyszały postanowiły, że i one nie pozwolą ptaszkowi na wicie gniazda wśród swoich gałęzi.
Co do wróbla, mamy nadzieję, że postanowił nieco zmienić swoje postępowanie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz