Na dźwięk słów ''jarmark adwentowy'' wpadam w ekscytację ( tak samo jak na dźwięk kilku innych słów, jak np. frytki, kalejdoskop, targ staroci, bazar, bakłażan).
Wszystko zaczęło się kiedy miałam 10 lat i trafiłam do szkoły waldorfskiej, (o specyfice tej pedagogiki pisałam co nieco tutaj) i od tego czasu czas oczekiwania na święta nie kojarzy mi się z tym:
ani z tym:
No dobra, z tym też, ale nie tak jak ze świecami, które w każdy poniedziałek adwentu zapalał na forum, nasz flegmatyczny filolog klasyczny pan Adam. W szkole waldorfskiej w adwent codziennie czytaliśmy ''Tajemnice świąt Bożego Narodzenia" Josteina Gardnera, panowała atmosfera oczekiwania, tajemnicy... i odbywał się jarmark adwentowy! Podczas naszych szkolnych jarmarków, każdy mógł zrobić swoje stoisko, na którym sprzedawał; biżuterię, książki, ciasta czy co tam chciał, z czego cześć zysku szła na szkołę. Ponadto było tam dużo atrakcji właściwych tylko dla adwentu; pracownia świec z wosku, Jezioro Wróżek, Grota Krasnala.
Jako dziecko niespecjalnie myślałam wówczas o Bogu, tylko chłonęłam atmosferę. Nie wyrosłam na specjalnie wierzącą osobę ale uważam, że miejsce na duchowość (nie tożsamą z religijnością) powinno się znaleźć w wychowaniu. Jarmark adwentowy poza tym, że ma wyjątkową atmosferę, zbliżał nas, wspólnie robiliśmy coś dla wspólnej sprawy, wiedzieliśmy że będziemy korzystać z zarobionych w ten sposób pieniędzy. Pamiętam, że któregoś roku, z utargu kupiono stół do ping ponga. Kiedy mieszkałam u księdza Dimitra w Swobodzie Raszkowskiej, rozmawialiśmy o tym, że jego zdaniem mieszkańcy wioski mają problem z otwartością, że niechętnie angażują się w jakieś wspólne działania. Wpadłam na pomysł, żeby tu zorganizować kiermasz, w którym każdy mógłby wziąć udział. Zakładałam, że taka akcja zbliży mieszkańców. Z drugiej strony bardzo chciałam, żeby tutejsze dzieciaki poczuły taką samą tajemnicę i radosny niepokój, jakie ja odczuwałam wchodząc do sali, w której znajdowało się Jezioro Wróżek (zaraz wyjaśnię w czym rzecz, bo wiem, że to dość enigmatyczne terminy). Myślę, że warto jest starać się by poznawanie świata jak najdłużej jawiło się dzieciom jako fascynująca przygoda. Dlatego tak bardzo lubię w pracy budować nastrój, rozbudzać wyobraźnię i ciekawość. Poza wszystkim dzieci bardziej czują niż wiedzą, więc takie środki bardziej do nich przemawiają. Jako jedyna w zasięgu 100 km absolwentka szkoły waldorfskiej postanowiłam podjąć się organizacji, zatem mimo, że według planu powinnyśmy teraz hulać po Gagauzji, znowu trafiłyśmy do Swobody Raszkowskiej w Naddniestrzu. Nasze plany mają to do siebie, że lubią grać w bierki i szachy, a nas maja gdzieś. Albo my je mamy gdzieś.
Jako dziecko niespecjalnie myślałam wówczas o Bogu, tylko chłonęłam atmosferę. Nie wyrosłam na specjalnie wierzącą osobę ale uważam, że miejsce na duchowość (nie tożsamą z religijnością) powinno się znaleźć w wychowaniu. Jarmark adwentowy poza tym, że ma wyjątkową atmosferę, zbliżał nas, wspólnie robiliśmy coś dla wspólnej sprawy, wiedzieliśmy że będziemy korzystać z zarobionych w ten sposób pieniędzy. Pamiętam, że któregoś roku, z utargu kupiono stół do ping ponga. Kiedy mieszkałam u księdza Dimitra w Swobodzie Raszkowskiej, rozmawialiśmy o tym, że jego zdaniem mieszkańcy wioski mają problem z otwartością, że niechętnie angażują się w jakieś wspólne działania. Wpadłam na pomysł, żeby tu zorganizować kiermasz, w którym każdy mógłby wziąć udział. Zakładałam, że taka akcja zbliży mieszkańców. Z drugiej strony bardzo chciałam, żeby tutejsze dzieciaki poczuły taką samą tajemnicę i radosny niepokój, jakie ja odczuwałam wchodząc do sali, w której znajdowało się Jezioro Wróżek (zaraz wyjaśnię w czym rzecz, bo wiem, że to dość enigmatyczne terminy). Myślę, że warto jest starać się by poznawanie świata jak najdłużej jawiło się dzieciom jako fascynująca przygoda. Dlatego tak bardzo lubię w pracy budować nastrój, rozbudzać wyobraźnię i ciekawość. Poza wszystkim dzieci bardziej czują niż wiedzą, więc takie środki bardziej do nich przemawiają. Jako jedyna w zasięgu 100 km absolwentka szkoły waldorfskiej postanowiłam podjąć się organizacji, zatem mimo, że według planu powinnyśmy teraz hulać po Gagauzji, znowu trafiłyśmy do Swobody Raszkowskiej w Naddniestrzu. Nasze plany mają to do siebie, że lubią grać w bierki i szachy, a nas maja gdzieś. Albo my je mamy gdzieś.
O Romach, ich zwyczajach, smakołykach itd. jeszcze będzie co nie miara. A teraz o sprawach bardzo praktycznych;
- O tym co fajnie by znalazło się na jarmarku adwentowym:
fot.Kasia Biel
Śpiewanie kolęd
Robienie świec z wosku
Jezioro Wrozek i Grota Krasnala
Produkcja choinkowych dekoracji i kartek
Nasz jarmark miał bardzo jarmarczny charakter więc była na nim także
loteria
fot.Kasia Biel
i projekcja kina Krokodyl Gienia
fot.Kasia Biel
oraz bożonarodzeniowy zwyczaj z Meksyku piniata.
- Jak zrobić Jezioro wróżek (i czym ono w ogóle jest):
fot.Kasia Biel
Jezioro Wróżek i Grota Krasnala to atrakcje popularne w waldorfskich szkołach i przedszkolach. Jest to odpowiednio przystrojony, zaciemniony pokój -sala lekcyjna- po której oprowadza odpowiednio od miejsca Wróżka lub Krasnal.
Wróżka na koniec spaceru pozwala puścić zapaloną świeczkę na swoim jeziorze (czyli w wanience). Jeśli świeczka dotknie drugiego brzegu, spełni się marzenie, o którym powinniśmy uprzednio pomyśleć. Hip hip hura! A jeśli nie, to kicha.
Krasnal daje dzielnemu dziecku, na koniec spotkania koralik ze swojej skrzyni.
Na dobrą sprawę taką grotę można zrobić tez u siebie w domu i zapraszać tam uradowaną dzieciarnię (mniejszą i większą). Należy w tym celu przystroić cały pokój rozmaitymi materiałami, szmatami, starymi firankami, zaciemnić okna, zawiesić lampki choinkowe, by było widać tylko o tyle o ile i wymyślić historie..."Witaj w moim królestwie wróżek, mam na imię Filalili i jestem królowa wszystkich wróżek. Oprowadzę Cie po mojej krainie. Tutaj (pokazujesz na wyleniałego, wypchanego lisa, spadek po pradziadku myśliwym) jest mój przyjaciel Fox, idziemy dalej teraz będziemy się wspinać (udajecie wspinanie pod wysoką górę np. na skrzynie przykryte materiałem) a tutaj uważaj bo wieje straszny wiatr (zaczynasz dmuchać wpadasz w lekką panikę) oj uważaj, uważaj bo cie porwie! Uff, ale jesteś dzielny udało się...'' I tak dalej i tak dalej... Moim zdaniem ważne jest, by dziecko miało po takiej wyprawie poczucie baśniowości i sukcesu (bycia odważnym), dlatego warto, by wszystko nie było słodziutkie i uładzone (oczywiście nasz gość nie może się też bać!). W Slobodzkiej grocie elfów (ze względu na fakt, że wszystko działo się na terenie Caritasu wróżki nie przeszły) był m. in. pająk, który tka sukienki dla aniołów, gorąca ściana Turkmenistanu i jezioro dobrych uczynków (bo nie mieliśmy świeczek), do którego wrzuca się perełkę i wówczas dzieje się coś dobrego na świecie (wpływ Caritasu)
- I o innych adwentowych zwyczajach:
Kalendarz adwentowy – specjalny kalendarz służący do odliczania dni od pierwszego dnia grudnia do Wigilii Bożego Narodzenia.
Pomysł pochodzi z XIX wieku od niemieckich luteranów. Początkowo miał formę znaku robionego kredą na drzwiach. W innej formie była to słomka wyjmowana codziennie ze żłóbka lub woskowy Jezusek wspinający się codziennie po drabince o dwudziestu czterech szczebelkach .
Jeśli uwielbiacie kalendarze adwentowe w papierowej formie i wyjadanie z nich czekoladek to powinniście teraz ciepło pomyśleć o pewnej matce z Niemiec, która by umilić synkowi oczekiwanie na Boże Narodzenie (a synek na pewno był małym łakomczuszkiem, którego nie uradowałyby znaczki kredą ni słomki ze żłóbka) przygotowała kawałek kolorowego kartonu z otworami na dwadzieścia cztery ciastka, które chłopiec miał jeść codziennie. Wiele lat później, chłopiec czyli Gerhard Lang wyrósł na współwłaściciela firmy poligraficznej i wspominając pomysł swojej mamy (ciekawe za jak wieloma genialnymi wynalazkami stoi jakaś kochana mama) w 1908 roku, wprowadził na rynek pierwszy drukowany kalendarz adwentowy z otwieranymi okienkami. Kryły się za nimi obrazki religijne, które z czasem zastąpiono czekoladkami. Projekt odniósł niespodziewany sukces i trwał do II wojny światowej, kiedy to ustano z produkcją w celu oszczędności papieru. Po wojnie, niejaki Richard Sellmer Stuttgartu wskrzesił sprzedaż komercyjnych kalendarz adwentowych i zbił na nich fortunę. Jego firma, Richard Sellmer Verlag, dziś utrzymuje zapas ponad 1.000.000 kalendarzy na całym świecie. Jeśli nie chcecie nabijać mu kiesy możecie sami zrobić taki kalendarz, wykorzystując do tego np. skorupki po orzechach (wydrążamy orzechy i w każdej skorupce umieszczamy jakiś malutki upominek- ja zazwyczaj haiku-, po czym je ze sobą sklejamy) czy pudełka po zapałkach, które razem sklejone mogą tworzyć komódkę, której szufladki mieszczą upominki.
Trochę ciekawych pomysłów można też znaleźć tu:
Komercyjne kalendarze mają 24 okienka, czyli od pierwszego grudnia. Domowy kalendarz adwentowy powinien mieć tyle dni, ile ma adwent, np. w 2011 adwent zaczął się 27 listopada.
Jeden z najmilszych pomysłów to żywy kalendarz adwentowy- W wielu częściach Austrii, Niemczech i Szwajcarii w czasie Adwentu można się zgłosić do tworzenia wspólnego kalendarza. Poszczególne domy dostają wówczas numery oznaczające kolejne daty. W wyznaczonym dniu goście gromadzą się przed konkretnym oknem, by wspólnie pić grzane wino i poncz, jeść domowe wypieki i śpiewać kolędy. Jako 24-te zazwyczaj są drzwi kościoła.
Najważniejszym symbolem adwentu poza oczekiwaniem jest jednak Światło tożsame z Chrystusem określanego mianem "światłości świata":
Lampion adwentowy – własnoręcznie wykonany lampion, który dzieci zabierają ze sobą do kościoła na roratnie Msze Święte. Ma formę czworoboku z kartonu i jest ozdobiony symbolami chrześcijańskimi lub scenami biblijnymi. Kiedyś w jego wnętrzu umieszczało się świecę, teraz lampkę na baterie.
Świeca kalendarzowa - świeca adwentowa zapalana w domach w czasie modlitw rodzinnych i wspólnych posiłków zgodnie z tradycją Kościoła katolickiego.
Świeca jest ozdobiona motywami bożonarodzeniowymi (religijnymi a nie czerwonym grubaskiem i reniferami) i posiada daty poszczególnych dni adwentu. Każdego dnia pali się ją do miejsca wyznaczonego na dany dzień. Dopala się ją do końca w czasie kolacji wigilijnej.
Wieniec adwentowy – wieniec z gałązek drzewa iglastego, w którym osadzone są cztery świece. Zapala się je kolejno w każdą niedzielę adwentu. Pomysłodawcą takich wieńców był niemiecki pastor, i nauczyciel Johann Hinrich Wichern. W grudniu 1839 roku chciał stworzyć w sierocińcu w Hamburgu, w którym wówczas nauczał bardziej rodzinną atmosferę. W tym celu razem z wychowankami zapalił w I niedzielę adwentu pierwszą świecę adwentową. Była ona umocowana na drewnianym kole przystrojonym gałęziami jodły. Przez 24 dni aż do Wigilii podopieczni, podczas wieczornych zgromadzeń na śpiew i modlitwę, zapalali kolejne świece. Z czasem pastor zmniejszył liczbę świec do czterech.
Tradycje zapoczątkowana przez pastora szybko przyjęło wiele rodzin protestanckich na północy Niemiec a w latach 20. XX wieku, świece na wieńcach zaczęły płonąć podczas adwentu na stolach katolików. Na terenach dzisiejszej Polski zwyczaj pojawił się w 1925 roku zaczynając od Wrocławia. Dawniej wieńce wykonywano samodzielnie, wyłącznie z żywych gałązek. Na terenie Warmii i Mazur w I niedzielę adwentu robiono z choiny wianek ,ozdabiano czerwonymi lub kolorowymi wstążkami i umieszczano na nim świeczkę. Następnie stroik zawieszano pod sufitem. W każdą następną niedzielę aż do Wigilii dodawano świeczkę.
Zapalanie świec ma swoja całą symbolikę i oznacza czuwanie i gotowość na przyjście Chrystusa. Każda, ze świec ma swoje znaczenie:
I świeca symbolizuje przebaczenie przez Boga nieposłuszeństwa Adama i Ewy wobec Niego.
II stanowi symbol wiary patriarchów Narodu Izraelskiego jako wdzięczność za dar Ziemi Obiecanej.
III odnosi się do radości króla Dawida, który celebruje przymierze z Bogiem.
IV symbolizuje nauczanie proroków, głoszących przyjście Mesjasza.
W Wigilię Bożego Narodzenia wszystkie palące się świece stanowią symbol bliskości "przyjścia" Jezusa. Światło świec w wieńcu oznacza nadzieję. Zieleń stanowi symbol trwającego życia. Natomiast kształt kręgu symbolizuje wieczność Boga, który nie ma początku ani końca, oraz wieczność życia Chrystusa.
Wieniec wymyślił ewangelicki pastor ale idea takiego wieńca ma (jak prawie wszystko na ziemi) ma korzenie znacznie starsze -Żydzi podczas święta Chanuka zapalają kolejne świece na ośmioramiennym świeczniku. W czasie obrzędów pogańskich Germanie w środku zimy, zapalali ogień na kręgu wykonanym z gałęzi o zielonych liściach, który stanowił symbol słońca.
Świeca roratnia, tzw. roratka – świeca adwentowa umieszczana i palona w kościołach przy ołtarzu, w czasie rorat oraz w domach obok wizerunku Matki Bożej. Roratka zawsze jest biała, lub jasno-żółta. Przewiązuje się ją białą wstążką i dekoruje zielenią (przeważnie mirtem). Jest symbolem Maryi, która w czasie adwentu "niesie w łonie" "światłość" czyli Chrystusa.
Trochę jestem mądra, ale niestety nie tak bardzo. Wsparłam się tu:
O rany jak ja już dawno nie oglądałam tej bajki z - Krokodylem Gienią i Cudaczkiem - Kiwaczkiem ( przyjemne wspomnienia. :o)Dzieki
OdpowiedzUsuń