Uwaga, kolejna okrutna bajka. Ilustracje znalazłam w zbiorku "Игры coсказкamи" » ("Igry zo skazkami") Olesi Zukowej (seria Школа Олеси Жуковой- tu o książce). Niestety nie ma podanego ilustratora.
Pewnemu człowiekowi umarła żona i został sam z córeczką. Ciężko mu było wychowywać dziecko, więc wkrótce ponownie się ożenił. Jego nowa małżonka miała już córkę. Prawdę mówiąc lubiła ją znacznie bardziej nad pasierbicę. Cokolwiek rodzona nie rzekła, matka się zachwycała. Gładziła ją po główce, przesyłała słodkie całuski znad garnków i uśmiechała się do niej promiennie:
-Jakaś ty ładna. Jaka mądra... Jaka wy- ją- tko- wa!!! Jeszcze mi carycą zostaniesz.
Na sierotkę pohukiwała, ciągle zapominała jej imienia i odsyłała do najgorszych prac.
Och, jak bardzo nie lubiła pasierbicy, wszystko jej w niej nie pasowało. A tak po prawdzie to z niej była złoto nie dziewuszka. Gdyby tylko trafił się ktoś, kto by ja docenił to by rozkwitła ale przy macosze... Od rana do wieczora pracowała ponad siły, nie dojadała. Wciąż słyszała uwagi i przytyki. I tak nam rosły dzieweczki- jedna niczym pączek w maśle, druga co dzień roniąca słone łzy. Wyrosły z nich dorodne panny. A wszystko to działo się w dalekiej Rosji. Zimy tam bywają okrutne. Włosy sztywnieją, słowa zamarzają na chłodzie i zamieniają się w obłoczki pary, śnieg po kolana... Serce macochy chyba też zamarzło. Sierotka starała się jak mogła- bydło jeszcze przed świtem napoiła, drewno i wodę naniosła do domu, piec rozpaliła. Ale staruszce wciąż coś nie pasowało. W końcu postanowiła przegnać dziewczynę z chałupy. Poszła do męża i powiedziała :
- Weź ją stary gdzie tylko chcesz. Tak aby moje oczy jej nie widziały, tak aby moje uszy o niej nie usłyszały więcej. Najlepiej jak ją zostawisz w lesie, na zimnie.
Zaczął staruszek płakać, ale co robić, nie można się kłócić z kobietami. Zaprzęgł konia i rzekł:
- Usiądź na sanki- chciał ją przynajmniej okryć jakimś kocem ale i tego nie zrobił z obawy, że żona się rozsierdzi. I pojechali w czyste pole. Posadził córkę pod świerkiem, krzyżyk zakreślił na czole i pognał szybko do domu, coby oczy nie widziały córczynej śmierci.
Dziewczyna usiadła pod drzewem, zadrżała jak osika. Dreszcz wzdrygały nią z zimna ale co zrobić? Tylko cichutko zmówiła modlitwę.
Nagle słyszy jakieś skrzypienie... Wzniosła oczy a tam, na samym szczycie choinki siedzi Mróz. Poprzyglądał się jej, przypatrywał, wreszcie pyta:
- Ogrzać cie dziewczyno?
- Nie dziękuję Mrozie. Ja już tylko na śmierć czekam.
Mróz zeskoczył niżej. Słychać było trzask gałęzi:
- Ogrzać cie, dziewczyno?
- Nie Mrozie, dziękuję.
Zeskoczył jeszcze niżej i złamał gałąź...Ale nie zważa na to, tylko znowu pyta:
- Ogrzać cie, dziewczyno?
Sierotka popatrzyła Mrozowi w oczy i odpowiedziała spokojnie;
-Przecież ja ciebie Mrozie znam. Bóg ciebie przysłał po moja duszę.
Mróz chciał dziewuszkę zamrozić ale żal mu się jej zrobiło.
Postawił przed nią skrzynię a w niej ciepłe płaszcze i kołdry. Owinął ją w nie i pyta;
- Ogrzać cie, dziewczyno?
- Mrozie, przecież już mówiłam ze cię dobrze znam. Bóg ciebie przysłał po moją duszę.
A Mróz naprawdę nie przyszedł po duszę, tylko postawił przed nią kolejna skrzynie a w niej piękne suknie i trzewiki, biżuterię i kosztowności.
Usiadła sierotka na skrzyni. Taka wesolutka. Taka kochana. Mróz nie może się na nią napatrzeć. Wreszcie podszedł ku niej z suknią, całą utkaną ze złotych nitek. Założyła ją dziewczyna i stała się taka piękniutka, prawdziwa dama... Usiadła i zaczęła nucić piosenki. Poczuła, że jak z Mrozem się zaprzyjaźniła to już nic jej nie straszne.
A w tym czasie macocha szykowała pogrzeb. Zaczęła piec placki na stypę i nakazywać mężowi:
- Dalej, ty stary draniu, znajdź swoją córkę, abyśmy mogli ja pochować!
Stary poszedł do lasu, dotarł na miejsce i oczom nie wierzy. Pod dużym świerkiem siedzi jego córka. Wesoła, rumiana. Cała w złocie, w srebrze a pod nią skrzynia z bogatymi darami.
Starzec zaklaskał w ręce zachwycony. Zrobił miejsce dla wszystkich dóbr w saniach. Usadowił córkę i pojechali do domu.
W domu, staruszka bardzo z siebie zadowolona piekła placki ale nagle pies zaczął szczekać pod stołem:
- Hau, hauuu! Córka staruszka cała w złocie i srebrze a córka staruszki nigdy męża nie znajdzie...
Zdenerwowała się kobieta, rzuciła psu placek i pouczyła:
- Nie tak Azor! Powiedz, "córka staruszki wyjdzie za księcia, a kości pasierbicy bieleją na śniegu ..."
Psinka jednym kęsem połknęła placek i dalej szczeka:
-Hau, hauuu! Córka staruszka cała w złocie i srebrze a córka staruszki nigdy męża nie znajdzie...
Nie wytrzymała kobiecina, rzuciła naleśniki i już chciała psa przegonić gdy nagle drzwi skrzypnęły i otworzyły się... Weszła pasierbica -cała w złocie. Po chwili zjawił się również staruszek. W rękach dzierżył wspaniałą skrzynię.
Macocha nawet nie spojrzała na pasierbicę, nawet się nie zastanowiła tylko szybko nakazała mężowi;
- Weź moją córkę do lasu i postaw ją w tym samym miejscu. Też chcę by wróciła tu tak wystrojona ...
Stary umieścił córkę staruszki w saniach i zrobił wszystko tak samo, jak poprzednio ze swoją córeczką. Tylko nie płakał wcale bo przecież zaraz miał po nią wrócić.
Siedzi dziewczyna pod wysokim świerkiem i tylko zębami stuka i tylko dłonie rozciera. Nagle słyszy głos z samego wierzchołka drzewa;
- Ogrzać cie, dziewczyno?
Zadygotała;
- Ach, odejdź... Proszę odejdź, bieleją mi kostki na dłoniach
Mróz zeskoczył niżej, gałązki się pod nim ugięły;
- Ogrzać cie, dziewczyno?
- Ach, ręce, stopy mi odmarzły! Odejdź, Mrozie ...
Już całkiem, całkiem nisko, prawie na ziemię zeskoczył i zapytał;
-Ogrzać cie, dziewczyno?
- Ach, wszystko mi jedno... Chcę po prostu odpocząć! Mrozie, Mrozie, Mrozie...
Nie mięło dużo czasu a staruszka wysyła męża z powrotem i zaczęła szykować naleśniki dla córeczki.
Starzec pojechał a pies pod stołem zaszczekał :
- Hau, hauuu! Córka staruszka się weseli a a córka staruszki na śniegu się bieli!
Kobieta poczęstowała psa i zaczęła się przymilać:
- Nie tak Azor, nie tak... Powiedz: córka staruszki cała w złocie i srebrze. Córka staruszki carycą będzie.
A pies znowu swoje:
-Hau, hauuu! Córka się staruszka weseli a córka staruszki na śniegu się bieli
Już miała dać psu do wiwatu, gdy usłyszała skrzypienie bramy i wybiegła naprzeciw. Patrzy, a jej córka leż martwa na saniach, sina z zimna.
Zaczęła płakać i zawodzić, ale było już za późno.
------
Bajka jest okrutna ale bardzo pojemna w metafory. Mamy tu oczywiście wariacje na temat niezasłużenie prześladowanego bohatera pozytywnego, któremu przychodzi na ratunek ktoś ze świata magi i nagradza bohatera za pracowitość, łagodność i pokorę. Bohater negatywny jest ukarany. Mimo wielu kontrowersji bajka wchodzi w Rosji w skład lektur ze względu na wyraźnie moralizatorskie orientacje.
Z drugiej strony bajka aż kusi o analizy ganderowe - spolegliwy po za granice rozsądku mąż. Starzec wybawca -jak różnie można interpretować wspomniane skakanie na coraz to niższe gałęzie...
Z trzeciej strony mamy tu wreszcie pełnowymiarowy bergmanowski dramat rodzinny, ktory jeżeli Mrozowi odbierzemy magiczność wcale nie rzadko występuje w prawdziwym życiu. Nie wiem czy ktoś się pokusił o rozwiniecie bajki o dramat psychologiczny ale w latach 60, w ZSRR powstał na kanwie bajki sympatyczny film dla dzieci;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz