Naprawdę nie chce narzekać i wiem dobrze, że na pewno znajdzie się kilka innych, równie szpetnych a może jeszcze szpetniejszych miast. Nie znam Medanu, nie widziałam belgijskiego Charleroi. Byłam w Katowicach, przez wielu uznawanych za najbrzydsze miasto na świecie ale za Tyraspolem są daleko w tyle.
Kawiarni praktycznie brak. Na ulicach szaro jak na szkicu węglem nastolatka w depresji. Muzeum historii drogie i nudne. Dom kultury ma program dopiero na następny miesiąc i albo dla 3 latków, albo dla seniorów (choć przynajmniej w środku jest ładnie). Jeśli jakaś rzeźba to na 80% Lenin, jeśli plakat to przekonujący o tym jak kochamy Naddniestrze:
albo o współpracy z Rosją:
Jednym słowem nie jest to wymarzone miejsce na spędzenie miesiąca miodowego. Ale przecież jak śpiewają bardowie, co wie każda pani domu i na czym trzepią kasę chirurdzy plastyczni: "każdy pragnie piękna". Tyraspolanie też. Ruszyłam wiec szlakiem Tyraspolskiej twórczości. Moja przewodniczką w tej ekskursji została poznana przypadkiem po drodze, pani Oksana:
"Ola ciut ciut do przodu, odgarnij włosy"
Mordwinka (to taki lud z Rosji), trzykrotna mistrzyni tańca disco w Mołdawii (na serio! jeszcze o niej napisze, przy innej okazji, bo ma biografie na film. Zresztą kto niema życia na film? No, ale tutaj pełen metraż i melodramat!), która co chwila komentowała coś ciętym językiem i zrobiła mi jakieś 10 tuzinów fot na swojej komórce, zarządzając niczym Marcin Tyszka, "noga do przodu, wypnij się, pełniejszy uśmiech, o tak... tak zalotnie, a teraz spójrz w lewo jakbyś się czegoś z tej strony obawiała". Nie mam pojęcia co zamierza zrobić z tymi wszystkimi fotografiami ani na co jej one.
Z wymierzonym obiektywem i okiem komórki przemierzyłyśmy Tyraspol wzdłuż i wszerz. Wszystkie te teksty o tym, że w tym mieście nie można robić zdjęć, bo natychmiast postraszą Cie KGB (a takich tekstów jest cała masa, w rządnym sensacji internecie) to bzdura na resorach. Istnieje oczywiście opcja, że po prostu nie wyglądamy na szpiegów (obawiam się że szpion posługiwałby się trochę lepszej klasy aparatem. Ten tekst o "wymierzonym obiektywie" był co najmniej na wyrost).
Cyk-cyk-cyk (szukam tego co ładne, albo kolorowe albo chociaż ciekawe):
"O, a tu siedzi nasz prezydent i znosi jajka":
Ps. O! Kiedy to napisałam coś mi przyszło do głowy. Istnieje druga opcja wytłumaczenia faktu, że nikt się mnie nie czepiał za fotografowanie i wsciubanie nosa. Sensacyjna i paranoiczna, jak lubi internet: nikt się mnie nie czepiał bo dostałam dyskretną obstawę w postaci pani Oksany. A te wszystkie foty z moją twarzyczką na tle Tyraspola, zasilą teraz jakąś kartotekę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz