Bajka pochodzi z Rosji. Znowu na afiszu okrucieństwo i niesprawiedliwość. Tym razem dzieje masochistycznej przyjaźni.
Żyli sobie kiedyś dziadek i babcia. Któregoś razu dziad rzecze do żony:
- Kochana, posiedź sobie w cieple i zrób mi pierogi. Ja zaprzęgnę sanie i pojadę złowić nam ryby.
Nałowił ryb i wiezie do domu cały worek. Zimno, wiatr hula. Mróz szczypie dziada w ogorzałe policzki. Nagle patrzy ,na śniegu coś skrzy się rudego. To lisiczka wyzionęła ducha ( "pewnie od mrozu", pomyślał) i leży martwa na pokrytej śniegiem drodze. Dziadek zszedł z wozu:
-Będzie z tego kołnierz do kożucha dla mojej żonki- podumał i wrzucił truchło na sanie.
Ledwo obrócił się plecami, lisiczka przestała udawać martwą, i zaczęła wyjadać rybki. Mniam, mniam, mniam. Wyjadła prawie wszystkie. Bardzo jej smakowały. Ale nic już po niej na saniach. Czego nie zjadła zawinęła w futerko, cichutko zeskoczyła i z pełnym brzuchem pobiegła w las.
Staruszek przyjechał do domu i od razu pognał do babci:
-Ale będziesz ze mnie dumna! Nie dość, że nałowiłem mnóstwo ryb to jeszcze przywiozłem ci piękny podarek.
Babcia wyszła na dwór, obejrzeć skarby na saniach, a tam pustka. Wpadła do izby i zaczęła krzyczeć na męża:
-Co za głupoty mi tutaj opowiadasz ty siaki owaki... Żartów ci się zachciewa! To ja dla Ciebie pierogi robię a ty się wygłupiasz? I gdzie ryby?
Nagle do dziadka doszło, że lisiczka nie była martwa. No ale teraz to już po ptokach. Nie ma co robić z taką wiedzą.
W tym czasie gdy dziadek dumał nad kłamstwem i naiwnością, lisiczka zajęta była bardziej przyziemnymi sprawami. Rozsiadła się z rybkami, które wyjęła z połaci futerka i liczy je: ta będzie na śniadanie, ta na podwieczorek z borsukiem...
Przechodził niedaleko wilk. Gdy zobaczył kumoszkę, z takimi dobrodziejstwem, oblizał się pod wąsem i zagadał:
-Witaj lisiczko, co porabiasz?
-Liczę rybki, nie przeszkadzaj bo się pomylę...
Wilk żałośnie zajrzał w oczy przyjaciółce i już chciał zacząć prosić o poczęstunek ale ona była szybsza:
-Wiem o czym myślisz ale nawet o tym nie myśl. Nie podzielę się z tobą. Sam sobie nałów.
-Ale ja nie umiem.
-Jeżeli mi się udało to i ty możesz. To bardzo proste: idź nad rzekę, włóż ogon do rzeki i powtarzaj: "Rybka, mała, rybka wielka, dziś potrzeba mi sadełka". Zobaczysz, ryby same się chwycą twojego ogona. No ale jak tu tak będziesz siedział i na mnie z niedowierzaniem patrzył, to na pewno nic nie nałowisz.
Wilk poszedł nad rzekę, opuścił ogonek do przerębla i tak jak kazała mu kumoszka, zaklina pod nosem : "Rybka, mała rybka wielka, dziś potrzeba mi sadełka". Za nim przydreptała lisiczka, kreci się wokół i powtarza, niczym jakaś czarownica: " gwiazdek morze nieskończone. Dziś zamarznie ci ogonek". Wilk, poczuł się nieswojo i pyta:
-O czym ty mówisz lisiczko siostrzyczko?
-Pomagam, to samo co ty powtarzam.
Wreszcie lisiczce znudziło się czekanie. Powiedziała do wilka:
-Myślę, że już nałapałeś.
-Myślę, że już nałapałeś.
-Ale ja nic nie czuje
-No bo to male płotki, ale i tak smaczne.
Wilk próbował się podnieść ale ogon przymarzł mu do lodu
- Nie mogę się ruszyć w żadną stronę
- Akurat, pewnie po prostu sam chcesz zjeść ryby, mimo, że to ja ci powiedziałam jak je złowić Tak się nie robi. Skoro ty taki to ja sobie idę.
Pobiegła lisiczka do wsi i zaczęła krzyczeć:
-Wilk, wilk, przy przeręblu!!! Łapcie go!!!
Ludzie zarzucili na plecy kożuchy, przybiegli nad rzekę i zaczęli okładać wilka, każdy tym co miał. Biedny zwierzak, nie mógł tego znieść, wyrwał się ludziom i posiniaczony pognał do lasu. Patrzy, że jego ogon został w przeręblu. Liże ranę po nim i smęci:
- Pięknie siostrzyczko lisiczko -myśli- już ja ci się odpłacę...
A w tym czasie lisiczka buszowała po opuszczonych domostwach. Właśnie wylizywała garnek z ciastem na bliny, gdy usłyszała, że ludzie wracają z lasu. Tak się tym wystraszyła, że przewróciła garnek i cała wymazała się w masie. Niczym biała, lepiąca się zjawa, pognała do lasu gdzie spotkała wilka.
-Ale z ciebie nauczycielka... Zobacz- ogon straciłem zamiast rybek pojeść.
-Też mi strata braciszku. Ogon do niczego ci nie jest potrzebny a ja futerko sobie pobrudziłam i w głowę się uderzyłam. Tam ważniejszy organ- mózg. Moja zdrowie bardziej ucierpiało.
-Masz racje siostrzyczko. Gdzie teraz idziesz? Usiądź sobie na moich plecach, zawiozę cię dalej.
Lisiczka usadowiła na plecach przyjaciela i podśpiewuje sobie:
-Głupi mądrego wiezie, głupi mądrego wiezie...
-Co ty tam nucisz siostrzyczko?
-Nucę, mądry mądrego wiezie, mądry mądrego wiezie.
-Tak siostrzyczko. Tak.
Smutne i niepojęte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz