wtorek, 14 czerwca 2016

Gynsie pympki - czyli stokrotki po śląsku

Idziemy bytomskim podwórkiem. Korowód otwierają Ramona i Ala. Za nimi reszta ekipy, obwieszona dzieciakami. Na końcu ja grzebię się z Rochem i bandą cudownych dziewczynek. Mojemu synkowi brakuje rąk aby dać się przez nie wszystkie prowadzić. 
Ludzie wyszli przed trzepaki i rozmawiają.  Niektórzy przycupnęli na trawnikach aby zagrać w karty albo po prostu wychylają się z okien i pozdrawiają sąsiadów. Niby jestem tak blisko tego co znam a czuję się tu egzotycznie, jak bym trafiła na inny kontynent. 
Wczoraj trochę o Śląsku opowiedział mi Wojtek. Wygląda jak drwal, ma umysł naukowca, czuje się przede wszystkim Ślązakiem i dopiero na studiach nauczył się dobrze polskiego. Mówił długo i ciekawie, chwilami prawie zapominałam oddychać. 
O tym, że Ślązakom nie chodzi o oddzielenie od Polski, tylko uznanie ich jako mniejszości,
Że ich język to miks czeskiego, niemieckiego, staropolskiego + wiele słów nabrało tu innego znaczenia, niż w tych językach,
Że gynsie pompki to znaczy stokrotki...
Stanowczo za mało wiem, by pisać cokolwiek więcej. A temat bardzo delikatny. I ważny.


No więc tak sobie idziemy po tych, niezwykłych dla mnie podwórkach i słyszę jak rozmawiają dwie mamy:
- A kto to? - i wskazuje na nas, chyba faktycznie z dzieciarnią, balonami i chustą Klanzy wyglądamy dość barwnie. 
- A to Czujczuje.

Bardzo to dla mnie miłe, że ta wspaniała, śląska ekipa działa pod banderą CzujCzuja. Chwilami aż nie dowierzam ile robią. Odwiedzają szkoły z programem antydyskryminacyjnym, gotują z seniorami, organizują gry miejskie, plotą wianki, wspierają mnóstwo śląskich inicjatyw. A przede wszystkim stale działają z dzieciakami z podwórek, które mają najbliżej (kto ma najbliżej, ten ma najbliżej - część dojeżdża z daleka). A przy tym są tacy skromni...
W pewnym momencie z podejrzliwością zaczęłam patrzeć na to co jedzą z nadzieją, że rozkminię skąd biorą energię. Czy ich dopalaczem jest modra kapusta, bratkartofe, bryja, moczka i krepel? A gdzie nabywają czas? Ze śląskiego powietrza? Chyba nie. Ostatnio dużo jeżdżę po Polsce i widzę, że ten śląski CzujCzuj (choć najukochańszy!) nie jest ewenementem. 
Nie będę się tu rozpisywać ale zerknijcie na to co robią  

Nie będę się rozpisywać, bo czasu ni ma. Już opuściliśmy podwórko i doszliśmy do łąki. Śpiewamy, marzymy, latamy na płachcie.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz