Dostałam wczoraj i dziś dwa, naprawdę przemiłe maile od czytelników. I tak sobie pomyślałam, że to ogromnie zaskakujące, motywujące i fajne, że kogoś nieznanego interesuje to co robię i myślę.
Zaskakujące bo ten blog ( co ciągle powtarzam) to taki efekt uboczny projektu. Brudnopis z tematów, które się przewijają w związku z warsztatami (dlatego taki tu chaos). Pamiętnik dla Roszka (po temu pojawia się tak często). I sposób na przekazanie babciom i milionom cioć co u nas, kiedy jesteśmy daleko.
Nie mniej dużo temu blogasowi zawdzęczam.
Np. znajomość z Kasią, Agatką i Tomkiem, z którymi byłam w Kurdystanie (Tomek po drodze stał się jednym z moich najlepszych kumpli). I z Olgą, Dagmarą, Pauliną oraz Etienem, którzy działali ze mną na projekcie w Sorokach.
Poniekąd dzięki blogowi był o mnie artykuł w Wysokich Obcasach. Przeczytały go Natalka i Ania i teraz razem pomykamy po Meksyku...
I zaproszenie do cudownej szkoły cyrkowej w Mardin- też dzięki temu, że pewna cudna Ola czytała te moje zapiski! I do Krakowa, w Beskidy, Czech i domu dziecka na Sri Lance.
Za sprawą bloga moja piwnica przypomina hurtownię papierniczą, bo ciągle od jakichś szkół i przedszkoli dostaję tony rolek po papierze toaletowym, flamastry i kredki.
Kiedyś w kawiarni pewien barman postawił mi ciasto, tłumacząc, że "kojarzy mnie z bloga i fajnie piszę" (byłam w siódmym miesiącu ciąży i czułam się okropnie, więc każdy komplement był na wagę złota).
Mogłabym tak wymieniać i wymieniać... Na prawdę też doceniam, fakt że nie odstrasza Was moja dysgrafia. I foty robione przeze mnie półślepą fotografkę, aparatem, który Roszek lubi mazać masłem.
Np. znajomość z Kasią, Agatką i Tomkiem, z którymi byłam w Kurdystanie (Tomek po drodze stał się jednym z moich najlepszych kumpli). I z Olgą, Dagmarą, Pauliną oraz Etienem, którzy działali ze mną na projekcie w Sorokach.
Poniekąd dzięki blogowi był o mnie artykuł w Wysokich Obcasach. Przeczytały go Natalka i Ania i teraz razem pomykamy po Meksyku...
I zaproszenie do cudownej szkoły cyrkowej w Mardin- też dzięki temu, że pewna cudna Ola czytała te moje zapiski! I do Krakowa, w Beskidy, Czech i domu dziecka na Sri Lance.
Za sprawą bloga moja piwnica przypomina hurtownię papierniczą, bo ciągle od jakichś szkół i przedszkoli dostaję tony rolek po papierze toaletowym, flamastry i kredki.
Kiedyś w kawiarni pewien barman postawił mi ciasto, tłumacząc, że "kojarzy mnie z bloga i fajnie piszę" (byłam w siódmym miesiącu ciąży i czułam się okropnie, więc każdy komplement był na wagę złota).
Mogłabym tak wymieniać i wymieniać... Na prawdę też doceniam, fakt że nie odstrasza Was moja dysgrafia. I foty robione przeze mnie półślepą fotografkę, aparatem, który Roszek lubi mazać masłem.
No więc, bardzo Wam dziękuję kochani czytelnicy!!!
A teraz z okazji Wielkanocy chciałabym Wam złożyć życzenia. Jutro z powrotem jedziemy do dżungli (Roch musi poćwiczyć majański, my też mamy kilka spraw do załatwienia), więc przez najbliższe dwa tygodnie raczej nie będziemy mieć dostępu do internetu. Zatem teraz...
A teraz z okazji Wielkanocy chciałabym Wam złożyć życzenia. Jutro z powrotem jedziemy do dżungli (Roch musi poćwiczyć majański, my też mamy kilka spraw do załatwienia), więc przez najbliższe dwa tygodnie raczej nie będziemy mieć dostępu do internetu. Zatem teraz...
Niech się Wam darzy!
Niech miłość kiełkuje, radość pączkuje...
I wszystkiego co dobre, zdrowe i zielone (pominąwszy mołdawską gencjanę :) ).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz