Jesteśmy w Kiszyniowie i robimy warsztaty w waldorfskiej szkole specjalnej. Dyrektor nie bardzo chciał, byśmy zamieszczały na blogu zdjęcia z warsztatów i informowały dokładnie co to za miejsce, więc tylko to jedno, po którym nie można rozpoznać ośrodka (a szkoda, bo może rozpadał by się grad sponsorów, po mojej laurce).
Mimo wszystko napisze jednak o tej szkole, ponieważ jest inspirujące i radujące. Przy naprawdę ograniczonych środkach, udało się stworzyć placówkę specjalną z prawdziwego zdarzenia. Uczniami są najróżniejsze dzieciaki: z zespołem Downa, Autyzmem, syndromem Williamsa, porażeniem mózgowym, chore na epilepsję niektóre po prostu zaniedbane. Atmosfera jest taka, że nie ma się poczucia nieszczęścia. Jeśli osoby niepełnosprawne i ich bliscy otrzymają odpowiednie wsparcie i traktuje się ich tak, by nie odbierać im godności (np. dba o to by byli użyteczni) to nieszczęścia bowiem nie ma. Jest to prostu inny ale nie gorszy świat.m Rządzący się on trochę innymi prawami, nie zawsze przez nas rozumianą logiką. Jeśli się postaramy i w ogóle dopuścimy takie myślenie, inność osób upośledzonych i autystycznych może nas wzbogacić. Widzą to tutejsi nauczyciele- banda totalnych zapaleńców, prawdziwych artystów pedagogiki. Logopedka godzinami może opowiadać o pracy i dzieciakach. Sama wyremontowała swój gabinecik. Ze śmietników i składzików pościągała ławki, szafę, lustro. Sama je pomalowała tak, że wyglądają fantastycznie. Dyrektor to multiinstrumentalista i kompozytor. Wygrywa bluesowe kawałki na fortepianie, gitarze elektrycznej, młóci na perkusji niczym Ringo Star... Jak można się domyślić, wszystkie dzieciaki w szkole uczą się grać na jakim instrumencie i chodzą na obowiązkową muzykoterapie ("A mogłybyście mnie zaznajomić, z jakim muzykoterapeutą z Polski"- spytał, a gdy potwierdziłyśmy zaiskrzyły mu się oczy, jakby dostał czek na milion dolarów). Poza muzykoterapią są tu zajęcia z eurytmii, integracji sensorycznej (wszystkie pomoce zrobione ręcznie i własnym sumptem!), logopedii. O tym, że jest tu dobrze nie świadczy jednak mnogość terapii, tylko to jak funkcjonują dzieciaki. A są ufne, radosne, ciepłe. Podoba mi się wyraźne włączanie rodziców w życie szkoły, fakt, że uczniowie są za wszelka cenę motywowane do samodzielności, kameralność...
Piszę o tym wszystkim, nie po to by słodzić (i tak te wszystkie zdjęcia są tak słodziutkie, że czasem się boje, o to by stali czytelnicy nie dostali cukrzycy), ale dlatego, że napawa mnie to optymizmem- zdawałoby się biedna Mołdawia a szkoła wzorcowa:)
Piszę o tym wszystkim, nie po to by słodzić (i tak te wszystkie zdjęcia są tak słodziutkie, że czasem się boje, o to by stali czytelnicy nie dostali cukrzycy), ale dlatego, że napawa mnie to optymizmem- zdawałoby się biedna Mołdawia a szkoła wzorcowa:)
Uwielbiam Moldawię! Dawno nie byłam na Waszym blogu, wiec nadrabiam zaległości. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDziekujemy. My tez uwielbiamy Moldawie:)
OdpowiedzUsuń