czwartek, 27 lutego 2020

Słuchajmy dzieci dorośli!

Odkąd pamiętam najbardziej bałam się zapomnieć. Tego co dla mnie ważne, rzecz jasna. 
Nie pamiętam dat historycznych czy nazw ulic ale za to szczegółowe, niekiedy dziwne rzeczy, które dotyczą emocji.
Kiedy szczególnie zależy mi na zapamiętaniu kompulsywnie notuję.

Więc w dzieciństwie zapisywałam jak to jest być dzieckiem.

Kiedy zaszłam w ciążę znowu notowałam wszystko o tym stanie. 

Gdy Roszek zaczął mówić, poczułam się jak poławiaczka pereł. Mówił tak zaskakujące, piękne rzeczy (jak zresztą absolutnie każde dziecko), że czułam, że stratą byłoby tego nie uchwycić. Różne jego refleksje możecie przeczytać TU i TU i TU.


Myślę, że już czas bym przestała dzielić się publicznie tym co Roszek mówi. Zawsze się go pytałam czy mogę opublikować jego teksty ale niebawem jego kumple będą mogli to przeczytać. Jeśli zechce niech sam założy bloga albo pisze książki.

Na koniec kilka takich roszkowych perełek. Cudowna opowiadaczka Kasia Jackowska Enemuo, kiedy opublikowałam jedną z nich na Facebooku napisała tak:

"Wiesz, spędzam ostatnio masę czasu z przedszkolakami. Patrzę im w oczy. Różne - wiejskie, miejskie, radosne, świetliste, niepewne, wystraszone nawet czasem. Myślę sobie, że to jest wyjątkowy moment, czas i wiek. Przypominają mi się moje własne dzieci z tego czasu. Jeszcze mieli inne światło w oczach. Rozmach. Rzutkość. Cichość i zachłanność zarazem. Oni są jak wulkany uśpione, jak styk płyt tektonicznych, jak trawa na stepie... Najpiękniejsi. Z tymi słowami nieokiełznanymi, lecącymi w całe niebo. Nie żebym jakoś się sentymentalnie zapadała - bo każdy czas jest jedyny i piękny. Ale coś jest w tych dzieciach, co w oczach mają jeszcze kosmos i gwiazdy, i nie znają ograniczeń... A jeśli radość - to całkiem. A jeśli nudę - to na maksa. A jeśli strach, to taki z baśni. I umieją leczyć ogłupiałych dorosłych."

***
Ida siedzi na łóżku i rysuje, obok niej Roszek zakutany w kołdrę. Przysiadłam obok i nagle słyszę szept:
R: Nie chcę aby Ida wiedziała, że tu jestem. Jakby coś zauważyła to powiedz jej, że to halucynacja. I wytłumacz co to jest halucynacja.

***
Wchodzę umalowana do domu
Roszek: No pięknie wyglądasz ale jak się nie ukrywasz za makijażem, to jest jeszcze lepiej.

***
Ja: Nie dam rady ci teraz poczytać. Muszę zrobić zupę. Ale włączę ci audiobooka.
Ro: Audiobooki tez są fajne ale czytanie będę wspominał jak będę starym dziadkiem a ty taka stara, stara babuleńką. Albo może jak już nawet umrzesz.
Siła perswazji level gold.





***
Rozmowa z moim synkiem ostatnio:
Roszek - Wiesz, że mamy kilka rodzajów skóry? Jedna jest taka bardzo twarda na wierzchu. Potem taka a wsamraz a potem krew. A na końcu narządy. A wiesz po co są narządy? No robią różne ważne rzeczy, np. pompują tą krew. A i są jeszcze kości. Dzięki nim jesteśmy twardzi. A nie jak budyń...
Ja - A skąd ty to wszystko wiesz?
Roszek - A ty nie wiesz? Mamo... Mam już ciało od pięciu lat. Powinnaś zacząć obserwować swoje ciało. Też byś takie różne ciekawe tajemnice wiedziała.


***
- Mamo, przygotowałem popołudnie pijaków. Mamy piwo z oranżady i papierosy z papieru. Chcesz dołączyć?


****
Wyszlam tylko na chwile odgrzać zupe...
„Mamo idusia chciała być kotkiem. A mi się podoba taka praca, wiec jej jeszcze namalowałem fioletowa bluzeczkę i serce w miejscu gdzie jest serce”.
Wole jak pisze literki...
Zaraz mieliśmy wyjść bo mam pogadać w kawiarni z jakaś socjolożka o mojej klimatycznej grupie wsparcia. Idka po umyciu wygląda jakby się najadła węgla co tam najadła - jakbyśmy używali węgla zamiast mydła.



***
Roszek: Wiesz jaki mam genialny pomysł na sobotę? Pójdziemy do lasu i zakradniemy się tam gdzie głupi ludzie pozakładali pułapki dla zwierząt. I uwolnimy te zwierzątka. A potem w domu zrobimy sztuczne zwierzątka. I jak ci zbóje przyjdą z olejem i nożami upiec na ogniu i je zjeść, to im nie będą smakowały. I uciekną z lasu. I nigdy tam nie wrócą zakładać pułapek.

***
Pracuję sobie na tarasie i podsłuchuję rozmów bawiących się dzieci.
Ro: Do oboju!

***
Prowadzę lekcję, słyszę jak synek bawi się z kolegą za ścianą.
R: Pobawimy się, że ja jestem KUCHENKĄ a ty kucharzem?
T: Ale pyszną pomidorową gotuję!
R: Trzzzz! Czuję gorąco a jednocześnie coś dobrego robię.
T: A teraz się zamieńmy. Proszę!
Powinnam tam siedzieć i tylko zapisywać. To jest nauka WSZYSTKIEGO.

***
- Mamo, zaśpiewać ci piosenkę nie długą, nie krótką a w sam raz?
- Jasne!
Myślałam, że zostanie odśpiewany Wlazł Kotek a tu...
- Po zachodzie, po zachodzie
Chodził żebrak stary, młody...
Szukał żony o imieniu Jaśmin,
Jaśmin to znaczy Rumieńce Księżyca.
Szukał jej tu i tam, tu i tam (tu nastąpiła szalona choreografia ze wskazaniem gdzie szukał)
Aż wreszcie znalazł tu (Roszek wcelował sobie palcem w kolano)
I się kończy moja smutna piosenka
I zaczyna jego wesołe życie.


***
- Roszku, pomóż mi rozłożyć sztućce.
- Nie mogę, jestem bardzo zajęty.
- A co robisz?
Roch przybiega do mnie:
- Muszę tak trzymać skórę aby mieć skośne oczy bo chcę zostać chińskim lekarzem.

*** 
Taki tam freestyle mojego pogodnego synka:
"Strasznie ciemno jest w tej celi
tak ciemno, że nie da się wyjąć serca.
Różne potwory są w tej celi,
czarownice, wodniki złe.
A nawet drabiny spróchniałe i mosty spróchniałe
do wieży od wieży.
Gwiazdy olśniewają tam.
Wiedźmy tam są,
smoki też.
Oczywiście złe."

***
Odgłosy bawiących się dzieci. Roszek pogodnie i życzliwie: Ty masz wszy, prawda? Masz taką chorobę na głowie, która się nazywa wszy. A ja mam w głowie motocykl, który robi "jajajaaj" i walczę z tą chorobą od bardzo dawna.
Żadne z obecnych nie ma wszy. Co do motocykla to chyba dziedziczne.

***
Ostatnio mam kłopot z zaciągnięciem Roszka na dwór. Kupiłam wiec kredę i zaproponowałam byśmy ozdobili chodnik, by mieszkańcy naszego domu cieszyli się patrząc pod nogi. Ozdabianie płytek tak moje dziatki wciągnęło, ze dyskretnie oddalilam sie na ławeczkę i zagłębiłam w telefon (masakra- wiem). Z dryfowania wyciągnął mnie głos Roszka „Chodz pomożesz nam. Mam pomysł aby zrobić teatrzyk dla sąsiadów i trzeba zrobić scenografie”. 
Jakoś go przekonałam aby poczekać ze spektaklem do wiosny, bo inni ludzie mogą nie mieć mam, które ich siła wypychają na dwór choć scenografia faktycznie obiecująca.

Bardzo mnie wzruszyło, ze za takie oczywiste uważa zapraszanie nieznajomych na spektakl. Tak jak dla dziecka naukowców oczywistością byłyby eksperymenty a dla dziecka pszczelarzy zabawa w wybieranie miodu. Jeszcze do niedawna zimy spędzaliśmy podróżując z teatrzykiem. Wystawiliśmy w Domach Dziecka, szkołach, ośrodkach Polonii. A czasem po prostu na ulicy. W ostatniej takie podróży Roszek zaczął pomagać przy udźwiękowieniu. Teraz z powodu mojego zdrowia nawet polskie góry czy czasem wyprawa do lasu zdają się dalekim wojażem. I w mieście zima może być super ale aktualna aura mnie smuci. Dodatnie temperatury czy obraz kwitnących krokusów w lutym kojarzą mi się z przewlekła gorączka lub wąsami u trzylatka... Ale kreować różne światy można niezależnie od okoliczności. Fajnie, ze mój synek mi o tym przypominał.


*** 
Ja: Roszku, strasznie mi było przykro jak to zrobiłeś. Byłoby mi łatwiej gdybyś przeprosił.
Ro: A mogę to przepraszam zatańczyć?



Słuchajmy dzieci dorośli!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz