sobota, 18 sierpnia 2018

pan Roch ma 5 lat!


1.
Kiedy byłam mała wymyśliłam sobie pewną rodzinę. Mieli ośmioro dzieci (z kilku związków), mama była na wózku inwalidzkim i przeżywali przedziwne przygody. Towarzyszyli mi (w głowie) baaardzo często. Uwielbiałam też ich rysować, więc na tysiącach karteluszków walały się podobizny ciotek, pokotek i licznej dziatwy. Rysowałam paskudnie ale historii myślę, że Netflix, by się nie powstydził (a może tak mi się tylko wydaje).
Pewnego razu idąc na basen po prostu z nich zrezygnowałam. Pamiętam to bardzo dobrze - miałam 14 lat i stwierdziłam, że muszę z tym skończyć. No i zacumowałam w rzeczywistości. W tym roku kiedy wracaliśmy z Hiszpanii, dla zabicia czasu zaczęłam snuć ich perypetie. Spodobały się Roszkowi ale jest tyle innych rzeczy do opowiedzenia, książek do przeczytania, że do nich nie wracaliśmy.
Dziś przed pójściem do przedszkola Roszek coś z wielkim przejęciem rysował :
- Patrz, to ta rodzinka... Ale ich najstarszy syn będzie harcerzem, ok?



2.
Roszek: Opowiedz mi bajkę.
Czytałam dziś ciekawą włoską bajkę, więc zaczynam:
Ja: W pewnym mieście ukradziono rzeźnikowi kawał mięsa...
Ro: Oj, lepiej nie. Ja nie chcę aby jakieś zwierzątko umierało dla naszej opowieści.
Ja: Ok, to można zmodyfikować. W pewnym mieście ukradziono z cukierni wspaniały tort...
Ro: Oj, a czy on może być na cukrze roślinnym? Cukier jest bardzo niezdrowy

3.
Usypiam Rocha, sama już padam a on nie.
- Eee... To może jakąś bajkę ci opowiem. Eee Czerwonego Kapturka?
- A tam bajkę. Opowiedz jak się z kimś pokłóciłaś. Mnie takie rzeczy interesują.

Peace&Love

4.
Mamo, chciałbym Ci zaproponować byśmy wprowadzili nowy zwyczaj.
- Jaki?
- Żebyście nie krzyczeli jak coś zrobię, tylko mówili "nic nie szkodzi".



5.
Zadaję Roszkowi zagadki.
Ja: Córka twoich rodziców to dla ciebie...
Ro: Szczęście?

6.
A ty Roszku masz jaką tajemnicę?
- Znudziła mi się już ta, że na chwilę zamieniam się w wiewiórkę... Czy pomożesz mi wymyślić jakąś nową?

7.
Roszek budzi mnie krzykiem.
- Lepiej byś mi dał buziaka...
- Kocham cię ale założyłem krzykową spółdzielnię. Dzieci z Bullerbyn miały wiśniową spółdzielnię a ja mam spółdzielnię krzykową, diamentową i kaszowo- kukurydzianą.



8.
Pytanie na śniadanie:
- Jak wszyscy ludzie umarną to co się stanie ze światem?
- Nic, dalej sobie będzie. Tylko bez ludzi.

- Acha. Wiesz Idka - kiedyś mama umarnie. A potem tata umarnie. A potem my i się wreszcie wszyscy spotkają.


9.
Roszek urządził dziś awanturę na placu Wilsona, taką na 14 fajerek, że chce do restauracji. Przechodziła obok para hipsterów i mężczyzna rzekł do swojej partnerki:
- 0:1 dla ciebie za tym żeby nie mieć dzieci.
Kilka godzin wcześniej spędziłam sporo czasu z tym samym Roszkiem w lanserskiej knajpce. Kiedy wychodziliśmy młody, piękny barman specjalnie do nas podszedł i powiedział:
- Przychodź do nas częściej Groszku. Jak byliście to było jak kabaret i teatr tańca w jednym. Normalnie mógłbym mieć takiego syna, choć się z tym nie spieszę.
To chyba wychodzi na 0?



10.
Kupiłam z dwa tygodnie temu Roszkowi gumę do żucia. Jego pierwszą gumę w życiu "bo masz już prawie 5 lat".
Najpierw jej w ogóle nie otwierał tylko wąchał pudełko. Potem wszystkim opowiadał, że ma gumę i częstował z taką miną jakby to były najdroższe cygara. Na koniec wsadził ją sobie pod poduszkę i z nią spał.
Kupiłam dziś Roszkowi gumę. Po prostu się ucieszył.
Niektóre rzeczy są tylko raz. (Chyba, żebym go zaczęła głodzić czy coś ale nie o to chodzi)





11.
- Mamo, chciałbym Ci zaproponować byśmy wprowadzili nowy zwyczaj.
- Jaki?
- Żebyście nie krzyczeli jak coś zrobię, tylko mówili "nic nie szkodzi".

12.
Roszku, kurcze, chodź tu bo zostawiłeś bałagan.
- Mały czy duży?
- Wielki!
- No to się zabiję...
- O matko, miśku co ty gadasz! Na prawdę chcesz to zrobić? Kochanie!
- Nie ale chciałem ci przypomnieć co jest ważniejsze - kłótnia czy życie dzieci.

***
Roberto Cialdini ma godnego następcę.



13.
Idziemy na marsz antyfaszystowski. Grześ mówi:
- Mam nadzieję, że to nie będzie akcja w stylu "my jesteśmy dobrzy, oni są źli"
- Kto jest zły? - dopytuje Roch.
- Właśnie nikt. Po prostu cieszmy się wolnością i nie dzielmy.
- Na pewno są jacyś źli ludzie. - stwierdza stanowczo Roch. - Spójrz na chodnik. Ile tu gum do żucia.


14.

"Pewnie o tym nie wiesz ale na początku wcale nie żyłem tutaj tylko w Elfi. Moi rodzice nazywali się Fau i Leu ale umarli. Połamałem sobie wtedy ze złości skrzydła. Bez skrzydeł było mi w Elfi bardzo, bardzo trudno. I nagle patrzę... W ziemi jest malutka dziurka. Wyskoczyłem przez nią i ziuu… Spadłem na drzewo. Zamieniłem się w małego rozciągliwego glutka a potem kuleczkę. Spadłem ci na włosy i potem przez głowę, czaszkę i mózg wpadłem ci do brzuszka. No i potem mnie urodziłaś".

15.
- Mamo, czy możemy się pobawić, że ja jestem służącą i mam na imię Marta a ty jesteś faraonem?
- Jasne!
- Mamoo... Ty się nie umiesz bawić. Teraz musisz mi dać jakieś zadania.
- Aaa. No to hmm... Zrób pranie Marto.
Done!

1 komentarz:

  1. Jak przeczytałam punkt 10 o gumie do żucia to się wzruszyłam. Kiedy ponowne w punkcie 15 zobaczyłam tę samą historię, nawet nie doczytałam do końca. Faktycznie niektóre rzeczy są tylko raz ;)

    OdpowiedzUsuń